Artykuły

Karolina Gorczyca: Powinniśmy się uczyć tolerancji

- Mamy dużą potrzebę zaznaczania własnego "Ja", własnej racji. A dzięki współodczuwaniu, czyli empatii jesteśmy bardziej tolerancyjni. Jako naród z tolerancją mamy na bakier. Powinniśmy się jej uczyć - z aktorką Karoliną Gorczycą rozmawia Kamil Piłaszewicz w Rzeczpospolitej.

Kamil Piłaszewicz: "Kiedy koledzy po zajęciach szli na browar, ja brałam klucz do sali i przed lustrem tworzyłam swoje historie" - jakiej modyfikacji uległa ta sentencja na przestrzeni lat?

Karolina Gorczyca: Niewiele się zmienił mój charakter. Jestem typem zadaniowca i jeśli mi na czymś zależy, nie spocznę, dopóki nie doprowadzę sprawy do końca. Mam również silną potrzebę, aby kroczyć swoją ścieżką. Nie porywa mnie tłum, chyba że chodzi o sport lub ważną ideę. Mam własne zdanie i postępuję wedle niego.

"Większość aktorów to egocentrycy. Jest w nas chęć zabawienia tych, którzy na nas patrzą, potrzeba wcielania się w różne postacie, z różnych środowisk społecznych. Chęć powiedzenia o czymś ważnym" - w tej sentencji odnajdujemy odpowiedź na pytanie, dlaczego została pani aktorką?

- Po części tak. Od dziecka czułam dużą potrzebę uciekania w świat wyobraźni. Wolałam ten świat bardziej od rzeczywistego, którego nie rozumiałam, nie akceptowałam, a czasem nawet nie lubiłam. Tak mocno tkwiła we mnie potrzeba bycia na scenie pod postacią kogoś innego, że prawdopodobnie ta podświadoma afirmacja i determinacja sprawiły, że udało mi się to osiągnąć. Dziecięca siła i wiara w marzenia czynią cuda. Jako dorośli powinniśmy pamiętać, że nadal mamy tę moc i powinniśmy z niej korzystać. Mówienie o rzeczach ważnych to przywilej aktorów. Często jesteśmy autorytetami, dajemy przykład, motywujemy. To odpowiedzialność, o której staram się pamiętać.

"Nie znam roli, którą gram, wiem tylko, że jest moja, niewymienna" - mawiała Wisława Szymborska. Podobnie pani traktuje swoją sztukę aktorską?

- W moim odczuciu cytat odnosi się raczej do jej życia prywatnego i świadomości kim była. Natomiast aktorstwo to zawód polegający na odgrywaniu ról. Choć wcielam się w różne postacie o zmiennych charakterach, czasem skomplikowane, mroczne, a czasem o radosnym, lekkim usposobieniu, to nadal jestem ja. Korzystam ze swoich doświadczeń, wiedzy i umiejętności. Gram własnym ciałem i emocjami. Aby zmieniali się moi bohaterowie, ja również muszę się zmieniać jako człowiek. Lubię swoje postacie bez względu na to, czy są duże, czy małe. Choć mówi się, że nie ma małych ról, są tylko mali aktorzy.

Patrząc na ścieżkę zawodową, widać że dokładnie selekcjonuje pani role, w które się wciela. Co musi skrywać produkcja, by Karolina Gorczyca się w nią zaangażowała?

- Przede wszystkim chciałabym, aby propozycji było więcej. Aby móc mieć wybór. Z tym różnie bywa. Jeśli zgadzam się na daną postać, to dlatego że będzie dla mnie wzbogacającym doświadczeniem aktorskim. Muszę poczuć, że będę miała serce do granej roli, że mam na nią pomysł lub po prostu, że dzięki niej pokażę wachlarz swoich aktorskich możliwości.

Kiedy ponownie ujrzymy panią na dużym ekranie?

- Jeśli chodzi o duży ekran - czekam na propozycje (śmiech). Bardzo chciałabym zagrać wymagającą rolę matki. Mimo, iż prywatnie jestem mamą dwójki dzieci, to w swojej dwunastoletniej karierze zagrałam matkę tylko raz w "Skrzydlatych świniach" Ani Kazejak. Czasem się zastanawiam, czy jestem zbyt mało wiarygodna czy może (w co trudno mi uwierzyć) wyglądam za młodo (śmiech). Mam nadzieję, że to drugie (śmiech). Zakończyłam właśnie zdjęcia do serialu Juliusza Machulskiego dla telewizji Canal+. Będzie to czarna komedia, a postać którą zagrałam, prawdopodobnie zaskoczy widzów. To właśnie była taka rola, która daje nowe możliwości aktorskie. Nie można pójść utartym szlakiem, trzeba wejść w zupełnie nowe "buty". Rozpoczęłam również zdjęcia w serialu "Ultraviolet 2" dla telewizji AXN. Tu również gram postać nieoczywistą. Mogę tylko zdradzić, że w moim emploi aktorskim rzadko takie role miały miejsce. Lubię takie odmiany.

"Jak gra w filmie Cezary Pazura to idziesz zobaczyć, jak wcielił się w rolę Pazura, a nie ktoś inny. Możesz powiedzieć, czy aktor zagrał wiarygodnie, tj. czy uwierzyłbyś w słowa, myśli jego bohatera; ale nie możesz zarzucić, że Pazura grał Pazurą. A jak niby inaczej miał zagrać?" - w słowach Cezarego Pazury odnajdujemy odpowiedź na pytanie, czym będą charakteryzować się następne pani role?

- Zgadzam się z tymi słowami. Grana postać to nie jest jakiś osobny twór, zupełnie niezwiązany z aktorem. Postać, którą gram, jest przepuszczona przeze mnie, czyli moje emocje, postrzeganie świata i doświadczenia. Jest w niej sporo elementów mojego charakteru. Nie mogę przecież nagle stać się kimś innym. Ale mogę przeżyć historię mojej postaci tak, jak ja ją rozumiem i czuję. Mogę starać się być na tyle wiarygodna, aby widz uwierzył w prawdę mojej bohaterki.

Widzowie mogą również spotkać panią na deskach w teatrze. Nasuwa się jednak pytanie: kiedy Karolina Gorczyca pojawi się w jakimś premierowym spektaklu?

- Tak, można mnie zobaczyć na scenie warszawskiego Och Teatru. Moja postać jest tu inna, niż te, które zwykłam grywać na małym i dużym ekranie, ponieważ to postać komediowa. Ponadto gram w krakowskim teatrze STU w klasycznym repertuarze - "Biesy". Pracuję również nad autorskim tekstem sztuki. Mam nadzieję, że niebawem ujrzy światło dzienne.

Teatr jest odskocznią od świata telewizji, czy jest odwrotnie u Karoliny Gorczycy?

- Teatr jest miejscem, które inspiruje, bawi, relaksuje. Paradoksalnie w teatrze odpoczywam. Być może dlatego, że nie gram codziennie, lecz kilka razy w miesiącu. Idę tam z wielką radością i dużą tęsknotą. Tu trenuję umiejętności sceniczne. Na pewno jest to miejsce, które odrywa od rzeczywistości, czyli coś, co lubiłam robić jako dziecko. To taki powrót do świata marzeń z dzieciństwa.

Z perspektywy uznanej aktorki, może pani powiedzieć, że rola w teatrze jest inna od tej w telewizji, nawet gdy aktor odgrywa tę samą postać?

- Przede wszystkim rola w teatrze jest żywa. Powstaje podczas prób i jest w całości przygotowana, ale za każdym razem odgrywa się ją trochę inaczej. Zależy to od emocji, samopoczucia, poziomu energii aktora oraz jego interakcji z pozostałymi aktorami. Chociaż proces budowania roli w teatrze i filmie wygląda podobnie.

"Najwyższym stopniem rozwoju cywilizacji jest teatr" - jak odnosi się pani do słów Jacka Dukaja z "Króla Bólu", mając na koncie setki godzin przepracowanych w teatrze i na planach zdjęciowych?

- Teatr to z założenia miejsce, w którym aktorzy i widzowie współodczuwają. A współodczuwanie to empatia, zrozumienie, tolerancja. Bardzo ważne cechy, których teatr uczy. Dlatego jest tak istotnym elementem w rozwoju ludzkości.

"Zamiast patrzeć na sztuki teatralne, powinniście raczej oglądać samych siebie" - w słowach Antoniego Czechowa z "Wiśniowego sadu" odnajdujemy jedną z najważniejszych sentencji, jakie przekazuje widzom teatr?

- Teatr istnieje, aby się w nim przejrzeć, aby nam coś przekazać, zadać pytania, dotknąć ważnych tematów, uwypuklić nasze cechy. W teatrze, jako widz i jako aktor na scenie, mogę przeżywać i nikt mi wtedy nie przeszkadza. Mogę na chwilę wyjść z siebie i spojrzeć na drugiego człowieka, co w życiu często bywa trudne, bo mamy dużą potrzebę zaznaczania własnego JA, własnej racji. A dzięki współodczuwaniu, czyli empatii jesteśmy bardziej tolerancyjni. Jako naród z tolerancją mamy na bakier. Powinniśmy się jej uczyć. Tylko to może uchronić nas od konfliktów - tych małych lokalnych, ale również tych na skalę światową. Ludzie muszą to zrozumieć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji