Artykuły

Teatr absurdu na zakończenie sezonu

"Trzy jednoaktówki Samuela Becketta" w reż. Piotra Szczerskiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Agata Niebudek w Echu Dnia.

Świat Becketta - mroczny i ascetyczny, z dziwacznymi, zdruzgotanymi ludźmi, u których próżno szukać optymizmu i celu w życiu zagościł na deskach kieleckiego Teatru imienia Stefana Żeromskiego w piątkowy wieczór.

Ostatni raz autor "Czekając na Godota" gościł na deskach naszego teatru osiem lat temu w głośnym spektaklu, rozgrywającym się w całym budynku. Obecna inscenizacja jest znacznie skromniejsza. W kieleckim "Pokoju Becketta" obejrzeliśmy w miniony weekend trzy jednoaktówki, wyreżyserowane przez Piotra Szczerskiego. W najciekawszym, według mnie, "Fragmencie dramatycznym I", oglądamy Dawida Żłobińskiego i Mirosława Bielińskiego, którzy tworzą osobliwą parę. Jeden to kaleka poruszający się na wózku inwalidzkim, drugi -grający na skrzypcach ślepiec. Obaj mają świadomość przegranego życia, obaj tak naprawdę czekają na śmierć, która może być dla nich wybawieniem. Pragną jej, ale sami nie potrafią ze sobą skończyć, bo jak tłumaczy jeden z bohaterów - nie jest on jeszcze aż tak bardzo nieszczęśliwy. Pomiędzy kalekimi mężczyznami tworzy się przedziwna relacja -jeden dręczy i poniża drugiego, a mimo to ten zdaje się na to nie zważać, tak jakby za wszelką cenę potrzebował kontaktu z drugim człowiekiem.

Dobrze w tej kameralnej opowieści wypadli Mirosław Bieliński i Dawid Żłobiński. Ten młody aktor, który wciąż szuka swojego miejsca na naszej scenie, w końcu mógł pokazać się z interesującej strony. Podobny schemat - dwuznacznego napięcia między dwoma mężczyznami - tajemniczymi śledczymi - obserwujemy także we "Fragmencie dramatycznym II" (w rolach głównych - Paweł Kumięga i Krzysztof Mateusiak). Niestety, mam wrażenie, że w tym fragmencie momentami gubi się gdzieś napięcie dramaturgiczne, coś ważnego umyka.

I jeszcze trzecia jednoaktówka -"Co gdzie", w której Beckettowski absurd został posunięty do granic ostateczności. Tak naprawdę z całej tej krótkiej opowieści, opartej na natarczywym powtarzaniu motywów, pozostał mi w pamięci charakterystyczny, zdawałoby się wyzuty z wszelkich emocji, głos Pawła Kumięgi. Tak zimny, że aż przeszywający.

Nie wróżę spektaklowi Piotra Szczerskiego powodzenia u widzów. Ale przecież chyba nie o to tu chodzi... Reżyser mówi, że od Becketta wyzwolić się nie da, zresztą on tego nie chce. A skoro w Kielcach jest "Pokój Becketta", to warto, aby od czasu do czasu zamieszkał w nim jego duch.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji