Tydzień Teatralny Warszawski. Teatr Mały
Teatr Mały wystawił w niedzielę cztery obrazki sceniczne Zygmunta Przybylskiego, pod wspólnym tytułem "Na swojską nutę". Licznie zebrana publiczność nagradzała oklaskami każdy z obrazków, wywołując autora.
Z łatwo zrozumiałych względów pozwolimy sobie ocenę tego przedstawienia własną zastąpić zbiorową, z wszystkich pism warszawskich złożoną, z uwydatnieniem główniejszych ustępów.
"Kurjer warszawski
"Swojska nuta" stanowi piętno charakterystyczne twórczości literackiej Przybylskiego, który niema w sobie nic z naleciałości kosmopolitycznych prądów, tak silnie odbijających się dziełach innych pisarzów scenicznych.Tę "swojską nutę" odczuwamy we wszystkich jego komedjach, od "Wicka i Wacka" począwszy. Rozbrzmiewała ona na scenach warszawskich w ciągu dwudziestu lat z górą, jak zaznacza statystyka teatralna, przez 1345 wieczorów! Tyle przedstawień wypełniły u nas utwory Przybylskiego. Autor zdobył sławę i popularność, obok prawdziwej sympatji publiczności, która przyjmuje go zawsze z wyróżnieniem.
Mieliśmy tego świeży dowód na wczorajszem przedstawieniu w teatrze Małym, który wieczór poświęcił czterem jednoaktówkom Przybylskiego, związanym jedną molodją "na swojską nutę".
Jasne niebo roztacza się nad temi obrazkami, malowanemi w słońcu. Tu i owdzie w promieniach tych lśni rosa-łza, ale niknie ona i wysycha szybko pod dobroczynnym wpływem pogody i ciepła.
A. Dobrowolski.
"Nowa Gazeta"
Wczoraj wieczorem, w teatrze Małym, doznałem uczucia podwójnie przykrego: doszedłem do wniosku, iż jestem człowiek zepsuty, albowiem już przy czytaniu na afiszu wyrazów: "Na swojską nutę... W zielonym gaiku... Księżyc i słońce" -zrobiło mi się, jak mówi Banasiowa, cokolwiek "mdło na wnątrzu", a potem, gdy wyszedłem z teatru, zrozumiałem, że jestem złym patryotą, gdyż w swojskości nuty p. Z. Przybylskiego nie smakowałem zgoła. Niegdyś, gdy byłem w gimnazyum, zdawało mi się, że niema w świecie piękniejszej, zabawniejszej, milszej sztuki, niż "Wicek i Wacek". I wtedy byłem niewątpliwie dobrym patryotą. Zapasy wdzięczości, które mi pozostały dla p. Przybylskiego za te wzruszenia młodości, nie wystarczają już na cały wieczór. Jest to, naturalnie, bardzo smutne.
Ocenę tę po przytoczeniu treści każdego z obrazów kończy takie zdanie:
Przebyliśmy trzy godziny śród środków i metod twórczych, które, zdawało się, dawno już zagasły. Cóż robić, kiedy "niektórzy rodzą się jakopośmiertni".
Jan Lorentowicz.
"Goniec"
Autor "Wicka i Wacka" przypomniał się publiczności czterema bezpretensjonalnemi obrazkami, odegranemi wczoraj na scenie teatru Małego.
Streszczenie każdego z obrazów kończy zdanie: Wszystkie te obrazki nadają się właściwie do teatrów popularnych.K. Ł.
"Przegląd poranny"
A więc to było tak..Najpierw artyści odegrali jednoaktówkę p. t. ,,W porę". Dlaczego w porę? (treść) W obrazku tym dość zresztą zręcznie [i bezpretensjonalnie napisanym znaleźli role i t. d.
Jako drugą z kolei sztukę dano nam "Banasiową", obrazek z noweli Konopnickiej, rzecz niesceniczną, lecz w ujęciu głęboką.
Po "Banasiowej" śmiano się na "Zielonym gaiku". Jest to wesoły, scenicznie ustawiony obrazek rodzajowy, odtwarzający dowcipnie kontrast między miłością parobczaka do dziewki i dziedzica do dziedziczki.
"Słowo".(Żm.).
Któż nie zna komedyj Przybylskiego? Śmieje się już na nich drugie pokolenie, a jest to chyba najlepsze świadectwo ich żywotności. Przybylski nie jest modernistą, nie stawia i nie rozstrzyga zawiłych problemów duszy, jest sobą, jest prostym, szczerym, przystępnym i dlatego na jego sztukach teatry bywają wyprzedane, dlatego lubią go dyrektorowie, artyści i publiczność. Wczoraj w teatrze Małym wyśpiewał znowu cztery piosnki "na swojską nutę". Leitmotivem we wszystkich czterech jednoaktówkach jest właśnie owa swojskość. Każda ze sztuk jest odrębną, samą w sobie, wszystkim wspólna jest pogoda i humor, niekiedy rzewny jak w ,,Banasiowej". Autor w każdym obrazku odtworzył inną sferę.
"Gazeta codzienna".
Popularny autor "Wicka i Wacka" wszystkie swe utwory wyłącznie na swojskich oparł motywach .....................................................
Dobrze uczynił Maryan Gawalewicz, że przypomniał publiczności warszawskiej popularnego do niedawna autora, który w historyi polskiego teatru ma swoją kartę i swoje zasługi. Szkoda tylko, że to, z czem wczoraj po dość długiem milczeniu wystąpił Przybylski, zostało skomponowane nic na swojską, lecz przebrzmiałą nutę. Naiwno obrazki, szablonowe i spłowiałe, jak gdyby bezwładną już kreślone ręką. zdają się świadczyć, że autor "Dzierżawcy z Olesiowa" mimo ostrzeżeń poety "w zwiędłych laurów liść z uporem stroi głowę"................................................................................
Po tych wstrząśnieniach, jakie społeczeństwo przeszło w ciągu trzech lat ostatnich, twórczość rodzima szuka nowych dróg, nowych widnokręgów i nowych haseł, a autor ."Wicka i Wacka'' podaje nam puhar napoju, który po haszyszu poezyi dekadenckiej i po żrącym piołunie doby anarchicznej ma smak ckliwo-słodkiej limoniady.
"Dziennik Powszechn"
Autor "Wicka i Wacka" zawsze wszystkie utwory swoje nastraja na nutę swojską i temu zawdzięcza głównie swoją popularność. Nowe jego obrazki jednoaktowe posiadają te same właściwości, co i inne Przybylskiego prace sceniczne: swojskość, trochę spostrzegawczości życiowej, nieco humoru, sporo krotochwilności i dekoracyjności na tle przyrody, nawet łezkę dyskretną liryzmu, a nadewszystko bardzo wiele optymizmu, który usposabia w wielu razach nader mile mniej krytycznych widzów i zapewnia ich życzliwość tak dla nich sympatycznemu pisarzowi.
Ten bezustanny u Przybylskiego motyw optymistyczny powtarza się i w przedstawionych wczoraj "Na swojską nutę" obrazkach.
Jóżef Śliworski
"Kurjer Polski" (Hp).
Ruchliwa dyrekcja Teatru Małego wystąpiła w niedzielę z czterema drobiazgami Zygmunta Przybylskiego, które licznie zebrana publiczność przyjęła bardzo przychylnie.
Jednoaktówki Z. Przybylskiego nic stanowią jakieś zwartej w sobie całości-są to luźne- słusznie przez autora nazwane obyczajowe obrazy-a może raczej obrazki.
Wreszcie odstępujemy głosu autorowi samemu: "Bezwarunkowo wdzięczny jestem artystom teatru Małego, którzy cztery obrazki odegrali z nadzwyczajną sumiennością i starannością, a p. Marjan Gawalewicz wyreżysował je i wystawił z godną uznania starannością.
"W porę", świetnie grały pp. Jarszewska, Dulębianka, Czeremużyńska, Kuncewicz, Bartoszewski i Czeremużyński. W ,,Banasiowej" odegrała p. Bartoszewska całą scenę z przejęciem i uznaniem. W "Zielonym gaiku", tworzyli pp. Pawłowska, Szarski, oraz Mielnicki i Dobrzański pełen humoru i wesołości kwartet."Księżyc i słońce" z należytą werwą uwydatnił się w grze pp. Staszkowskiej, Noskowskiego i Gutnera.
Z . Przybylski