Artykuły

Powinniśmy być inni

"Letnicy" Maksima Gorkiego w reż. Macieja Prusa w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.

Po petersburskiej premierze (1904) łajano autora, że wystawił taki nieprzychylny portret inteligencji, a sam nie potrafił złożyć porządnego dramatu. Tylko gadają, gadają, gadają i czort wie, co z tego wynika. Coś w tym jest, skoro Stanisławski nie chciał w ogóle grać "Letników".

Podobne opinie słychać i dzisiaj, a to najlepszy dowód, że sto lat po premierze dramat Gorkiego wciąż trafia w sedno: inteligencja odkleiła się od rzeczywistości, straciła duchowe przywództwo, porzuciła dawne ideały i zajmuje się groszoróbstwem. Gorzkie to słowa, ale kto ma oczy do patrzenia, a uszy do słuchania, z łatwością znajdzie analogie. Toteż "letnicy", czyli ludzie na wiecznym urlopie od odpowiedzialności, uwierają sami siebie. Nie potrafią znaleźć sobie miejsca albo odrobiny prywatnego szczęścia. Coś w ich życiu się nie składa, dawny entuzjazm przygasł. Słowem - atmosfera jak z Czechowa, tylko ambicje społeczne bardziej radykalne.

To wszystko widać na scenie (choć nie zawsze słychać, najwyraźniej emisja głosu u części aktorek zawodzi) za sprawą najsilniejszych postaci, które przekonująco budują Beata Ścibakówna (to grana przez nią Maria Lwowna wypowiada kluczowe słowa sztuki: "Powinniśmy być inni"), Mateusz Rusin, Krzysztof Stelmaszyk i Mariusz Benoit. W porażającej bieli (w scenografii to kolor dominujący obok zieleni) i niedookreślonej przestrzeni trwa ten dramat niespełnienia, nad którym zawsze warto się pochylić z uwagą. Tak jak to robi Maciej Prus.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji