Artykuły

Kobiety i węże

"Bachantki" Eurypidesa w reż. Mai Kleczewskiej w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Aneta Kyzioł w Polityce.

Premiera Kleczewskiej i dramaturga Łukasza Chotkowskiego otwierała grudniowe Forum Przyszłości Kultury, zorganizowane w Teatrze Powszechnym pod hasłem "Feminizm! Nie faszyzm". Widzowie siedzą w scenografii, która symbolizuje polski Sejm (instalacja Jonasa Staala "Unionizing the Polish Parliament"), podzieleni nie według przynależności partyjnej, tylko według płci - twórcy "Bachantek" jasno wskazują, gdzie dziś przebiega rzeczywisty konflikt interesów. Jedna mównica należy do Penteusza (Michał Czachor), uosabiającego męską, opresyjną władzę, na trzech kolejnych kobiety szukają własnego głosu. Karolina Adamczyk, Magdalena Koleśnik i Aleksandra Bożek widowiskowo ogrywają kolejne tematy: męską obsesję władzy, stereotypowe obrazy kobiecości, aborcję czy budowę kobiecej wspólnoty. Dionizosa, boga, który uwodzi kobiety i mężczyzn, i wprowadza chaos do patriarchalnie urządzonego świata, gra Sandra Korzeniak. Ona też w finale wcieli się w Agawę, matkę Penteusza, która w bachicznym szale zamordowała syna i władcę. Konfrontacja z prawdą następuje już po tym, jak męska część publiczności zostanie poproszona o opuszczenie widowni (ma własny performance w kulisach). Kobiety zostają same z pytaniem, jakiego chcą świata (i za jaką cenę). Sporo tu prowokacji, zarówno wobec mężczyzn, jak i kobiet. Jednak, jak to często u Kleczewskiej, widzowie są zalewani (i usypiani) potopem obrazów: karate, roboty, żywe węże!, sztuczny śnieg, ochroniarze...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji