Artykuły

Wierszalińska katastrofa z "cepelią" w tle

Wszystkich sądzących, że "Głup" autorstwa i w reżyserii Piotra Tomaszuka będzie pierwszą i ostatnią wpadką Towarzystwa Wierszalin-Teatr muszę wyprowadzić z błędu. Najnowsza premiera - "Dybbuk" Szlojmeja An-skiego każe stwierdzić, że Piotr Tomaszuk i jego artyści przeżywają długotrwałą zapaść. Jej dowodem jest przedstawienie, które z powodzeniem można nazwać karykaturą ich poprzednich dokonań.

Nie może być jednak wątpliwości, że Wierszalin chce rozmawiać ze swoją publicznością na ważne tematy. Wciąż penetruje obszary polskiego pogranicza etnicznego, zajmuje się problemami mniejszości narodowych. Do tego dialogu służą zawsze głośne teksty, by szefowi Wierszalina nie można było zarzucić, że rozmienia się na drobne. Długo "ogrywano" kwestie wschodnie, oczywiste więc, że teraz przyszła pora na mniejszość żydowską. A jeśli już o tym mowa, warto wziąć na warsztat jeden z najsłynniejszych dramatów, jakie powstały w języku jidysz. Wysoki poziom literacki jest w ten sposób zagwarantowany. A jeśli dołożyć podtytuł "Na pograniczu dwóch światów" - chyba wszyscy muszą być zadowoleni.

Ujmuje także skromność szefa Wierszalina. By nie zostać posądzonym o jedynowładztwo, reżyserię zaproponował Amerykaninowi Martinowi Griggsowi. Sam pozostał tylko inscenizatorem, wzorem najmiększych czuwającym nad całością spektaklu. Cóż, może Piotr Tomaszuk lepszym jest reżyserem niż inscenizatorem, gdyż jego koncepcja "Dybbuka" ogranicza się do zaproponowania aktorom wykonania wiązanki pieśni w języku jidysz. Ale nie ma co się czepiać. Współczuje Adamowi Wnuczce (Reb Ezriel), który, prawdopodobnie z woli twórców, cały czas musi mówić nienaturalnym, zmienionym głosem, a kluczową scenę sądu nad Senderem (Marek Tyszkiewicz) gra zgięty wpół, co jakiś czas groźnie wymachując laską. Podobnie z tytułowym Dybbukiem Hananem (Grzegorz Artman). W czarnych skórzanych spodniach wygląda jak wykapany duch i bardzo zręcznie umyka przed ciosami Ezriela.

Twórcy "Dybbuka" bezskutecznie próbują nawiązywać do estetyki poprzednich spektakli Wierszalina. Głównym rekwizytem są przenoszone z kąta w kąt żydowskie płyty nagrobne - macewy. Umieszczono na nich autentyczne zdjęcia ofiar Holocaustu. W rozegrane w konwencji niskich lotów cepeliady przedstawienie wprowadza się w ten sposób symbole pamięci zamordowanego narodu. Pod pozorem uprawiania sztuki wysokiej artyści, bez zmrużenia oka, proponują grubymi nićmi szytą manipulację. Przynajmniej na mnie robi to żenujące wrażenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji