Artykuły

Witkacy o lataniu i chińskiej potędze

80 lat temu, po wejściu Sowietów do Polski, popełnił samobójstwo wybitny katastrofista, wizjoner, pisarz, malarz, filozof. Dziś ukazują się jego "Varia" - pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.

Witkacy pomimo licznych chorób i podeszłego wieku jeszcze przed 1 września 1939 r. zgłosił się do wojska, jednak został odprawiony z kwitkiem. A gdy wybuchła wojna, studiował mapy, śledząc zmiany na froncie.

Dramatyczny był 7 września, gdy pułkownik Umiastowski ze sztabu generalnego wydał przez radio rozkaz wszystkim mężczyznom, by opuścili Warszawę i udali się na miejsce nowej linii obrony na wschód od stolicy. Wybuchła panika i zaczął się exodus.

Witkacy wyjechał z Warszawy pociągiem razem z konkubiną Czesławą Oknińską. Wielokrotnie zgłaszał się do komisji wojskowych i był odsyłany z powodu braku broni. Mijał rozbite oddziały, w Brześciu przeżył bombardowanie i pożar miasta. W Jeziorach, u kolegi z carskiego wojska, na wieść o wkroczeniu Sowietów zdecydował o odebraniu sobie życia.

Perspektywa życia pod rządami radzieckich komunistów musiała być przerażająca, choć jeszcze bardziej obawiał się przyszłej potęgi komunistycznych Chin. Czesława Oknińska zażyła truciznę, a Witkacy żyletkami przeciął sobie żyły. Gdy ich znaleziono w lesie, on już nie żył.

Powtórny pochówek w Zakopanem w czasach PRL, gdy zamiast ciała artysty przywieziono bezzębną kobietę, uznano powszechnie za psikusa, który zrobił komunistom, którzy chcieli wykorzystać go do ocieplenia wizerunku swej władzy.

Witkacy obawiał się zniewolenia, ostrzegał przed skutkami procesów umasowania i technicyzacji życia społecznego, co było największym zagrożeniem dla indywidualistów i artystów. Ale nie bał walczyć, był oficerem pułku pawłowskiego przybocznej gwardii rosyjskiego cara i jako uczestnik ofensywy Brusiłowa w 1916 r., kiedy Rosjanie stracili ponad milion żołnierzy, dał dowody odwagi. Natarcie na Witonież z szablą i naganem w ręku na czele ponad 200 żołnierzy przypłacił jednak ranami i cyklofrenią.

Wspominał, że opanowanie strachu, który robi z człowieka roztrzęsioną galaretę, jest jednym z największych wyczynów. Walczył w rejonie, gdzie na polu leżało 200 tysięcy trupów.

Po tym jak niektóre oddziały przestały istnieć, był rekonwalescentem w jednostce, która zaczęła w Petersburgu rewolucję lutową, doprowadziła do abdykacji cara, a brała też znaczący udział w rewolucji październikowej. Rewolucja stała się jednym z najważniejszych tematów.

O tym, że Witkacego warto wystawiać w teatrze i czytać, nawet w lżejszej formie, przekonują wydane właśnie przez PIW "Varia". Pomieszczono w nich dwa felietony o wyjątkowej atmosferze Zakopanego i reportaże z podróży odbytej z Bronisławem Malinowskim do Australii. Rewelacją jest opis pierwszego lotu samolotem z Katowic do Warszawy.

Witkacy przypomina, że był wrogiem kolejki na Kasprowy, a potem stał się jej wielkim wielbicielem. Do wejścia na pokład samolotu skłoniło go zaś przekonanie, "że zakończyć życie, nie przemógłszy podłego strachu przestrzeni i nie spróbowawszy czegoś tak niezwykłego jak latanie, byłoby wprost świństwem wobec samego siebie". W razie nudy wynikającej ze spokojnego lotu Witkacy poleca lekturę - "szczególniej filozoficzną".

Zabawna jest jednodniówka "Papierek lakmusowy" (1921) z miniaturą dramatyczną "Redemptoary", w której występują m.in. Rozkisław, książę o bladych dłoniach, Cynga, kotleciarz, hr. Giers, omamiony wątrobowiec I Klasy i Róża van der Blast, kobieta pięknawa.

Zebrano wiersze komentujące prace plastyczne. "A gdy ją ujrzał taką całą w groszkach/ To mu się zrobiło jak po dobrych proszkach". "A gdy ją ujrzał tak całkiem bez groszków/To nie trzeba mu było nawet dobrych proszków". Jest też dziełko zatytułowane "Krytyka stosunków klozetowych na Antałówce w wolnym wierszu wyrażona".

Jak testament brzmi wywiad udzielony "Wiadomościom Literackim":

"Sądzę, że położenie artystów u nas jest, z małymi wyjątkami, fatalne. Zasadniczy ton naszego społeczeństwa w stosunku do ludzi tworzących coś nowego w sztuce jest wrogi. Jeśli nie traktuje się ich jako wrogów (urojonych) wszelkich pozytywnych wartości społecznych i narodowych i fałszywie (jako naturalizm) pojętej sztuki, to w najlepszym razie uważa się ich za nieszkodliwych błaznów, nad którymi można się przynajmniej pośmiać".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji