Śmiechem podszyty
"Mutabor" Mr Pejo's Wandering Dolls z Sankt Petersburga na XVI Festiwalu Malta w Poznaniu. Pisze Stefan Drajewski w Głosie Wielkopolskim.
Zatrzymują swój autobus na rynku, na placu. Rozkładają namiocik, sprzęt nagłaśniający i grają przedstawienie: mały cyrk, kabaret... Taki typ teatru proponuje Mr Pejo's Wanderning Dolls (Wędrujące Lalki Pana Pezo) z Sankt Petersburga.
Wczoraj na Rynku z minuty na minutę gęstniał tłum wokół placu gry. I niech żałują ci, którzy się spóźnili, bo Mr Pejo's Wanderning Dolls to nie jest zwykła grupa klaunów, którzy grają - jak kiedyś wędrowne trupy - po jarmarkach. Nie jest to też jednak zespół zabawowy, ludyczny... To teatr odnoszący się do tradycji barokowej, do karnawału weneckiego, baletu rosyjskiego i cyrku, ale takiego, w którym nie ma już zwierząt.
Artyści grają w zapierającym dech maskach i kostiumach. Opalizują one kolorami, są dowcipne, a przy tym wysmakowane Miny zwierząt oddają ich charakter. Przy tym naznaczone są piętnem sztuki barokowej, lekko przerysowane, wykrzywione, skarnawalizowane.
Jak w każdym cyrku mamy złego dyrektora i potulne zwierzęta akrobatów, tancerki... Tylko jedna z nich jest zbuntowana przeciwko dyktaturze szefa Co jakiś czas próbuje się mu przeciwstawić, ale po chwili potulnie wykonuje swoje zadania Przez godzinę niczym w kalejdoskopie oglądamy parady tygrysów, tresurę psów, woltyże-rów, żonglerów... Na arenie zjawiają się postaci fantastyczne, bohaterowie baletów klasycznych...
Artyści nieustannie prowokują publiczność, a także żartują z niej. Nie oszczędzają jej i strzepują na nią delikatnie pianę z tortów. Tortami obrzucają się między sobą tylko. Bufonada Mr Pejo's Wanderning Dolls z czasem wykrzywia się grymasem groteski. Świat cyrkowej błazenady przestaje śmieszyć, bo podskórnie widać, że pod powierzchnią śmiechu, kryje się ból, cierpienie i poniżenie człowieka przez drugiego człowieka Ale, jak w klasycznej bajce, dobro zwycięży. Buńczuczna tancerka uwalnia olbrzyma, a paskudny dyrektor cyrku nie ma już dłużej siły walczyć. Cóż, takie zakończenie częściej zdarza się w teatrze.