Artykuły

Znakomita premiera

"Śmierć i dziewczyna" w reż. Waldemara Zawodzińskiego, spektakl Fundacji Kamila Maćkowiaka na Scenie Monopolis w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.

Na kulturalnej mapie Łodzi przybył nowy adres: ul. Kopcińskiego 62a. W sobotni wieczór zainaugurowała tam działalność Scena Monopolis. Obyło się bez przecinania wstęgi i państwowotwórczych przemówień, ale było wejście po czerwonym dywanie. Budynki, w których mieścił się niegdyś Monopol Spirytusowy i przestrzenie między nimi w artkombinat zmienia Firma Virako. - Prawie 7 lat trwały prace koncepcyjne, 22 miesiące magazyn spirytusowy przeistaczał się w teatr - mówił prezes Krzysztof Witkowski.

Powstała przestrzeń podkreślająca historyczne konstrukcje, czerwoną cegłę, ale wykorzystująca najnowsze technologie, przystosowana do różnego rodzaju działań artystycznych. Na widowni 240 foteli w 12 rzędach, które łatwo dają się inaczej skonfigurować. Wyśmienita akustyka (aktorzy nie muszą korzystać z mikroportów). Zanim Monopolis na dobre zaprezentuje klasę kulturalno-gastronomicznego centrum, znakomity pierwszy krok zrobiła sceniczna premiera. Słynący kameralnymi inscenizacjami Teatr Fundacji Kamila Maćkowiaka, który w Monopolis ma teraz swoją siedzibę, zaprezentował "Śmierć i dziewczynę" Ariela Dorfmana. Spektakl Jandy, Skolimowskiego i Pszoniaka oraz film Polańskiego (wszystko z lat 90.) to cała znana u nas historia tej sztuki. Reżyser i autor scenografii Waldemar Zawodziński przejmująco wydobył uniwersalne treści z historii, w której zło rodzi zło, a relacje kata i ofiary przerażają i nakręcają spiralę (nieludzkich zachowań. Stwierdzenie: "najgorszą karą są wyrzuty sumienia" nie ma tu prostego przełożenia na sposób reakcji. Paulina była torturowana. Teraz jej mąż ma przewodniczyć komisji praw człowieka. W ich domu przypadkiem zjawia się oprawca kobiety. Cała opowieść (początkowo tracąca małżeńską komedią), z każdą chwilą staje się coraz bardziej przeraźliwie rosnącą, emocjonalną piramidą. Aktorska perfekcja jest tym, co decyduje o sensie zderzenia tej trójki postaci. Prym wiedzie Jowita Budnik. Jest wiarygodnie szczera i prawdziwa. Każdym słowem i gestem odsłania traumę swojej bohaterki, nie szukając przesadnych tonów wzbudzających współczucie. Ma świetnych partnerów w Kamilu Maćkowiaku grającym męża i Mariuszu Słupińskim, w roli rozpoznanego przez nią oprawcy (szczególne uznanie za monolog określający postać). W popremierowych kuluarach padały opinie: spektakl wstrząsający, poruszający, wspaniale zagrany. Warto się o tym przekonać.

Plakat do inscenizacji zaprojektował Michał Batory? (przyleciał z Paryża na premierę), w tej branży jeden z najbardziej cenionych artystów na świecie. Nabój i szminka dobrze oddają sens i treść sztuki, ale też symbolicznie zaznaczają charakter miejsca, w którym oby zdarzały się tylko strzały artystycznie celne i z klasą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji