Artykuły

Wyrypajew wciąż w formie, Dorociński również

"Osy" Iwana Wyrypajewa w reżyserii autora w Och-Teatrze w Warszawie. Pisze Piotr Wróblewski w naszemiasto.pl.

Ta sztuka, pod płaszczykiem humoru, sięga w głąb naszej egzystencji. Trio Dorociński, Boczarska i Chojnacki znakomicie odnajduje się w farsie.

Iwan Wyrypajew przyzwyczaił nas do swojego stylu, skupieniu się na słowie, ograniczeniu gry aktorskiej. W najnowszym spektaklu Och-Teatru pt. "Osy" sztywne ramy zostały nieco poluzowane, bo mamy tu do czynienia z farsą oraz z dość swobodną grą aktorów. To jednak w niczym nie przeszkadza. A wręcz przeciwnie! Miłosno-towarzyski trójkąt: Magdalena Boczarska (Sara), Dariusz Chojnacki (Donald), Marcin Dorociński (Robert) sprawdza się na scenie doskonale. W tej lekkiej formie szczególnie wyróżnia się Dorociński, który pięknie operuje słowem i żartem. Rzecz jednak jest dość intrygująca, bowiem w "Osach" nie chodzi tylko o żart, ale o drugie dno, które z czasem wychodzi na pierwszy plan.

MIŁOSNY TRÓJKĄT

"Osy" to opowieść o specyficznym trójkącie: małżeństwo z długim stażem oraz przyjaciel rodziny. Akcja toczy się wokół fundamentalnego pytania: czy Marcus (brat Roberta) był u Sary w poniedziałek? Z czasem ta sprawa staje się coraz bardziej irracjonalna. Nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie. Nie wiemy już, czy możemy wierzyć Sarze (która w międzyczasie przyznaje się do kłamstwa i romansu, lecz zapewnia, że Marcus był u niej w poniedziałek), czy Donaldowi, z pozoru krystalicznie czystemu człowiekowi, odgrywającemu rolę trickstera mieszającego historią mniej lub bardziej szczęśliwego małżeństwa.

W tle co pewien czas powraca leitmotiv - czyli zdanie: "Letnie osy kąsają nawet w listopadzie" (tytuł sztuki Iwana Wyrypajewa). Po nim znów zmienia się historia.

TRAGEDIA Z HUMOREM

Wyrypajew pokazuje nam współczesny świat, w którym nie ma pewników. Nie ma Boga, nie ma prawdy, nie ma fałszu. Wszystko jest płynne, nieuchwytne. Lekka komedia zamienia się w tragedię współczesnego człowieka. Świadczy o tym również otwarte zakończenie, które - po momentach żartów i komedii - zostawia widza w lekkim szoku.

Co ciekawe, irracjonalna kłótnia, w którą poza scenicznymi bohaterami wplątani zostali żona Donalda oraz Marcus, pozwala bohaterom... wreszcie porozmawiać. Abstrahując od wyniku sporu o to, czy Marcus był w domu Sary, zauważyć można, że był to pretekst do rozmowy. Do wysłuchania siebie. Być może terapia szokowa - zdrada, kuriozalna opowieść Donalda o zjedzeniu palca żony, zwierzenie Sary dotyczące potomstwa - to pierwsza od dawna okazja, żeby szczerze i na wyższym (głębszym) poziomie porozmawiać.

GRA POZORÓW

Od razu pojawia się tutaj motyw świata jako gry pozorów, codziennego życia, w którym trudno przyznać się do błędu, słabości czy braku. Tę niesz-czerość uwypuklają mikrofony, które przez cały spektakl trzymają w dłoni aktorzy. Jakby chcieli pokazać sztuczność relacji. Nic nie dzieje się tam do końca naprawdę. O prawdę trzeba walczyć, trzeba ją wymusić i wykrzyczeć zarazem.

Podobno "Osy" to ulubiona sztuka rosyjsko-polskiego reżysera. Na pewno warto ją zobaczyć, nie tylko z powodu doskonałych kreacji aktorskich.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji