Artykuły

Z Teatru

TEATR WODEWIL: "Hrabina z Tabariny", operetka w 3 aktach L Jacobsona i R. Bodanzky'ego. Przekład K. Toma. Muzyka R. Stolza.

Zaczyna się to awanturką hrabiny Coletty Planterose w dansingu, w Montmartre z pięknym marynarzem, Alfredem Dupareil, a kończy - szczurem uczuciem, które łączy tę parę, szukającą się (na słowo wierzymy autorowi libretta) od dawna...

Na tej dość pospolitej kanwie misternie narysowano cały szereg epizodów, ujętych w klamrę nie bez dowcipu napisanego libretta, zilustrowanego melodyjną i miłą, acz mało oryginalną i nieco szablonową muzyką twórcy "Za dawnych, dobrych czasów".

Popularny autor "Salome" rozsnuł pomiędzy wierszami tekstu sporo melodii, piosenek, scen tanecznych. Związano to wszystkie jednak melodją zbyt słabym węzłem. Węzeł ten należałoby wzmocnić, ścieśnić. Operetka zyskałaby na tem niewątpliwie: muzyka wydałaby się wtedy piękniejszą i łatwiejszą do zapamiętania, bardziej wyrazistą, a akcja nabrałaby większej zwartości większego rozpędu. I mielibyśmy widowisko o wiele krótsze, a więc nie nużące.

"Hrabinę z Tabarin'u" grano w Wodewilu z tą starannością, jaka jest cechą charakterystyczną zespołu artystów sceny wodewilowej. Role były opanowane pamięciowo doskonale, orkiestra sprawiała się wybornie pod wodzą wysoce utalentowanego kapelmistrza, p. Feliksa Kochańskiego. Reżyser Zaremba zdołał tchnąć życie w sceny zbiorowe, umiejętnie naszpikował tekst scenami choreograficznemi, wkładkami śpiewnemi, stworzył, podłość pod każdym względem dobrą. Mimo dłużyzny antraktów i dłużyzny samej operetki, zdołano szczęśliwie uniknąć - nudy.

Operetka Stolza zbudowana jest w ten sposób, że napięcie akcji nie słabnie w miarę rozwoju wypadków na scenie, lecz potęguje się. Dlatego akt drugi (finał zwłaszcza) i akt trzeci, są o wiele lepsze i bardziej zajmujące niż sama ekspozycja.

Z wykonawców na pierwszym planie należy postawić p. L. Rogińską. Utalentowana artystka grała z werwą, humorem i naturalnym wdziękiem, traktując rolę po aktorsku bez zarzutu, śpiewała, zaś bardzo ładnie, zyskując zasłużone oklaski. Sceny miłosne z nadto może sentymentalnym kochankiem, porucznikiem marynarki (odtwarzał go p. Miłosza, kładąc nacisk na uczuciowy podkład roli) wypadły pod względem wokalnym najlepiej.

P. Redo byłby świetnym prymasem cyganów Miszką Keleti, gdyby nie rzępolił tak na skrzypcach. Osiąga to wprawdzie efekt komiczny w całej pełni, ale razi cokolwiek. Humor Redy, jego temperament, werwa dadzą sobie radę z wybornie ujętą rolą i bez tego efektu.

Rolę Etelki wykonała p. Relewicz-Ziembińska. Tańczyła z tupetem tancerki węgierskiej, przekonywując skutecznie publiczność o wpływie pląsających nóżek na serce starego magnata, którego karykaturę z kilku rysów dobrze podpatrzonych ulepił p. Bielicz. Bardzo dobrą figurę, komiczny w wyrazie, stworzył p. Zaremba.

Przekład tekstu staranny i umiejętny. Tańce podobały się ogólnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji