Artykuły

Białystok. Sens BTL. Współczesność i klasyka

"Brak sensu. Aniołek, Żyrafa i stołek"? Fraza brzmiąca jak dziecięca wyliczanka rzeczywiście zdaje się nie mieć sensu, a jednak ma go mnóstwo. Spektakl z 2014 roku, pod takim - absurdalnym na pierwszy rzut oka tytułem - powraca w kwietniu na scenę Białostockiego Teatru Lalek.

I dobrze, bo to bajka z gatunku, na której dobrze bawi się i sześciolatek, i jego mama, i babcia.

"Brak sensu" to też jeden ze spektakli, które w BTL wyznaczają wyraźny nurt Nowej Dramaturgii. Teatr przejrzyście ów podział podkreśla na stronie internetowej. Już na etapie przeglądania repertuaru, po ustawieniu specjalnego filtra, widzowie mogą wybrać, czy chcą obejrzeć spektakl w kategorii BTL Klasyka, czy też BTL Nowa Dramaturgia. Są też dodatkowe kategorie jak BTL OFF, Debiut czy Scena Propozycji. Jednak i one mają swoje miejsce w repertuarowym zawieszeniu między klasyką a współczesnością. Jest to zestaw o tyle unikalny, że zarówno przedstawienia opierające się na klasycznych tekstach, czy tych stworzonych w ostatnich kilku latach, bardzo często wykorzystują lalki, teatr formy i przedmiotu.

Kto słyszał, by klasyczną sztukę Fredry - o miłosnej strategii, manipulacjach, zalotach i zerwaniach - przedstawić w lalkowym wariancie? Klasyka zagrana jawajkami to ciągle rzadkość na polskiej scenie. A jednak aktorzy BTL, w ramach aktorskiego projektu, wraz z przyjaciółmi z teatru postanowili przenieść w lalkowy świat fredrowskie "Śluby panieńskie" z 1832 roku. Efekt okazał się zaskakująco dobry: powstał spektakl lekki, dynamiczny, pełen ciekawych rozwiązań graficznych.

Klasyczny kapelusz

Klasyki w BTL jest sporo, często podanej dość przewrotnie - to choćby historia Romea i Julii ("Montecchi i Capuletti), znane baśnie ("Piękna i Bestia", "Cudowna lampa Aladyna", "Czerwony Kapturek"), czy poruszająca opowieść o surowości natury i śmierci polarników - "Biegun" na podstawie Nabokova) oraz "Słomkowy kapelusz" - sztuka Eugene Labicha z XIX w.

Na drugim końcu mości swoje miejsce w repertuarze wspomniany "Brak sensu. Aniołek, Żyrafa i stołek" W porównaniu z blisko 150-letnim tekstem Fredry, czy znanymi od ponad wieku baśniami "Brak sensu" to malec w powijakach. Powstał zaledwie kilka lat temu, pod piórem znakomitej bajkopisarki, rezydującej w BTL - Marty Guśniowskiej. To mistrzyni bajek dla całej rodziny - pełnych prostoty, mądrości, humoru i czułości do bohaterów. Każda kolejna sztuka, którą Guśniowska produkuje, to gwarantowany sukces. Takie są m.in. jej bajki dla "najnajów" (czyli jeszcze raczkujących) - "Karmelek", "Pan Brzuchatek", "Misiaczek". I taka jest też jej sztuka - tym razem dla nieco starszych dzieci - "Brak sensu". To historia o Aniołku, który stracił sens życia, a jego marudzenie to dopiero początek kłopotów: domek anielski się rozpada, szef wszystkich szefów do nieba wpuścić nie chce, w świat wysyła i sensu szukać każe. Twórcy uczą, śmieszą, czarują. I to tak, że wielu maluchów po tych spektaklach najchętniej wlazłoby jeszcze na scenę, zajrzało w zakamarki anielskiego mieszkanka, dotknęło dżungli.

Świeżynki i nowinki

BTL sięga też po współczesnych zewnętrznych dramaturgów i cały czas udowadnia, że lalkami, formą i przedmiotem można zagrać też współczesne dylematy. Teatr bierze na warsztat sztuki - świeżynki. A czasem przenosi na deski teatru (i autorsko przetwarza) teksty, które nie mają jeszcze polskiego tłumaczenia. Ten drugi przypadek to choćby ostatnia premiera BTL (również grana w kwietniu) - "Virginia Wolf". To opowieść o depresji dzieci i sile siostrzanej miłości, która pozwala przetrwać, zrealizowana na podstawie niewydanej jeszcze w Polsce obrazkowej książki Kanadyjczyków. Ten pierwszy przypadek to zaś choćby "Cyber Cyrano". Dekadę temu sztukę napisał Węgier Istvan Tasnadi. Błyskawicznie odniosła sukces na Węgrzech, dwa lata temu ukazała się w Polsce. A przed rokiem - trafiła na deski BTL. To rzecz niezwykle aktualna, dotykająca kwestii manipulacji przez internet drugim człowiekiem. Jak na cybernetyczny śmietnik przystało, na scenie oglądamy - zagrane lalkami - wybebeszone komputery, układy scalone, zwoje kabli.

Dużym wyzwaniem i nowinką we współczesnym repertuarze BTL okazała się też szalona komedia oparta na broadwayowskim musicalu "Little Shop of Horrors" i znana też z filmu "Krwiożercza roślina" (w teatrze do zobaczenia w kwietniu). Białostocki teatr to pierwszy polski teatr, który dostał licencję na wystawienie spektaklu. Niespodzianką jest też postać reżysera, który sztukę zaproponował - Michaela Vogla, zaprzyjaźnionego z BTL wybitnego lalkarza, znanego głównie z autorskich spektakli i współpracy z niezależnymi kompaniami. Ale niekoniecznie z pracy w zawodowym teatrze. Choć więc Vogel, mistrz animacji, swoje spektakle pokazywał w BTL kilkakrotnie, wraz grupą Coincidentia i aktorami BTL stworzył spektakl "Faza Rem Phase", to jednak był to inny, bo koprodukcyjny model pracy. W końcu dał się namówić na reżyserię bezpośrednio w miejskim teatrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji