Artykuły

Warszawa. "Opera dla głuchych" premierowo w Studio

Nie wiedzą, jak w ich języku wyrazić oazę na pustyni, ale po chwili zastanowienia potrafią ją pokazać. Bo język migowy nie zna metafor, jest opisowy, ale dosłowny. W Teatrze Studio jutro odbędzie się premiera spektaklu "Opera dla głuchych" poświęconego wykluczonym niesłyszącym.

Opowiada on o nierozumianej mniejszości społecznej. Niełatwo wyobrazić sobie taką oto rzeczywistość, w której dominującą kulturą jest kultura głuchych, a mniejszość - dla odmiany - stanowią osoby słyszące. A "Opera dla głuchych" proponuje właśnie taką oto wizję świata: aby przez godzinę spektaklu wejść w skórę innego człowieka. Bardzo innego, bo niesłyszącego.

- Głusi mają bogate życie teatralne - przekonuje Michał Mendyk, dramaturg i pomysłodawca spektaklu. - Teatr jest najbliższą im formą ekspresji. Kłopot w tym, że nie mają jej gdzie rozwijać i realizować. We Francji czy Stanach Zjednoczonych istnieją teatry głuchych objęte państwowym mecenatem. Nasza opera może być jego chwilową namiastką.

To będzie forma przeglądania się w społecznym lustrze i okazja do zatrzymania wzroku na problemach, których nie widać na co dzień. Ale też próba uchwycenia w jednym punkcie biegnących do tej pory za daleko obok siebie historii głuchych i słyszących. To są światy równoległe, które rzadko na siebie zachodzą. W Polsce żyje przeszło 100 tys. osób niesłyszących, a większość społeczeństwa jest głucha na ich problemy.

- Mamy w obsadzie dwie osoby, dla których język polski jest dopiero na drugim albo nawet na trzecim miejscu, jeśli chodzi o komunikowanie się ze światem. Bo głusi często go nie znają. Mają własny - migowy, z innym alfabetem, składnią i gramatyką. Nie ma metafor, jest bardziej dosłowny i opisowy. Kiedy spytaliśmy, jak jest oaza w języku migowym, nikt nie potrafił nam pokazać. Ale za chwilę udało się wykoncypować, jak można ją wyrazić. Jeden z aktorów zademonstrował pustynię, a w niej kółko, które miało symbolizować akwen - opowiada Mendyk.

Obok siebie na scenie staną aktorzy słyszący i niesłyszący. Z jednej strony jej weteran 88-letni Stanisław Brudny, który stworzył niezapomniane kreacje filmowe i serialowe, a z Teatrem Studio związany jest od początku lat 70. A z drugiej Adam Stojanow, autor własnej poezji migowej, nie do przetłumaczenia na język werbalny. Jest tak unikatowa, że trudno ją pojąć nawet innym migającym, bo Stojanow stworzył oryginalną formę ekspresji. Można to porównać do słuchania opery, której libretto jest niezrozumiałe, ale publika zachwyca się samym pięknem partii wokalnych.

Wyreżyserowania "Opery dla głuchych" podjął się Wojciech Zrałek-Kossakowski. - Praca nad spektaklem miała dla mnie słodko-gorzki smak - przyznaje. - Słodki, ponieważ obcowanie z głuchymi było dziwnym, ciekawym, po prostu innym doświadczeniem. Ale i gorzki, bo uświadomiłem sobie, jak bardzo te osoby czują się wykluczone. Do tej pory wydawało mi się, że nie do końca tak jest, i jeśli chcą pójść do kina na film, mogą oglądać i czytać napisy u dołu ekranu. Problem w tym, że wielu z nich nie zna polskiego albo zna słabo. Może wszyscy w naszym społeczeństwie są równi, ale nie tacy sami. Bo mówiąc o równości, mówimy wykluczonym: bądźcie tacy jak my.

"Opera dla głuchych" w Teatrze Studio, bilety - 45 zł

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji