Artykuły

Wzruszenia i wspomnienia. Po jubileuszu 70. urodzin Stefana Chwina

11 kwietnia skończył 70 lat. Max, Max Lars, Piotr Zdanowski - to jego pseudonimy artystyczne. Gdańszczanin, powieściopisarz, eseista, profesor i wykładowca uniwersytecki w jednej osobie, autor książek krytycznych i historycznoliterackich, a także rysownik. Stefan Chwin - bo to o nim mowa, w piątkowy wieczór 26 kwietnia w Dworze Artusa w Gdańsku świętował jubileusz swoich 70. urodzin - pisze Magdalena Raczek w portalu Trójmiasto.pl.

W pięknych wnętrzach Dworu Artusa zgromadziło się pokaźne grono wielbicieli, czytelników, przyjaciół i znajomych, jak również przedstawicieli mediów i gdańskiego środowiska związanego z kulturą i nauką. Niestety, wielu gości musiało spędzić tę ponaddwugodzinną uroczystość na stojąco, ponieważ zabrakło dla nich miejsc siedzących.

Imprezę otworzył i prowadził przedstawiciel organizatorów - Jarosław Zalesiński, dyrektor Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej. Wydarzenie rozpoczął zaś występ gdańskiego zespołu wokalno-instrumentalnego - Cappella Gedanensis, który zadbał o oprawę muzyczną w trakcie całego wieczoru. Jak się dowiedzieliśmy z podziękowań jubilata na koniec imprezy, zespół ten jest bardzo ceniony i darzony wyjątkową estymą przez pisarza. Wystąpienie to stanowiło zatem swego rodzaju prezent dla profesora od organizatorów.

Jako pierwszy zabrał głos wicemarszałek województwa pomorskiego - Wiesław Byczkowski, który w imieniu marszałka województwa - Mieczysława Struka wręczył jubilatowi medal "za odwagę bycia mistrzem w czasach bez autorytetu". Następnie przemawiała prezydent Miasta Gdańska - Aleksandra Dulkiewicz, która podkreśliła, że "wielkim honorem dla Gdańska jest mieć takiego obywatela", jakim jest Stefan Chwin. Prezydent przywołała również swoje wspomnienia z czasów licealnych, gdy spotykała profesora w komunikacji miejskiej, ale ani ona, ani nikt inny nie ośmielał się do niego podchodzić.

- Dziś też czuję się onieśmielona - mówiła Dulkiewicz. - Nie wiem, czy sprowadził pana do Gdańska palec boży, tajemnicza ręka czy ślepy los. Stało się najlepiej, jak mogło się stać dla tożsamości nas - gdańszczan, dla pamięci, dla wspólnoty, dla literatury i dla nauki. Trudno uwierzyć, że świętujemy twoje siedemdziesiąte urodziny, zdajesz się bowiem być wieczny, jakby poza czasem.

Jubilat otrzymał Nagrodę Prezydenta Miasta Gdańska, jednak - jak zażartowała Dulkiewicz, odnosząc się do jednej z książek pisarza - nie był to "Złoty pelikan". Pamiątkę w postaci symbolu miasta w imieniu Agnieszki Owczarczak - Przewodniczącej Rady Miasta wręczyła Chwinowi radna - Anna Golędzinowska, przywołując słowa Pawła Adamowicza, że autor "Srebrzyska" jest "gdańskim skarbem". Wspomnienia związane ze śp. prezydentem powracały zresztą podczas wydarzenia kilkukrotnie.

Następnie odczytany został list, który nadesłała profesor Anna Nasiłowska, Prezes Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.

- Wszyscy wiele myśleliśmy w ostatnim czasie o Gdańsku, a złożyły się na to tragiczne wydarzenia i niepokojące zjawiska, które dotyczą całej Polski. Gdańsk jest jednak miastem nadziei i pokoju. Stefan Chwin jest pisarzem, który wielokrotnie opowiadał o przeplataniu się tragizmu i nadziei. To on - w "Krótkiej historii pewnego żartu" i jeszcze bardziej w powieści "Hanemann" i w kolejnych utworach zdołał przerzucić most między przeszłością Wolnego Miasta Gdańska a nadzieją na wolność w polskim Gdańsku. To nieprawda, że nowe czasy potrzebują tylko biznesmenów, nie intelektualistów. Potrzebują niezależnego sądu bardziej niż kiedykolwiek, nawet jeśli nauki pisarzy i intelektualistów bywają gorzkie - pisała Nasiłowska.

Z kolei laudację dla jubilata przygotował literaturoznawca, prof. Andrzej Zawada z Uniwersytetu Wrocławskiego, znawca twórczości pisarza. Odczytał ją w imieniu autora, który nie mógł być obecny osobiście na spotkaniu, Jarosław Tyrański, aktor Teatru Wybrzeże.

- Sztuka uwodzenia - tym jest literatura według Stefana Chwina. Literatura ma mieć wdzięk, uwodzicielski czar, powinna roztaczać tajemniczy i zniewalający urok. "Bo w nieszczęściu potrzebny jakiś ład czy piękno" - te słowa poety Stefan Chwin uznaje za swój artystyczny manifest. Nie jest przypadkiem, że słowo "piękno" to jeden z kluczy do tej twórczości. Nie tak dawno zobaczyliśmy je w tytule kolejnego eseju autobiograficznego "Zwodnicze piękno" - pisał Zawada.

To właśnie na temat piękna traktował wykład ilustrowany slajdami, który zaraz po laudacji wygłosił bohater wieczoru. Wykład, mimo że publikowany był wcześniej przez "Tygodnik Powszechny", w oryginale nosił tytuł "Czy piękno jest po stronie Dobra, Wolności i Demokracji?".

- Miliony turystów zachwycają się budowlami, które zostały zbudowane z ludzkiego bólu i krwi, a dzisiaj królują ornamentem pięciu gwiazdek na liście dziedzictwa kulturowego UNESCO, ku radości roześmianych wycieczek szkolnych i pogodnych emerytów z Niemiec i Japonii. British Museum pełne jest cennych przedmiotów zrabowanych w Indiach, Egipcie i Grecji. Czy ktoś kiedykolwiek zapłacił ludom Afryki za rabowane przez stulecia szlachetne gatunki drewna - mahoń, heban, palisander - z których zbudowano piękno Wersalu, Zamku Królewskiego na Wawelu i pałacu Buckingham? Piękno, ból i krew - nierozerwalna jednia na ziemi? - pytał retorycznie w trakcie przemowy Chwin.

- W porównaniu z ohydnymi klocami z betonu, aluminium i szkła, które budowane są teraz pośrodku Warszawy, Pałac Kultury jest arcydziełem architektury, chociaż niesie w sobie okropną pamięć przemocy i zbrodni. Ci, którzy chcą go zburzyć, swoją małostkowością przypominają Polaków, którzy po 1918 roku zburzyli piękną, ogromną cerkiew - sobór św. Aleksandra Newskiego, który stał pośrodku dzisiejszego placu Piłsudskiego, dawniej placu Saskiego, zamiast go wspaniałomyślnie przerobić choćby na Muzeum Polskiej Niepodległości. Piękna to była cerkiew i cóż by się takiego stało, gdyby istniała do dziś, ale rozbito ją młotami w pył w patriotycznej zemście za rozbiory i Sybir. Potęga smaku? Ach, Boże drogi... Jeśli się nie może dosięgnąć pięścią dalekiego sprawcy, to się rozbija talerze we własnej kuchni - konstatował pisarz.

Na koniec odbył się panel dyskusyjny - "krótkie starcie publicystyczne", zatytułowane "Pytania, których Stefan Chwin jeszcze nie usłyszał". Po jednym pytaniu zadali jubilatowi dziennikarze, którzy przeprowadzali onegdaj z nim wywiady: Grzegorz Wysocki, Marek Górlikowski, Barbara Szczepuła, Roksana Jędrzejewska-Wróbel, Maciej Wróblewski, Robert Walenciak oraz Jarosław Zalesiński. Padło pytanie o Marię Janion, o role społeczne (pisarz, wykładowca, mąż, ojciec), zapytano o ulubioną formę pisarską (esej czy powieść?), o książki nieprzeczytane oraz o Gdańsk i jego obecność w twórczości pisarza. Na wszystkie pytania jubilat odpowiadał krótko, zwięźle i z humorem, co zdecydowanie odciążyło patetyczny klimat imprezy.

Ostatnim akcentem wieczoru była prezentacja nowego, kolekcjonerskiego wydania powieści "Hanemann", przygotowanej przez wydawnictwo Tytuł oraz wydawnictwo Oficyna Gdańska. Pierwszy egzemplarz z rąk prezes Agaty Biały otrzymał jubilat. Książka zawiera zdjęcia wybrane przez państwa Chwinów. Publikację można było nabyć po zakończeniu spotkania.

- To wszystko, co dzisiaj przeżywam, jest jak sceny ze snu. Przypomina mi się 7-letni chłopiec, który chodził ulicą Długą i patrzył z podziwem na Dwór Artusa, i w najśmielszych przewidywaniach nie pojawiła się taka scena, w której w tej chwili uczestniczę i która jest jedną z najpiękniejszych scen mojego życia. A to wszystko dzięki państwu i dzięki państwa obecności, ponieważ ja tutaj widzę na tej sali osoby, które są wzorami z moich powieści - dziękował na zakończenie jubilat.

Wydarzenie zostało zorganizowane przez Miasto Gdańsk, Wojewódzką i Miejską Bibliotekę Publiczną oraz Nadbałtyckie Centrum Kultury.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji