Artykuły

"Opera" jako zdarzenie

1.

Jest w sztuce teatru nurt - nazywany nie wiedzieć czemu ludowym - w którym "co innego się mówi, a co innego się robi". Na przykład mówi się, że człowiek powinien być uczciwy i cnotliwy, a ilustracją do takich pouczeń są akurat sytuacje mało uczciwe i mało cnotliwe. Tak dzieje się w angielskich tekstach o Punchu i Judy, podobnie to wygląda u F. Villona. Można się spodziewać, że w jarmarcznych budach na przedmieściach Augsburga. gdzie Bertolt Brecht oglądał "jesienne widowiska" oraz na estradzie K. Velentina, ludowego komika z Monachium - którego Brecht oglądał także - wyglądało to tak samo. Dlatego bez większego zdziwienia przyjmuję to, co w polskiej prapremierze "Opery za 3 grosze" odkrył Antoni Słonimski. Że, mianowicie, bohaterowie dramatu "obżerają się w naszych oczach", a "nam właśnie prawią morały". Natomiast z niewielkim zdziwieniem przyjmuję stwierdzenie pana Antoniego, że "tu nie ma żadnej krzywdy proletariackiej", a "są natomiast szumowiny, którym się dobrze powodzi".

Oczywiście, że są szumowiny: dziwki, gangsterzy, skorumpowani policjanci i do tego pażyrne towarzystwo wydrwigroszy kierowane przez wcielenie pażyrnośei, czyli przez właściciela firmy "Przyjaciel żebraka". Że to właśnie te szumowiny wyśpiewują w songach morały? No, cóż: drogowskaz jest po to, aby wskazywać drogę, ale nikt nie widział podobno takiego drogowskazu. który chodzi po wskazywanej przez siebie drodze. To po pierwsze. Po drugie: być może pan Bertolt Brecht chciał nam okazać "zły kolektyw i jego siłę uwodzicielską", a raczej kilka złych kolektywów u-wodzących blaskiem torsy, knajackiej romantyki, rozwiązłością burdelu i urokiem cwaniactwa. Co te "złe kolektywy" mają wspólnego z "krzywdą proletariacką"? Słusznie zauważył A. Słonimski, że żadnej krzywdy proletariackiej w "Operze" nie ma. a dlaczego "wyszedł mu pod piórem" ów problem, to ja nie wiem. chociaż się domyślam. Może już wówczas, prawie sześćdziesiąt lat temu, trudno było pogodzić widzenie Brechta - teoretyka teatru z odbiorem Brechta-praktyka teatru? Pisałem o tym problemie przed tygodniem.

2.

Przed tygodniem sygnalizowałem też główne zalety lubelskiej inscenizacji "Opery za 3 grosze". Podkreślałem walory nowego przekładu, a przede wszystkim zwartość i konsekwencję teatralnego widowiska, jakie wybudował na scenie Teatru im. J. Osterwy Andrzej Rozhin. I tu, po doświadczeniach z "Okrętem" S. Tyma, odnotować należy kwestie istotną. Mianowicie: A. Rozhin nie skreśla. Trzyma się tekstu, czy - jak kto woli - "idzie po tekście", co - być może - nie odpowiada niektórym widzom. Tym. którzy dali się zakazić poetyką teledysków i estetyką sztuki masowej, a raczej - szmiry masowej. Temu jej wydaniu, które rządzi się zasadą: połknij szybko, najlepiej z opakowaniem, i wypluj. Oczywiście, że paru rozsądnych krytyków wyrywa sobie z tego powodu resztki włosów z głów (bo są to raczej krytycy starszego pokolenia), błaga, by teatr pozostał teatrem i nie stał się barem szybkiej obsługi. Marginalnie wtrącę, że nadzieję budzi fakt, iż taki teatr, w którym uszanowanie tekstu dramatu idzie w parze z dbałością o sceniczny wyraz - znajduje coraz więcej zwolenników także w młodszej generacji. I reżyserów, i krytyków także.

Poszanowanie tekstu dramatu nie oznacza jednak niewolniczego przywiązania do wszystkich, zawartych w nim dyspozycji. I tak np. w "O-perze" "Pierwszy finał za trzy grosze" daje Brecht do Wykonania rodzinie pana Peachuma, a "Drugi finał za trzy grosze" Brecht rozpisuje na Macheath'a, Jenny Spelunkę, głos za sceną i chór. W lubelskiej inscenizacji wszystkie finały wykonywane są brawurowo przez chór złożony z Żebraków, Prostytutek i innych odtwórców ról. Doprowadzenie do sytuacji, w której każdy kolejny finał jest logicznym następstwem scenicznych zdarzeń, a nie sztucznym zabiegiem polegającym na ustawianiu finałów - wymagało, oczywiście, zabiegów na Brechtowskim tekście, ale nie polegało na skreślaniu tego tekstu. Tak samo tłumaczy się i uzasadnia logiką przedstawienia fakt, że to nie Polly wykonuje song "Jenny, narzeczonej pirata" (jak przewiduje to tekst, przynajmniej w przekładzie B. Winawera i B. Witek-Swinarskiej), lecz śpiewa go Jenny Spelunka.

Podobnych "odstępstw" od Brechta można wskazać w lubelskiej inscenizacji jeszcze kilka. Na przykład takie, które polegają na tym, że postaciom działającym w tłumie Żebraków, Prostytutek i w Sitwie A. Rozhin wynajduje (bądź wzmacnia) indywidualnie zadania, daje tym postaciom "twarz" i możliwość działania bez względu na to, czy tworzą plan drugi, trzeci czy n-ty. I to dzięki temu m.in. "Opera" na lubelskiej scenie nie jest seansem ukazującym jak literaturę przebiera się w sceniczny kostium, lecz teatralnym zdarzeniem zakomponowanym starannie w każdym szczególe, mającym swoją głębię. swój wyrazisty rytm i puls przebiegający przez całą 1 scenę. Tu dodajmy, bo dzisiaj nie jest to już weksel: A. Rozhin "w swoich "gongowych czasach", potrafił komponować scenę w obrazy pełne ruchu, ekspresji, plastycznej urody. Po latach pokazał, że umiejętności tej nić zatracił, lecz wydoskonalił ją. uszlachetnił i uczynił składową warsztatu dojrzałego twórcy.

3.

Wspomniałem przed chwilą, że w "Operze" reżyserowanej przez A. Rozhina nawet postacie z dalekich planów mają swoje indywidualne, uwyraźnione zadania. Im plan bliższy - tym ciekawsze wywiązywanie się z zadań postawionych przez tekst i przez reżysera. Jacek Gierczak (Matyjas), Jerzy Rogalski (Jakub Graba) Henryk Płacząca) wraz z resztą kompanii (Waldemar Starczyński, Jerzy Mędrkiewicz, Zbigniew Karapuda) tworzą Sitwę tyleż zabawnych, co niezwykle wyrazistych knajaków, a całą sekwencje wesela Mackie Majchra z Polly rozgrywają w sposób przydający tej sekwencji walor samodzielnej partii w tym koncercie, jakim jest "Opera". Co - zresztą - budzi niejakie zastrzeżenia, bo jest aż tak dobre, czego - zresztą - nie rozumiem, bo zastrzeżenia są nie moje.

W rolach pierwszoplanowych sytuacja nieco się komplikuje. Powód? Podwójna obsada. Macheatha zwanego Mackie Majcher gra Włodzimierz Matuszak i Józef Onyszkiewicz (gościnnie), Celię Peachum - Jadwiga Jarmuł i Nina Skołuba, Polly Peachum - Teresa Filarska i Hanna Pater, Lucy - Urszula Szydlik i Marzena Tokarska, Jenny Spelunkę - Joanna Morawska i Anna Swietlicka. Niezmiennie przy roli - wśród pierwszoplanowych - pozostaje tylko Piotr Wysocki (Jonathan Jeremiah Peachum), Włodzimierz Wiszniewski (Brown, szef policji londyńskiej), Henryk Gońda (Smith), Ludwik Paczyński (Konstabl), Krystyn Wójcik (Pastor Kimball) i Marek Milczarczyk (Felch).

Z tego bogatego rejestru ról dobrych i bardzo dobrych wybieram te, którym "Opera" zawdzięcza szczególnie dużo. Jest taką rolą niewątpliwie rola P. Wysockiego, który purytański kodeks i bezwzględność groszoroba przekłada na ruch i gest zimnego faryzeusza, a z tekstu wydobywa znaczenie zawsze trafione, zawsze celnie przylegające do rozgrywanej sytuacji. Jest taką rolą rola J. Jarmuł, która jest. na scenie nie tylko zapijaczoną jędzowatą mamuśką, ale także tą postacią, która samą swoją obecnością potrafi organizować sytuację na scenie. Kiedyś, w podobnych przypadkach, pisało się o magnetyzmie. Odmienne w wyrazie sylwetki. Polly budują H. Pater i PC Filarska. Ta pierwsza jest z dobrej komedii (np. w kapitalnej scenie pożegnania z Macheath'em. ta druga - z pastiszu pt. "Kochanka gangstera" Natomiast sam gangster - Mackie Majcher - jest raz plebejskim cwaniakiem (W. Matuszak), raz kandydatem na dżentelmena (J. Onyszkiewicz). No i są dwa wulkany temperamentu - U. Szydlik i M. Tokarska w roli Lucy oraz dwa upadłe, czarne anioły: J. Morawska i A. Świetlicka w roli Jenny Spelunki i Śpiewaczki podwórzowej. Jeżeli nie charakteryzuję bliżej zadań przydzielonych pierwszoplanowym postaciom, to z braku miejsca. Jeżeli nie piszę szerzej o fascynującej urodzie plastycznej widowiska i o kostiumach, które - każdy z osobna - zasługują na ukazanie ich zalet dopowiadających charakter postaci i współtworzących plastyczną kompozycję sceny, to też z tego samego powodu. Niech usprawiedliwi mnie tu przekonanie, że "Opera" będzie szła na lubelskiej scenie bardzo długo i będzie jeszcze okazja do dawania świadectwa. Życzę tego jej twórcom.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji