Artykuły

Ciągle siebie zaskakujemy

- Ilu wybitnych ludzi próbowało stworzyć teatr w Zakopanem i się nie udało. Może dlatego, że budowali na gabinetach dyrektorskich? My zaczęliśmy od zespołu i budowania więzi z publicznością. Uzależniliśmy się od siebie wzajemnie - mówi ANDRZEJ DZIUK, reżyser, dyrektor Teatru im. Witkiewicza w Zakopanem.

Andrzej Dziuk [na zdjęciu] - dyrektor zakopiańskiego Teatru Witkacy odebrał w ubiegłym tygodniu Doroczną Nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za zasługi dla kultury polskiej. Kilka dni wcześniej otrzymał nagrodę burmistrza Zakopanego. O fenomenie zakopiańskiego teatru, planach i marzeniach - z Andrzejem Dziukiem rozmawia Beata Zalot:

Dziś, po 21 latach istnienia Teatru Witkacego, nikogo już nie trzeba przekonywać o fenomenie tego teatru. Jak Pan myśli, co się złożyło na ten sukces, jakie elementy większej składanki? Ludzie? Pomysł? Odpowiedni moment? Moda na Witkacego?

- To jest jakaś tajemnica i niech tak zostanie. Oczywiście, rzecz w tym, żeby znaleźć się we właściwym miejscu i czasie. To spotkanie takich, a nie innych ludzi, którzy stworzyli ten zespół. To i Zakopane, i Witkacy. Młodzieńcze szaleństwo, determinacja. Ale suma tego wszystkiego nie zawsze daje taki sam wynik. Bez tego czegoś, co nazywamy tajemnicą, nie byłoby tego. Ilu wybitnych ludzi przecież próbowało stworzyć teatr w Zakopanem i się nie udało. Może dlatego, że budowali na gabinetach dyrektorskich? My zaczęliśmy od zespołu i budowania więzi z publicznością. Uzależniliśmy się od siebie wzajemnie. To wszystko musi być zapisane w gwiazdach. To także kwestia Ducha Świętego.

Poznałam wasz Teatr na początku lat 90. Byłam zachwycona spektaklami, waszym entuzjazmem i niezwykłym traktowaniem widza. Potem jakoś przestałam chodzić i byłam przekonana, że to wszystko musiało się w którymś momencie skończyć. Kiedy po dłuższej przerwie wróciłam, zostałam mile zaskoczona. Zobaczyłam ten sam entuzjazm, tę samą młodzieńczą fascynację, serdeczność, z jaką witacie każdego widza. Jak Wam się to udało?

Bardzo mnie cieszy, że pani to widzi.

Ale może to już tylko jakaś gra?

- To zawsze do jakiegoś stopnia wyrafinowana gra z samym sobą i widzem, przecież teatr to gra. Ale to jest pytanie o to, jak się teatr traktuje. Nie da się udawać na dłuższą metę. Jeśli ma się świadomość, że widz jest ważny, konieczny, to jest to naturalne zachowanie.

Pytam trochę prowokacyjnie, bo tak naprawdę tę niezwykłą atmosferę u was po prostu się czuje. To wynika z waszego myślenia o teatrze?

- To związane jest z czymś głębszym - z tym, jak definiuje się człowieka, jak się o nim myśli. Czy jako o sumie atrakcyjnych cech i wtedy to jest jakaś policzalna wielkość, coś, co starcza na bycie razem przez dwa, może trzy sezony. Czy traktuje się człowieka w kategoriach mistycznych - jako nieograniczoną, niepojętą tajemnicę. Moment, że potrafimy się zaskoczyć, jest nieskończony. Druga sprawa to dynamika. Człowiek się rozwija, zmienia, człowiek to ruch. Jako reżyser czuję się odpowiedzialny za rozwój zespołu. Staram się tak dobierać repertuar, tak obsadzać role, żeby każdemu dawać coraz trudniejsze zadania, żeby mogli zaskakiwać samych siebie i nie poddawać się nudzie.

Słyszałam, że przygotowanie do każdego spektaklu to dla Pana rzecz święta, wtedy nic innego się nie liczy, staje się Pan despotą i dyktatorem. Wymaga Pan od innych takiego samego skupienia.

- Tu po prostu chodzi o właściwą hierarchię. Jeśli serio traktujemy siebie, widza, swoją pracę - to nie możemy pozwolić sobie na bylejakość, dekoncentrację, brak dyscypliny. Ja to traktuję w kategoriach odpowiedzialności. To poważne traktowanie spektaklu w kategoriach sacrum. To wymaga skupienia, koncentracji, niedocenianej dziś kontemplacji. Kontemplacja jest wsłuchaniem się w swojego daimoniona, w swój wewnętrzny głos. Przed spektaklem musi być ten moment kontemplacji, wyciszenia, który pozwala się prowadzić temu duchowi.

Rozmawiając z Panem, zaczynam rozumieć istotę tych słynnych, ale i owianych mgłą tajemnicy rozmów za zamkniętymi drzwiami w trakcie przygotowań do każdego spektaklu.

- Tak, są takie istotne rozmowy, poprzedzające próby. Ale reszta niech nadal pozostanie tajemnicą.

Tego witkacowskiego skupienia na sztuce Pan uczy innych, czy oni już z tym przychodzą?

- To jest proces docierania się, okres próbny, podczas którego sprawdzamy się. Nie zawsze kończy się przyjęciem tej osoby do zespołu. To jest jak z orkiestrą symfoniczną - nikt nie może fałszować, to jest właśnie ta jedność w wielości.

Wśród polonistów, literatów, aktorów krąży wiele legend i anegdot na temat działalności ducha Witkacego. Czy wy czujecie obecność Witkacego, opiekę?

- Faktem jest, że w tym budynku teatru straszy. Niektórzy nie mogą tu mieszkać. Ale jest to przyjazny duch, nie trzeba się go bać. Straszy, żeby być czujnym. Jesteśmy święcie przekonani, że jest tu duch Witkacego. Mamy na to wiele przykładów, ale nie chcę o tym mówić, by nie sprowadzać tego do kolejnej anegdoty - Witkacy jest już obciążony wystarczającą liczbą tego typu żartów.

Te ostatnie nagrody to na pewno pozytywny sygnał, bo wszyscy pamiętamy, że w ciągu tych 21 lat nie zawsze byliście doceniani przez władze. Borykaliście się z wieloma problemami. Czyżby w końcu coś drgnęło?

- Nagroda burmistrza to ważny dla nas znak, docenienie naszej pracy, sygnał, że jesteśmy miastu potrzebni. Ważne dla zespołu, naszych przyjaciół, wszystkich, którzy nam zawierzyli i przychodzą na nasze spektakle.

A czy deklaracje marszałka województwa, złożone podczas waszych lutowych urodzin, a dotyczące remontu budynku teatru, przełożyły się na jakiś konkret?

- Remont i modernizacja teatru zostały już wpisane w plan inwestycyjny na lata 2006-2008. Jeszcze w tym roku ma powstać projekt i mają być ogłoszone przetargi. Prace zaczną się w 2007 r. To 100-letni budynek, jego stan jest skandaliczny, przez 21 lat teatr był niedofinansowany, zanim zmieniono dach, przez lata woda lała się po ścianach, czego efektem jest dziś zagrzybienie obiektu. Wierzę mocno, że marszałek Sepioł dotrzyma obietnicy i nasz teatr wraz z jego otoczeniem za dwa lata będzie wyglądał inaczej, będzie nowocześniejszy w sensie technicznym.

Czy te prace remontowe, planowane już w przyszłym roku, oznaczają przerwę w waszej pracy?

- Być może przez jeden sezon duża scena zostanie wyłączona z eksploatacji. Będziemy dużo jeździć. A oprócz tego szukamy miejsc w Zakopanem, poza Chramcówkami, gdzie moglibyśmy niektóre spektakle zagrać.

Ten remont to wielkie Pana marzenie, ale pewnie nie jedyne?

- Realizuje się już kolejne moje marzenie - płyta DVD z obszernymi fragmentami kilku naszych spektakli, a do tego suplement - płyta z naszymi pierwszymi legendarnymi spektaklami. Wszystko ma być gotowe już w lipcu. Kolejne wielkie nasze marzenie, które się realizuje, to 2-płytowe wydanie z muzyką teatralną Jerzego Chruścińskiego, które ma być gotowe do końca września.

Życzę więc, żeby te wszystkie marzenia po prostu się spełniały.

- A czy korzystając z okazji, mogę pozdrowić wszystkich czytelników i zakrzyknąć do nich "hej"? Cieszę się, że w tym demonicznym Zakopanem istnieją takie zjawiska, jak mój ukochany Teatr Witkacego, ale i istotne bardzo zjawisko, jakim jest Tygodnik Podhalański. Gratuluję i trzymam kciuki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji