Artykuły

Łaźnia Nowa: Laboratorium współuczestnictwa

Tam, gdzie trafiają, pozostawiają swoją energię. Życie poświęcili teatrowi, z którym peregrynują przez dzielnice Krakowa. Zaczynali na Kazimierzu, wrócili do Nowej Huty by stworzyć Teatr Łaźnia Nowa, w którym współpracują z lokalnymi mieszkańcami oraz najwybitniejszymi polskimi artystami. Małgorzata i Bartosz Szydłowscy - para, którą połączyła sztuka oraz szalona wizja zmieniania świata według zasady "myśl globalnie, działaj lokalnie" - o krakowskich twórcach pisze Jakub Wydrzyński w miesięczniku Kraków.

Spoglądamy przez okno sali prób na drugą stronę szkolnego podwórza. Z lewej strony boiska, za nimi Zalew Nowohucki, z prawej strony budynek Zespołu Szkół Elektrycznych nr 2, przed nami opuszczone skrzydło szkoły, w którym już za rok otworzy się Dom Utopii. Małgorzata Szydłowska, scenografka i producentka, zastępca dyrektor Teatru Łaźnia Nowa, opowiada mi o planowanych projektach Łaźni: - Chcemy stworzyć miejsce lokalnego dialogu i nauki współdziałania, miejsce warsztatów, społecznego uniwersytetu oraz miejsce rezydencji artystycznych, do których będziemy zapraszać twórców działających w dialogu z przestrzenią Nowej Huty. Sztuka będzie tylko jednym z narzędzi. Budynek zapewni bazę warsztatową, wystawienniczą i rezydencyjną. Dom Utopii - Międzynarodowe Centrum Empatii będzie żyć i promieniować ideami zaufania, otwartości, czyli tym, czego tak bardzo brakuje w naszym społeczeństwie.

Patrzymy na rozwijającą się przestrzeń twórczą, stojąc w miejscu, które obrosło cudzą i własną historią. Można powiedzieć, że teatr kolonizuje szkołę, lecz to raczej bardzo udana symbioza. W sensie symbolicznym od prawie dwóch dekad artyści przeprowadzają opuszczone budynki w nowe czasy i nowe wyzwania. Twórcy Łaźni pojawili się tu w momencie, gdy nieczynne pomieszczenia szkolne czekały na nowego gospodarza. Placówka, która kiedyś oddała swoje warsztaty, dziś przekazuje nieczynne skrzydło przy hali gimnastycznej.

PERFORMUJ I PARTYCYPUJ

Nie od razu Kraków i nie od razu Teatr Łaźnia Nowa zbudowano. Ta droga zaczyna się w połowie lat 90., kiedy Małgorzata i Bartosz Szydłowscy postanawiają sprzedać mieszkanie i zaczynają remont dwóch pomieszczeń przy ul. Paulińskiej z przeznaczeniem na mieszkanio-pracownię oraz scenę dla działań Stowarzyszenia Teatralnego "Łaźnia" (1995-2004). Dziś większość teatromanów kojarzy ten adres z Teatrem Barakah, w którym występują między innymi aktorzy Teatru im. J. Słowackiego w Krakowie, artystycznie kierowanego przez Bartosza Szydłowskiego. Gdy w roku 2005 stowarzyszenie szukało nowej siedziby, przyjazną przystanią okazała się Nowa Huta, gdzie wychował się Bartosz. Chciałoby się rzec, że artysta wrócił na "stare śmieci", lecz Szydłowscy nie spoczywają na laurach. Jak podkreśla reżyser:

- To jest proces. Praca wymagająca nieustannej uwagi. Po piętnastu latach zaczynam dzień i zadaję sobie pytania: "Po co robisz teatr?", "Dlaczego w Nowej Hucie?", "Jakie są twoje cele?", "Do kogo mówisz?". Moment, w którym przestajemy pytać, to koniec tego projektu. Pod tym względem jestem taki sam jak na początku tej drogi.

Czternaście lat temu warsztaty huczały od maszyn remontowych. Gdy rozpoczynano prace adaptacyjne, w budynku funkcjonował jeszcze punkt napraw stolarski, zakład elektryczny, związek gołębiarzy oraz hodowla szynszyli. Cały gmach teatru przez wiele lat po adaptacji przesiąknięty był jeszcze zapachem przemysłowych smarów i olejów. Mieszkańcy Nowej Huty oraz ekipa Łaźni oswajali się stopniowo, przełamując pierwsze lody. Jak opowiada Małgorzata Szydłowska, nigdy nie nastąpiło oficjalne otwarcie całego budynku:

- Nie byliśmy na to organizacyjnie i finansowo gotowi, otwieraliśmy po kawałku kolejne przestrzenie. Przez cały sezon realizowaliśmy projekty, a w wakacje zaczynaliśmy następną przebudowę. Pierwsze pięć lat właściwie stąd nie wyjeżdżaliśmy, bo w hałasie remontów wykuwały się idee i planowaliśmy nowy repertuar. I chyba dobrze, że nie weszliśmy tu z inwestycyjnym impetem. Uniknęliśmy błędów i politycznej pompy. Dzięki temu udało się zbudować relację bardziej bezpośrednią i tym samym bardziej wiarygodną. Unikaliśmy słowa "teatr", żeby pierwszym skojarzeniem nie była prezentacja i przedstawienie, ale spotkanie. Ludzie żartobliwie pytali, ile kosztuje kąpiel w Łaźni, ale jednak nas akceptowali. Zaczęliśmy od zaproszenia ich do rozmów, by zobaczyli, że nie narzucamy im jakiejś odgórnej narracji. Z takich spotkań rodziły się pierwsze spektakle.

Bartosz dodaje: - Chcieliśmy dać do zrozumienia, że jesteśmy tu dla nich, że przychodzimy i mówimy: "Wysłuchamy was. Wysłuchajcie nas". Instytucja kultury w konkretnym miejscu powinna być laboratorium rzeczywistości, miejscem, w którym się nasłuchuje zamiast ustalać z góry, co komu jest potrzebne. Ludzie wybierają festyny disco-polo, gdy nie mają żadnej innej oferty kulturalnej. Kiedy wejdzie się w dialog i rozbudzi ludzką ciekawość, można proponować projekty ambitne i mówiące o sprawach ważkich.

W tworzonej instytucji Szydłowscy zaproponowali zarówno model instytucji i jej współbrzmienia z otoczeniem, ale też nową formę produkcji teatralnej, opartą na grantach i projektach. Dekadę temu byli pionierami kultury partycypacji w polskim teatrze. Spektakle z udziałem profesjonalistów i chórem ludzi bez przygotowania artystycznego, aktywizacja seniorów czy wykorzystywanie świadectw Historii Mówionej dopiero pączkowały na zawodowych scenach. Krytycy początkowo zarzucali im, że angażując amatorów, tracą na walorze. Twórcy Łaźni mieli jednak inne zdanie:

- Nigdy nie czuliśmy, że coś tracimy - mówi Małgorzata. - Zapraszanie ludzi do projektów spowodowało, że wytworzyliśmy inny język opowieści. Język wówczas jeszcze mało popularny w teatrze. Recenzenci nie wiedzieli, co z tym począć. Łączyliśmy dwa światy, bo na ich styku rodziła się niepowtarzalna energia. Nie przeszkadzała nam ta chropowatość. Wolimy to, co chropowate od tego, co wygładzone.

POTENCJAŁ LOKALNOŚCI

Idea Łaźni pojawiła się w czasie przemian. Polska po roku 1989 zaczęła mówić językiem lokalnym. Ludzie związani z teatrem i kulturą niezależną inicjowali działania związane z tożsamością Małych Ojczyzn. Instytucje takie jak Ośrodek Pogranicze w Sejnach, Ośrodek Praktyk Teatralnych w Gardzienicach, Brama Grodzka - Teatr NN w Lublinie, Stacja Wolimierz, Towarzystwo Wierszalin w Supraślu rozwijały wielokulturowość oraz tożsamość pograniczy. Ekwiwalentem takich działań w Krakowie były kolejne edycje Festiwalu Kultury Żydowskiej na Kazimierzu oraz artystyczne kolonie jak pierwsza Łaźnia, Kawiarnia Singer, Klub Alchemia. Kazimierskie doświadczenie Szydłowscy przenieśli do Nowej Huty. Pierwszym impulsem były pozytywne wrażenia z realizacji widowiska multimedialnego "Aleja Nadziei Odrodzenie" przygotowanego w roku 2004 w alei Róż. Rok później, gdy za namową radnego Ireneusza Rasia oglądali możliwe lokalizacje dla nowej placówki kultury, w hali warsztatów szkolnych Zespołu Szkół Mechanicznych na os. Szkolnym (obecny ZSE nr 2) Małgorzata poczuła, że znaleźli miejsce idealne dla dalszej działalności.

- Jestem z Nowej Huty, wychowałem się na osiedlu Piastów - mówi Bartosz. - Potraktowałem ten gest jako signum temporis, znak mojego osobistego rozwoju duchowego. Być może było tak, jak powiedziała mi jedna z sąsiadek: "Nadszedł czas, żebyś oddał to, co dostałeś od Nowej Huty". I tak wyruszyłem w tę podróż w głębokim przekonaniu, że ona mnie też rozwija.

Siedzibę Łaźni Nowej niełatwo namierzyć w gąszczu innych budynków. Organicznie wrasta w tkankę osiedla. Jest na wyciągnięcie dłoni, tak jak miejscowy zieleniak, kiosk czy park. Gdy Bartosz i Małgorzata zaczynali tu swoje działania, postawili na rozmowę i poznanie najbliższego sąsiedztwa. Do pierwszego spektaklu zatytułowanego "Mieszkam tu" (2004) w reżyserii Jacka Papisa poprosili o podarowanie przedmiotów, które miały opowiedzieć historię miejsca. Stało się to punktem wyjścia do powstania jednoaktówek autorstwa Jacka Papisa, Pawła Jurka, Pawła Sali, Radosława Dobrowolskiego, Małgorzaty Owsiany, Sławka Shuty, Mariusza Sieniewicza. Zbieractwo nowohuckich artefaktów pomogło im udomowić Łaźnię. Szafy, fotele, lampy z okresu PRL, monidła tak samo jak znalezione przy remoncie budynku tablice BHP, weszły w dialog z industrialną architekturą i stały się swoistym wyznacznikiem "vintage a'la Nowa Huta". Elementy codzienności pozwalały poczuć się tu bardziej jak we własnym salonie niż w typowym ośrodku kultury. Małgorzata tworząc projekt adaptacji warsztatów na teatr, jako główną zasadę przyjęła brak sceny i widowni bliski koncepcji teatru enwironmentalnego ("teatru otoczenia"). Dało to możliwość realizacji każdej konwencji czy aranżacji oraz pozwolić na oglądanie widowiska z każdej dowolnej perspektywy.

- W Łaźni spełnia się utopijna wizja instytucji kultury - mówi Bartosz. - Zaczyna się od pytania: co robić, by instytucja stała się punktem styku intuicji artysty i potrzeb społecznych. Co robić, aby rezonowała z energią miejsca, w którym powstaje. Stymulowała i katalizowała siły kreatywne wśród tych, którzy do tej instytucji przychodzą. To był punkt startu Łaźni oraz startu wielkiego marzenia o kulturze vita quotidiana, marzenia o wcieleniu symbolicznej narracji w życie dzielnicy, w to pozornie trudne blokowisko, zamknięte w swoich małych światach jak w "Dekalogu" Krzysztofa Kieślowskiego. Jeśli ma się zaufanie do ludzi i realizuje z pasją wyznawane idee, to nagle ta szarość zamienia się w kolor.

Historia i współczesność dzielnicy przynosiły tematy, zaś charakter sceny inicjował wzajemną wymianę energii. Zaczęły powstawać ważne spektakle środowiskowe w reżyserii Bartosza i w scenografiach Małgorzaty. W "Edypie. Tragedii sentymentalnej z Nową Hutą w tle" (2006) odtwórcą roli Koryfeusza oraz przewodnikiem i komentatorem historii był dwunastoletni podopieczny domu opieki społecznej, zaś członków chóru wyłoniono na podstawie ogłoszenia. Podczas prac nad widowiskiem młody aktor zaczął na oczach współpracowników dojrzewać wraz ze swoim bohaterem, wchodząc w relacje z reżyserem oraz z tekstem utworu. Był to silny moment zwrotny dla twórców i uczestników projektu. Poznani przy realizacji "Edypa" Cyganie z Nowej Huty stworzyli później wykonywaną na żywo oprawę muzyczną adaptacji "Krwawych godów" Lorki, czyli przedstawienia "Krwawe wesele - muzyczna opowieść o cygańskim sercu" (2007). Wystawiony na międzynarodowym festiwalu w Legnicy spektakl, który odwoływał się do symboliki cygańskich mitów o powołaniu świata, dawał też możliwość prezentacji kultury romskiej w przestrzeni miejskiej. "Fakir, czyli optymizm" (2011) na podstawie dramatu Mrożka wystawiany był w scenografii imitującej typowe nowohuckie mieszkania. Aktorzy prezentowali swoją codzienność niczym gospodarze poszczególnych mieszkań udostępnionych widzom do zwiedzania i przeżywania w intymnej przestrzeni. Każdy z tych projektów miał w sobie element ryzyka i nieprzewidywalności, często opierał się na autentycznych biografiach i wspomnieniach grających, ich wrażliwości oraz gotowości do odnalezienia się na scenie. W trakcie prób powstawały autentyczne więzi, kiełkowało zaufanie "lokal sów" do artystów, zawiązywały się pielęgnowane przez lata przyjaźnie między Łaźnią a mieszkańcami. Jak powtarza reżyser: "Jeśli ten teatr powstał, żeby uratować jedno życie, to warto go tworzyć".

Dziś Łaźnia to nie tylko teatr przez wielkie "T". Miejsce obrosło wieloma formami aktywności. Wykiełkowały tu innowacyjne działania społeczne, sportowo-piknikowe, prasowe - jak dzielnicowy magazyn kulturalno-społeczny "Lodołamacz", liczne współprodukcje z teatrami z Polski i zagranicy, legendarny serial teatralny "Klątwa" duetu Strzępka i Demirski, koncerty muzyki alternatywnej, przygotowane dla tej sceny spektakle Joanny Szczepkowskiej, Danuty Stenki, Krystiana Lupy. Wakacyjnym hitem okazał się cykl wydarzeń artystycznych, rekreacyjnych i rozrywkowych Bulwart Sztuki, działający w sezonie letnim nad Zalewem Nowohuckim. Debiutująca wmieście instytucja po trzech latach działalności w roku 2008 powołała do życia jedno najważniejszych międzynarodowych wydarzeń teatralnych w kraju - Festiwal Boska Komedia.

Łaźnia jest wciąż przestrzenią wolności i twórczych poszukiwań, dlatego przyciąga artystów proponujących odważne nowatorskie projekty. Wielkim sukcesem sceny na os. Szkolnym jest spektakl "Wszystko o mojej matce" w reż. Michała Borczucha, który w 2018 roku zebrał laury na najważniejszych festiwalach teatralnych w Polsce oraz indywidualne nagrody dla twórców: Paszport "Polityki" dla Michała Borczucha, Nagrodę im. Stanisława Bieniasza dla dramaturga Tomasza Śpiewaka, nagrodę aktorską dla Moniki Niemczyk na Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. Jesienią 2019 roku przedstawienie zostanie zaprezentowane w Chinach. W marcu 2019 na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu entuzjastycznie przyjęty został "Wieloryb. The Globe" (reż. E. Rysova) z wy-bitną kreacją Krzysztofa Globisza. "Wieloryb" to spektakl w procesie. Od premiery dzieła poświęconemu aktorowi zmagającemu się z afazją minęły już ponad dwa lata bogate w nowe dla całego zespołu doświadczenia.

CZAS PRÓBY

W roku 2017 ktoś postanowił zadać cios. Prokuratura postawiła Bartoszowi Szydłowskiemu zarzuty niegospodarności na prawie pół miliona złotych. Śledztwo oraz liczne kontrole zostały wszczęte w efekcie zawiadomienia radnego PiS działającego w komisji rewizyjnej. Sprawa ciągnęła się prawie dwa lata. Bartosz ustąpił ze stanowiska szefa teatru, pozostając dyrektorem artystycznym. W lutym 2019 "wobec braku czynu zabronionego" śledztwo przeciw dyrektorowi Łaźni zostało umorzone. Przy okazji tej afery Szydłowscy przekonali się, że przyjaciele Łaźni staną za nimi murem, nawet jeśli urzędnicy będą rzucali kłody pod nogi. Bronili ich nowohucianie towarzyszący im od początku działalności. Ludzie mający często inne sympatie polityczne, światopogląd, a mimo to czujący, że Łaźnia jest ich miejscem.

- Śledztwo umorzono, a przeprowadzony audyt wykazał wręcz, że zajmujemy drugie miejsce na liście wzorcowo prowadzonych publicznych instytucji kultury w mieście - mówi oczyszczony z zarzutów dyrektor. -To chyba o czymś świadczy. Nie licząc samej naszej pracy i poświęcenia przez te wszystkie lata. Życia całej naszej rodziny, które podporządkowane było rozwojowi tego dzieła na wszystkich płaszczyznach. Ale w sztuce chyba nie da się inaczej.

Ostatnie dwa lata zmieniły perspektywę patrzenia, zdystansowały do pewnych wyborów. Wcześniej wszystkie ważne decyzje były podyktowane rozwojem teatru. Szydłowscy mówili "My-Łaźnia". Jakby zostali ukarani za nadmierne zaangażowanie i utożsamianie się z tworzonym miejscem. Uświadomili sobie, że po 20 latach działalności funkcjonują w systemie, który nie przewiduje takiego "kuriozum" jak oni. Ochronił ich gest prezydenta, listy poparcia środowiska artystycznego oraz wielkie wsparcie nowohucian.

SZUKAJĄC TEGO, CO ŁĄCZY

Bartosz Szydłowski dziś oddycha z ulgą. Po raz pierwszy od dwóch lat nie musi skupiać się na oczyszczaniu się z zarzutów. Znów priorytetem jest teatr i nowe projekty. Współpracownicy zauważają przemianę w zachowaniu dyrektora. Mówią, że "wrócił stary Bartosz", uśmiechnięty, pełen werwy i pomysłów. Jego najnowszy autorski spektakl to "Wałęsa w Kolonos" z Jerzym Stuhrem w roli głównej. Przedstawienie ma wymiar symboliczny, bo powstawało w okresie, gdy ważyły się przyszłe losy Łaźni, a Polakom usiłowano odebrać kolejnego bohatera. Dyrektor postanowił znów zaprosić amatorów i stworzyć z nimi chór poszukujący porozumienia, wspólnego głosu wbrew burzy, którą ktoś postanowił rozpętać nad społeczeństwem. Celem projektu było zaktywizowanie Polaków w swoistym zgromadzeniu ludowym, by ocalić mit "Solidarności". Dziś, gdy już wiadomo, że Łaźnia wychodzi na prostą - przesłanie spektaklu, niczym promyk nadziei, idzie w świat. "Wałęsa..." został zaproszony do Ameryki Południowej oraz do Gdańska na obchody dwudziestolecia 4 Czerwca. Łaźnia Nowa działa i udowadnia, że szczerze tworzony teatr to miejsce spotkania i przeżycia, których próżno szukać gdzie indziej.

Pytany o podziały społeczne i artystyczne Bartosz Szydłowski przypomina, że w wielu projektach pracował z ludźmi o poglądach zarówno konserwatywnych, jak liberalnych, lecz coś zawsze ich scalało we wspólnym działaniu, niezależnie, czy był to "Wałęsa...", "Konrad maszyna" czy "Fakir..." -We wszystkim, co robimy, musimy szukać tego, co łączy - podkreśla. - To może brzmieć jak banał, ale najważniejsze jest, byśmy zawsze znajdowali wspólny mianownik. Jeśli to zrobimy, wszystko jest możliwe. Łaźnia to laboratorium nieustającego myślenia na temat obywatelskiego uczestnictwa. Myślenia o granicach indywidualizmu, o potrzebie rezygnacji z własnej pozycji, potrzebie dzielenia się swoim bogactwem, dorobkiem i świadomością. Nasza praca powinna służyć większej społecznej idei, jaką jest otwarcie i budowanie wspólnoty poprzez wzajemny szacunek i rezonowanie naszych myśli i energii.

***

Jakub Wydrzyński - człowiek wielu zawodów i pasji, kulturoznawca, wieczny doktorant, naturalizowany krakowianin, właściciel psa kawiarnianego Stolika.

Małgorzata Szydłowska - scenografka, zastępca dyrektora Teatru Łaźnia Nowa ds. produkcji teatralnych. Absolwentka scenografii w krakowskiej ASP. Autorka projektu adaptacji budynku warsztatów szkolnych na potrzeby Teatru Łaźnia Nowa. Projektowała scenografię do spektakli m.in. J. Opalskiego, B. Hussakowskiego, A. Figury, P. Waligórskiego, W. Rubina. Laureatka nagrody Centrum Scenografii Polskiej za nowatorstwo myśli scenograficznej w projektach do opery "Don Giovanni Mozarta" (1993) oraz indywidualnej nagrody za scenografię i oprawę plastyczną spektaklu "Wszystkie rodzaje śmierci" na motywach "Siddharthy" Hessego w reż. P. Passiniego (2009). W 2010 r. odznaczona Brązowym Medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".

Bartosz Szydłowski - reżyser, zastępca dyrektora ds. artystycznych Teatru Łaźnia Nowa, kurator programu artystycznego Teatru im. J. Słowackiego w Krakowie, absolwent filmoznawstwa (UJ) oraz reżyserii teatralnej (PWST). Pomysłodawca i twórca festiwalu teatralnego Boska Komedia. W 1996 r. założył Stowarzyszenie Teatralne "Łaźnia", niezależną scenę teatralną realizującą projekty społeczne i edukacyjne. W 2005 r. przeniósł swoją działalność do Nowej Huty, tworząc Teatr Łaźnia Nowa, jedną z najdynamiczniejszych instytucji w Polsce. Zrealizowane tam spektakle to m.in. "Edyp - tragedia sentymentalna z Nową Hutą w tle", "Krwawe wesele, czyli muzyczna opowieść o cygańskim sercu", "Moralność Pani Dulskiej, czyli w poszukiwaniu zagubionego kramu", "Przypadek" Krzysztofa Kieślowskiego. Szydłowski jest laureatem Nagrody im. J. Dietla oraz Złotego Lauru za mistrzostwo w sztuce i reżyserii. Nagrodzony Srebrnym Medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji