Artykuły

Diabeł mieszka dziś w Kościele

"Faust" Charlesa Gounoda w reż. Karoliny Sofulak w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Anna S. Dębowska w Gazecie Wyborczej.

W "Fauście" jest dużo o Kościele katolickim. Krytycznie, bo dziś chyba każdy polski reżyser zazdrości Smarzowskiemu "Kleru". W Teatrze Wielkim w Poznaniu debiutowała reżyserka młodego pokolenia operą Charles'a Gounoda.

Ale się rzeczy działy u nas na dzielni ostatnio. Nasz ziomal Walenty, który zawsze na siłce najwięcej wyciskał, dowiedział się, że jego siora, ta Małgorzata, co się za świętą miała, puściła się z jakimś fircykiem w galotach Faustem. Strasznie się wkurzył i chciał go zabić, ale wyszło odwrotnie i Walenty padł. Wszystkie kaptury z bejsbolami płakały nad nim jak dzieci. Zanim kitę odwalił, przeklął jeszcze tę swoją siostrę puszczalską. I wtedy Wagner, ziom jego, żeby honoru Walentego bronić, poszedł i całą chatę jej rozbebeszył. Ze łzami w oczach! A na ścianie nad łóżkiem napisał jej "dziwka", ale po angielsku - "whore" - żeby bardziej bolało.

To nie "Inni ludzie" Masłowskiej, to czwarty akt romantycznej opery Charles'a Gounoda "Faust" (1859) w poznańskiej inscenizacji Karoliny Sofulak. Kto nie wierzy, niech pojedzie i zobaczy.

We współczesność, i to wcale nie abstrakcyjną, przeniosła "Fausta" reżyserka młodego pokolenia, dziś bardziej znana na Wyspach Brytyjskich niż w kraju. Osiem lat temu debiutowała inscenizacją "Traviaty" Giuseppe Verdiego w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Później w Warszawie terminowała jako asystentka Mariusza Trelińskiego. W Londynie pracowała u boku takich reżyserów jak Christopher Alden i Krzysztof Warlikowski.

Sofulak na fali

Sama też umie tworzyć wyraziste obrazy: w Opera North w Leeds - ku uciesze brytyjskiej publiczności - przeniosła akcję "Rycerskości wieśniaczej" Pietro Mascagniego z Sycylii końca XIX w. do Polski Ludowej. Na scenie parkował więc "maluch", a bohaterowie stali w ogonku, czekając na Godota w pozbawionym towarów sklepie Lucyna. Scenografię przygotował wtedy dla Sofulak angielski reżyser i scenograf Charles Edwards, autor oprawy scenicznej poznańskiego "Fausta".

Rok temu Sofulak wygrała Europejski Konkurs Reżyserii Operowej w Zurychu. To sukces. Nagrodą jest możliwość wyreżyserowania "Manon Lescaut" Giacomo Pucciniego w Opera Holland Park w Londynie. Premiera zapowiadana jest na czerwiec tego roku. Dzięki temu, że dyrektorka Teatru Wielkiego w Poznaniu Renata Borowska-Juszczyńska zaprosiła Sofulak do Polski, mogliśmy już teraz zobaczyć, co potrafi.

Sofulak ciekawie opowiada historie, umie ożywić scenę. Pod treść klasycznych tekstów podstawia nowe znaczenia. Tak jak Charles Gounod, pisząc swój operowy hit, odbiegł daleko od eschatologiczno-metafizycznych przemyśleń Johanna Wolfganga Goethego, tak Karolina Sofulak uciekła od romantycznej i utrzymanej w duchu chrześcijańskim wymowy dzieła Gounoda.

Faust XXI w. Bejsbole zamiast mieczy

Przypomnijmy treść: renesansowy humanista Faust strawił życie na próbach zdobycia wiedzy o istnieniu, w jesieni życia zapragnął jednak kobiety. Cofnąć czas i powrócić do młodych lat pomaga mu Mefistofeles, ceną jest dusza Fausta. Diabeł podsuwa uczonemu cnotliwą Małgorzatę. Dziewczyna usuwa ciążę i trafia do lochu. Faust ucieka, Mefistofeles się cieszy, ale krótko, bo dusza Małgorzaty idzie do nieba.

U Sofulak pierwszy akt rozgrywa się jeszcze "po bożemu", w czasie historycznym, w pełnym książek gabinecie Fausta (Sehoon Moon) śpiącego samotnie w gotyckim łożu. Cztery następne akty reżyserka przeniosła we współczesność, do Polski. Dlatego Walenty (Michał Partyka) i jego kumple - u Goethego i Gounoda żołnierze idący na wojnę - są ubranymi w moro członkami paramilitarnej jednostki. To nabuzowane testosteronem osiłki z bejsbolami zamiast mieczy, których używają najczęściej po to, aby pokazać kobietom, gdzie ich miejsce.

W grupie znalazł się odmieniec - Siebel, dziewczyna, która czuje się chłopakiem. U Gounoda Siebel to młodzieniec zakochany platonicznie w Małgorzacie, typowa dla konwencji operowej tzw. rola spodenkowa napisana na kobiecy głos (mezzosopran) dla podkreślenia, że mamy do czynienia z chłopcem. Korzystając z tego, Karolina Sofulak pomysłowo wplotła w "Fausta" wątek LGBT: Siebel (Magdalena Wilczyńska-Goś) to lesbijka, która stara się na siłowni dorównać chłopakom i rozpaczliwie kocha się w Małgorzacie (Monika Mych-Nowicka). Dostaje bolesną nauczkę, ale później odgrywa ważną rolę w przewrotnie zrealizowanej scenie zbawienia głównej bohaterki.

Zło jest w Kościele

W poznańskim "Fauście" jest dużo o Kościele katolickim. Krytycznie, bo dziś chyba każdy reżyser w Polsce zazdrości Wojciechowi Smarzowskiemu "Kleru".

Ale u Goethego i Gounoda nie brakuje przecież dwuznacznych fragmentów: Małgorzata idzie do kościoła po pocieszenie, a tam Mefistofeles, upadły anioł, grozi jej wiecznym potępieniem. Sofulak mówi wprost: diabeł zamieszkał dziś w Kościele, nie boi się już krzyża.

Mefistofeles (Rafał Korpik) siedzi w wielkim przetaczanym na kółkach konfesjonale, podstawiając wiernym upierścienioną dłoń do pocałunków. Pod postacią księdza w sutannie potępia Małgorzatę ("Bóg ci już nie wybaczy") i nakłania sąsiadów dziewczyny do linczu.

Z Kościoła płynie zło. To mocne teatralne znaki. Ale nie jestem pewna, czy opera, w której przede wszystkim chodzi o muzykę i śpiew, jest odpowiednim miejscem do wyrażania światopoglądu autorki. Bo niby co wspólnego ma Gounod ze swoimi pięknymi melodiami z sytuacją społeczno-polityczną w Polsce początku XXI w.?

Opera z niedoskonałym wokalem

A jednak ten "Faust" to sukces. Sofulak poprowadziła go silną ręką twórczyni, która wie, czego chce. Problemem poznańskiego "Fausta" jest co innego: słaba obsada wokalna. Soliści i chór nie radzili sobie z językiem francuskim, zupełnie w ich wykonaniu nieczytelnym.

Obsadzonemu w roli Mefistofelesa Rafałowi Korpikowi (nagłe zastępstwo za Wojciecha Śmiłka) brakowało środków wokalnych do przekonującego wykonania tej roli. Monika Mych-Nowicka, naczelny sopran Teatru Wielkiego w Poznaniu, jako Małgorzata robiła, co mogła, ratowała się muzykalnością i ładną barwą głosu, ale tam, gdzie trzeba było wielobarwnej koloratury, giętkości głosu w dużych skokach interwałowych i większej siły dźwięku, pozostawała bezradna.

Koreańczyk Sehoon Moon jako Faust był doskonale bezbarwny, choć jest to ładnie brzmiący tenor liryczny. Jedynym jasnym punktem był baryton Michał Partyka jako Walenty, artysta, który doskonalił swoje umiejętności w Atelier Lyrique Paryskiej Opery Narodowej i stale śpiewa we Francji. Orkiestra pod batutą Gabriela Chmury dawała z siebie wszystko.

Premiera odbyła się 16 lutego 2019 r. w Teatrze Wielkim w Poznaniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji