Artykuły

Schulz prowincjonalny

Gdy, co prawda rzadko, opuszczam "centrum", by rzucić okiem na "peryferyjny" światek teatralny, nawiedzają mnie w drodze niezmiennie te same obrazy. A właściwie jeden obraz - "Aktorzy prowincjonalni" Agnieszki Holland. Wciąż nie mogę pozbyć się niejasnego przeczucia, że to, co zobaczę przed kulisami (czyli na scenie), okaże się prostą konsekwencją tego, co dzieje się za nimi, a co właśnie Holland pokazała dosyć jednoznacznie. Nie ma co ukrywać, że i tym razem było podobnie. Nie dość, że udawałem się na tzw. "prowincję", to na dodatek po to, aby obejrzeć kolejny w roku Schulzowskim Schulzowski spektakl. Wspomnienia zaś nie nastrajały zbyt optymistycznie. Nie tak dawno przecież skończył się festiwal przedstawień inspirowanych prozą autora "Wiosny", i skończył się, mówiąc delikatnie, fiaskiem. Ale cóż było robić - rok Schulzowski mimo wszystko wypadało zakończyć Schulzem teatralnym. Rzecz nosiła tytuł "Teatr manekinów", adaptacji i reżyserii podjął się Waldemar Modestowicz, a całość wystawił Gorzowski Teatr im. J. Osterwy. I jeszcze jedno - tym razem mój strach okazał się mieć wielkie jedynie oczy.

Prozę Brunona Schulza w teatrze pokazać można na dowolną ilość sposobów paradoksalnych oraz na ograniczoną ilość sposobów rozsądnych. Przekonał o tym krakowski Festiwal. Ja będę jednak wciąż obstawał przy swoim. Otóż tylko takie inscenizacyjne zabiegi wydają mi się sensowne, które starają się odejść od powierzchniowego mimetyzmu na rzecz głębszych analogii; te, które w języku teatru konstruują zaledwie ślad możliwości zaklętych w języku Schulza; które w końcu chcą być odpowiedzią, a nie jedynie obrazem stawianych przez niego pytań. Odmian takiej strategii można by pewnie znaleźć sporo. Modestowicz wybrał bodaj najprostszą z nich. Wykład Schulzowskiej estetyki - "Traktat o manekinach" - odczytał jako traktat o naturze teatru. Odczytał go bez kompleksów, konsekwentnie i jasno. Taki też powstał spektakl - konsekwentnie poprowadzony i jasno podany, mający bardzo wiele z ducha Schulza i mało z jego litery. Gdyby chcieć zamknąć gorzowskie przedstawienie w jednym zdaniu, to można powiedzieć, iż opowiada ono historię pewnej inicjacji, wtajemniczenia w świat teatru - tak w jego wielkość, jak i tandetność. Modestowicz nie ma złudzeń i nie chce też mamić nimi widza. Pokazuje więc, na jak wiele teatr stać, ale odkrywa też jego odwrotną stronę - 'papier-mache'. Nie ukrywa tandetności rekwizytu, nędzy kostiumu, lichoty dekoracji. Całą tę tymczasowość stara się raczej zasugerować niż pokazać. Dlatego właśnie Maciej Kubicki zbudował baśjniową scenografię z bezliku teatralnych rupieci - by ukryć kłopotliwą dwoistość teatru, by odkryć jednoczesność udawania i nie udawania przez niego realności. W takiej właśnie przestrzeni rozegra się historia Józefa.

Tak jak Schulzowskie manekiny zastygłe w jednym grymasie czy geście, tak i teatr wciąż zapatrzony jest w swego antenata w życie. Od realności więc Modestowicz rozpoczyna spektakl. Wchodząc z ulicy widzowie odnajdują się nagle na innej ulicy, zbudowanej w foyer, już nie tak realnej, ale jeszcze nie całkiem iluzyjnej - na ulicy Krokodyli. Stąd właśnie, po lekcji małomiasteczkowej tandety, wprowadzeni zostaną przez Annę Csilag i podwórzowego kataryniarza w prawdziwe królestwo udania - na widownię. Biegunem dla ulicy Krokodyli staje się scena, świat absolutnej iluzji, przestrzeń wielkiego herezjarchy Jakuba. Pomiędzy nimi, na widowni, wśród widzów właśnie, na wąskim podeście biegnącym wszerz, Józef znajdzie swe wątłe królestwo. To tutaj rozegra się właściwy dramat, historia kuszenia syna Jakuba, jego inicjacja. Będzie musiał wybierać pomiędzy życiem a sztuką. I wybierze sztukę - zniknie za kulisami. Wyjście główne pozostawi widzom. Jedni mogą sądzić, że przegrywa, inni że wygrywa. Modestowicz nie pozostawia jednak miejsca na żadne wątpliwości. Miast miękkiej, pluszowej kurtyny zamknie tę swoją przypowiastkę wolno opadającą kurtyną żelazną, odsyłającą swym jazgotem tam, gdzie wszystko się zaczęło, na ulicę Krokodyli, na ulicę Teatralną w Gorzowie - słowem do realności. Myślę, że niebanalna to lekcja natury teatru i niebanalnie poprowadzona. Schulzowskie manekiny, jego uwielbienie tandety, papier-mache - wystarczyło odszukać to wszystko w teatrze, by spróbować pobawić się teatrem właśnie, dając przy okazji kawałek niezłego przedstawienia.

Niechcący napisało mi się coś na podobieństwo panegiryku, tekstu, który nie był tak do końca zamierzony, a to z powodu paru ale. Przede wszystkim cały ten, skądinąd tak pociągający, obraz budy jarmarcznej jest cokolwiek zbyt naturalny, zbyt łatwy. Wygląda na to, iż jest wynikiem tyleż świadomej zespołowej konstrukcji, ile naturalnej nieumiejętności tego zespołu. Innymi słowy, lichość jest być może codziennością gorzowskiego teatru, a nie jednorazową kreacją. Zresztą mniejsza z tym. Miała być tandeta i była tandeta - można się jedynie spierać o jej wyrazistość, a ta miejscami pozostawiała wiele do życzenia. Gorzej z drugim ale, z Wojciechem Przybosiem. Jego Józef, bądź co bądź dla zamysłu Modestowicza postać kluczowa, był akurat zupełnym przeciwieństwem tego, który powinien był się pojawić. Miast obrazu młodej, niewykrystalizowanej i podatnej osobowości, Przyboś pokazał wytrawnego retora bawiącego się słowem, retora, którego nawet konieczność ostatecznego wyboru nie jest w stanie pozbawić zimnego wewnętrznego dystansu. Ten Józef zdaje się wiedzieć wszystko, po cóż więc wybiera?

Na koniec wypada powrócić do początku. No cóż, nie zobaczyłem na scenie tego, czego obawiałem się zobaczyć. I bardzo dobrze! Nie wiem, czy jest to tylko wyjątek potwierdzający regułę, czy też już reguła. Wypada jednak zauważyć, że w pierwszej bodaj premierze swej kadencji dyr. Stanisławowi Kuźnikowi udało się tak jednoznacznie artystycznie oderwać od zakulisowego i pozateatralnego półświatka, który niestety istnieje. Wystarczyło przeczytać przed spektaklem parę recenzji miejscowych dzienników, aby ten światek zauważyć - lichy, tandetny i jarmarczny. I nie muszę chyba dodawać, że tym razem owe przymiotniki nie mają nic wspólnego ze sztuką. Jakąkolwiek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji