Artykuły

"Więzi" w Teatrze Wybrzeże. Inteligentny, dowcipny spektakl o nas i naszych sąsiadach.

"Więzi" Jarosława Murawskiego i Michała Buszewicza w reż. Oleny Apczel w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Anna Umięcka w portalu gdansk.pl

Stara Apteka, najnowsza scena Teatru Wybrzeże, po raz trzeci od jesiennego otwarcia proponuje nam spektakl dotykający ważnych problemów współczesnych. Ale "Więzi" o Ukrainie i Ukraińcach to nie doczesna publicystyka rażąca aktualnością, lecz dobra teatralna robota składająca się z kalejdoskopu znaczeniowych warstw i ciekawych, nawet jeśli już gdzieś widzianych, rozwiązań scenicznych.

Reżyserką przedstawienia "Więzi" jest Olena Apczel - również autorka pamiętników, na podstawie których dwaj polscy dramaturdzy: Jarosław Murawski i Michał Buszewicz skonstruowali treść sztuki. Kanwą opowieści jest więc historia jej życia, pełna bolesnych wspomnień, lecz ujętych w często ironiczną treść.

Narratorem w sztuce jest sama autorka, która wprowadza rodzaj dyskretnego dystansu każąc swemu teatralnemu alter ego (w tej roli przykuwająca uwagę Katarzyna Dałek) nie tylko opisywać kolejne zdarzenia i komentować fakty, ale nawet własną postać stworzoną przez dramaturgów.

Olena zaczyna opowieść od sielskiego opisu domu rodzinnego w Donbasie, tonącego w zieleni, który już niedługo stanie się ostrzeliwanym budynkiem stojącym na linii frontu po wybuchu wojny z separatystami.

Najbliższych odmalowuje z ciepłą ironią, pełną czułości i tęsknoty. Mama jest krzątająca się i zapobiegliwa, Tata to uosobienie ukraińskiego inteligenta, Brat - patrioty-narodowca i Babcia, która niesie ze sobą to, co bliskie naturze, magię i duchowość. Wróży z pierogów, przywołuje słowiańskie bóstwa. Jest najbliższa Olenie.

Ten świat niedługo już przestanie istnieć, ale jeszcze jesteśmy w pełnym brzęczących owadów ogrodzie. Olena zakochała się i oznajmia rodzicom, że wyjeżdża do Polski za miłością, budząc ich niepokój. To okazja, by przyjrzeć się wyobrażeniom Ukraińców o Polakach. A te są równie silne, jak nasze stereotypy o Ukraińcach. "W Polsce kochać nie umieją. Już Boga nie ma w ich cerkwiach, Lenina nie ma w ich sercach, Peruna nie ma w ich duszach" - mówi Babcia.

Dziewczyna do Polski pojedzie, choć jej polska przygoda nie będzie łatwa - Olena nie zna języka, czuje się obco, dziwi tutejszym zwyczajom, a chłopak ją zawodzi. Na Ukrainę wróci po roku, gdy rozpocznie się już wojna. Olena przeżyje traumatyczne chwile angażując się w konflikt. Pokaże nam jak polityka dzieli, nawet rodziny, wprowadza nienawiść, nacjonalizm unifikuje ludzi, a przecież: "Nie istnieje jedna pora roku, jeden rodzaj jabłek, jeden kolor porzeczek" - mówi Babcia.

"Więzi", już samo słowo jest wieloznaczne, to spektakl wielowarstwowy, skrzący się od kolorów. Duża w tym zasługa scenografii i kostiumów Natalii Mleczak. Ukazuje złożoność sytuacji na Ukrainie i rozprawia się z polskimi, ale też ukraińskimi stereotypami w widzeniu sąsiadów. Co Polacy wiedzą o Ukrainie? "Dobrym" Ukraińcem jest dla nas ten, który uczestniczył w Majdanie. A "złym" ten, który go nie popierał. O nie - mówi nam autorka - to nie takie proste i zszywając opowieść z poszczególnych obrazów - dom, miłość, wojna, cierpienie, wyobrażenia o - buduje na naszych oczach teatralną rzeczywistość tak, jak wyrabia się wciąż na Ukrainie ludową lalkę - motankę. Kobiety plotą je w przeróżnych intencjach - pomyślności, wdzięczności czy zdrowia: Żadanice mają spełniać marzenia, Żarnuszki chronić domy, a Otulaczki niemowlęta przed złymi duchami. Motanka jest tu kluczem do zrozumienia ukraińskiej duszy i symbolem przedstawienia.

Tekst okazał się wystarczającym materiałem do stworzenia wyrazistych, choć rysowanych grubą kreską postaci - Matka w interpretacji dawno nie widzianej Małgorzaty Brajner, Jacek Labijak - w roli Brata, Krzysztof Matuszewski jako Ojciec czy Babcia Agaty Bykowskiej to mocne postaci, zabawne i wzruszające. Reżyserka karze też swoim aktorom wcielać się w pomniejsze role - Matka zmienia się w Urzędniczkę czy Ojciec - w Oficera bądź Polskiego Sąsiada, ale robią to z wdziękiem i dobrze rozumianą aktorską brawurą.

Można polubić ten świat Oleny Apczel, dowcipny, mądry i pełen niuansów. Wychodzimy z teatru bogatsi o porcję wzruszeń, ale też uwrażliwieni, z chęcią by dalej zgłębiać świat, który mamy na wyciągniecie dłoni i który podobny jest do naszego bardziej, niż chcemy się do tego przyznać.

"U nas nie ma wojny" - myślimy. "Jeszcze nie ma" - mówi Brat w "Więziach" i brzmi to wystarczająco złowróżbnie, by się zatrzymać i spróbować zrozumieć fenomen podziałów Ukrainy, póki jeszcze czas.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji