Artykuły

Kuchnia Caroline, czyli... gra pozorów

"Kuchnia Caroline" Torbena Bettsa w reż. Jarosława Tumidajskiego w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze MaGa na blogu Notatnik kulturalny.

Carolina Mortimer to ulubiona kucharka Wielkiej Brytanii. W swojej kuchni nagrywa programy kulinarne, które przynoszą jej sławę, są bramą do błyskotliwej kariery, zapewniają uznanie, wzięcie. Wyjątkowy dom z taką kuchnią, wyjątkowy program, wyjątkowa Caroline. Celebrytka. Sławna, bogata, uwielbiana, a w dodatku piękna kobieta. Obiekt zazdrości. Ma wszystko. Bogatego, kochającego ją męża, syna, który ukończył studia z wyróżnieniem, fortunę przynoszą książki kulinarne jej autorstwa. Caroline - uśmiech na ustach, luz w ruchach, błyskotliwe dialogi... a potem gasną światła lamp, ustaje praca kamer, ekipa telewizyjna idzie do domu i zostają tylko najbliżsi...

I gdyby Caroline skupiła się tylko na mieszaniu składników potraw wszystko byłoby dobrze, ale ona poszła kilka razy o krok za daleko, dodała do tego udanego życia o jeden kieliszek alkoholu za dużo, a to pociągnęło za sobą lawinę zdarzeń, których konsekwencji nikt się nie spodziewał.

Torben Betts, autor, dał nam nie tylko mroczną komedię sytuacyjną, on w tej jednoaktówce zawarł tak wiele tematów, problemów współczesnego świata, że wychodząc ze spektaklu byliśmy zdumieni z jakim kunsztem to uczynił, bo nikt nie czuł się przytłoczony ich ilością choć każdy czuł je w sobie. Dlatego ukłony w stronę tłumacza (Małgorzata Semil) i reżysera (Jarosław Tumidajski). Betts bowiem nie tylko w formie komediodramatu pokazał, że to perfekcyjne życie celebrytów, które pokazują innym to tylko pozory, iluzja. Kiedy zgasną światła Caroline będzie musiała zmierzyć się z katastrofą swojego wizerunku w oczach opinii publicznej. A może uda się zaradzić temu by prawda nie wyszła na jaw? Jaki będzie koszt? To jednak nie jedyne problemy Caroline. Na tej celebryckiej rodzinie Betts pokazuje również jak zmieniamy się z wiekiem, bada czy umiemy być odpowiedzialnymi ludźmi, czy "będąc na świeczniku" umielibyśmy dalej zachować klasę, czy bylibyśmy w stanie sprostać wymaganiom prawdziwego życia, takiego bez kamer, jak się zmienia dynamika małżeństwa, jak widzimy swoją rolę w świecie.

Widownia co chwila parska śmiechem, bo usiłując ukryć katastrofę Caroline (rewelacyjna Monika Krzywkowska) wyczynia karkołomne sztuczki, aby nic się nie wydało, a jednocześnie usiłuje grać rolę osoby panującej nad wszystkim, choć z miernym skutkiem. Wychodzi z niej małostkowość, brak zainteresowania rodziną, obojętność zarówno na problemy syna Leo (Konrad Szymański) jak i męża. Pała świętym oburzeniem na postawę asystentki (Vanessa Aleksander), choć nawet nie zastanowi się nad tym co przeszła ta dziewczyna żeby mówić to co mówi. Wychodzi na to, że w tej rodzinie syn jest bardziej dojrzały od rodziców, a starzejący się, depresyjny, z chorobą dwubiegunową mąż (jak zawsze mistrzowski Andrzej Zieliński) jest bardziej empatyczny niż jego urocza żona, choć i jemu daleko do miana wzorowego męża i ojca. Przeciwwagą dla Caroline i jej rodziny jest małżeństwo kontuzjowanego sportowca (Szymon Mysłakowski), który musi walczyć o przetrwanie remontując domy i jego żony (świetna Katarzyna Dąbrowska), która opiekując się od lat niepełnosprawnym synem sama popadła w depresję połączoną z agorafobią (lęk przed wychodzeniem z domu). Im pierwszym spadną klapki z oczu, oni szczerze powiedzą co czują po zderzeniu z celebrytką.

Lubię sztuki, które każą myśleć, a ta jest właśnie taka.

Polecam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji