Artykuły

Lublin. Dyrektor Boniecki nie przyznaje się do winy

Chciałem, by teatr się rozwijał, bez względu na koszty - tak mówił w sądzie oskarżony o niegospodarność dyrektor artystyczny Teatru Muzycznego Jacek Boniecki [na zdjęciu].

Przed lubelskim Sądem Rejonowym zaczął się jego proces. - Nie przyznaję się do żadnego z zarzucanych czynów - rozpoczął wyjaśnienia Jacek Boniecki. Na trwającej ponad dwie godziny rozprawie zdołał odnieść się zaledwie do jednego z pięciu zarzutów. Dyrektor artystyczny Teatru Muzycznego został oskarżony o złe gospodarowanie finansami placówki, kiedy był równocześnie jej dyrektorem naczelnym (od marca 2002 do lutego 2005 r.).

O nieprawidłowościach w Teatrze Muzycznym powiadomił prokuraturę ówczesny zarząd województwa, który prowadzi tę jednostkę. Wcześniej urzędnicy marszałka skontrolowali teatr, dopatrując się licznych nadużyć, m.in. wypłaty nienależnych wynagrodzeń. Efektem było zwolnienie dyrektora z pracy wiosną 2005 r. Boniecki od tej decyzji odwołał się do sądu. We wrześniu zeszłego roku w wyniku ugody zawartej z nowym zarządem województwa Boniecki został przywrócony do pracy, ale jedynie na fotel dyrektora artystycznego. Piastuje tę funkcję do dziś.

- Teatr zastałem w bardzo słabej kondycji artystycznej. Zależało mi na tym, żeby uczynić tę placówkę bardziej atrakcyjną dla społeczeństwa - tłumaczył Boniecki. Do swojej wizji próbował przekonać zarząd województwa - chodziło o większe dotacje na spektakle. Jednak koncepcja nowego dyrektora doprowadziła do utraty płynności finansowej teatru. Zdaniem śledczych, źle wyceniał koszty przygotowywanych spektakli, zawierał niekorzystne umowy i wypłacał sobie dodatkowe dochody. Wykryto też m.in., że Boniecki bezprawnie pobrał pieniądze za dyrygowanie w "Baronie cygańskim" w październiku 2004 r. Według dokumentów był wtedy w podróży służbowej (teatr zwrócił mu nawet jej koszty).

Oskarżony bronił się, że to dzięki niemu w Lublinie wzrosło zainteresowanie kulturą wysoką. Efekty było widać przy okazji wystawiania opery "Carmen". - Świadczy o tym olbrzymia frekwencja, publiczność wykupywała bilety z trzymiesięcznym wyprzedzeniem. A po wystawieniu 37 spektakli opera zarobiła ponad 400 tys. zł - mówił Boniecki. - To był boom. Uznałem, że nie warto wyhamowywać rozwijającego się teatru z powodów ekonomicznych. Chciałem uzyskać wyższą dotację na następny rok.

To nie koniec tłumaczeń Jacka Bonieckiego, któremu grozi nawet dziesięć lat więzienia. Do kolejnych zarzutów odniesie się jeszcze w tym miesiącu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji