Artykuły

Poza słowami. Rozmowa z Robertem Jaroszem

- Temat pychy był dla mnie kluczowy. To dlatego zależało mi, by sportretować autora sztuki jako postać w moim wieku, otoczoną kontekstami, które są mi bliskie. Nie byłoby dobrze, gdyby to była zupełnie fikcyjna postać. Wiem, że to ryzykowne, ale kiedy już doszedłem do rozpoznania, że na pysze zasadza się główny problem, nie mogłem się wycofać - Justynie Jaworskiej opowiada Robert Jarosz.

Justyna Jaworska: Przedziwna jest ta twoja "Czwarta Księga", pewnie już ci to mówiono.

Robert Jarosz: No właśnie nie. Dotychczas nie miałem okazji tego tekstu usłyszeć w czytaniu, rozmawiałem o nim zaledwie z kilkoma osobami, wciąż wydaje mi się świeży. Jeszcze nie mam informacji zwrotnych.

On się zaczyna czystą poetycką frazą, potem robi się niepokojący, a potem mamy przełamanie, teatr w teatrze. Jesteśmy na ostatniej próbie przedstawienia, które zostało zdjęte. Wiem, że sam miałeś jakiś czas temu podobną sytuację w poznańskim Teatrze Animacji, gdy planowana premiera w twojej reżyserii nie doszła do skutku. Czy tym kluczem należy czytać "Czwartą Księgę"? Miałeś coś do przepracowania?

W Poznaniu sytuacja była zupełnie inna. Produkcja została wstrzymana na etapie składania projektów scenograficznych, nie odbyła się żadna próba. Projekty scenografii i lalek Pavla Hubički, które za jego zgodą dołączyłem do "Czwartej Księgi", powstały właśnie do tamtego przedstawienia. Jednak o "Czwartej Księdze" zacząłem myśleć znacznie wcześniej, jakoś w dwa tysiące dziesiątym roku, w jedenastym napisałem początkowy fragment zatytułowany "Kociłapka". Wersji rozwinięcia tego fragmentu było mnóstwo, jakoś nie dawał mi spokoju, czułem rodzaj zobowiązania, by go pociągnąć dalej. Stało się to nawet moją swoistą obsesją i jeśli miałem coś do przepracowania, to właśnie to: obsesję na punkcie procesu twórczego. Skoro myśl o tym tekście towarzyszyła mi przez wiele lat, to w naturalny sposób odbijały się w nim różne życiowe sytuacje, ale na pewno nie powstał jako komentarz do tamtej sprawy w Poznaniu, bo to by było zbyt małostkowe i dosłowne, tym bardziej że ówczesnego dyrektora pana Marka Waszkiela cenię i darzę zaufaniem. Prędzej Pavel Hubička, który jest mi niezwykle bliską osobą, stworzył takie, a nie inne projekty, znając moje rozterki związane z "Kociłapką". Pewnie przecięły się tu różne osie, styczne do tego, czym się zajmowałem, a więc oś pracy wokół słowa i oś pracy reżyserskiej. Na ostatnim etapie pisania poszedłem za tym, co było dla mnie autentycznie istotne w tych latach przygód procesu twórczego.

Miałeś poczucie, że dochodzisz do ściany?

Tak, tą ścianą było umiłowanie słowa. Doszedłem do pewnego punktu i ilekroć pisałem dalej, czułem, że słowo przestaje się bronić.

Pięknie te słowa składasz, tylko że w kolejnym akcie aktorzy wychodzą z ról i kapitulują: nie rozumieją, co właściwie mówią, w czym grają.

W pewnym momencie olśniło mnie, że ten tekst nie opiera się na znaczeniach semantycznych, a jedynie na moim stosunku do słowa, którego zasadniczą tu funkcją jest kadrowanie emocji. Kiedy już zdałem sobie z tego sprawę, bardzo trudno mi było pisać dalej. Zrozumiałem, że piszę o samym pisaniu, o procesie tworzenia, który sam w sobie jest upajający i niebezpieczny.

Bo prowadzi do pychy, do bluźnierstwa?

Tak, temat pychy był dla mnie kluczowy. To dlatego zależało mi, by sportretować autora sztuki jako postać w moim wieku, otoczoną kontekstami, które są mi bliskie. Nie byłoby dobrze, gdyby to była zupełnie fikcyjna postać. Wiem, że to ryzykowne, ale kiedy już doszedłem do rozpoznania, że na pysze zasadza się główny problem, nie mogłem się wycofać.

Sporo tu tajemnic, także teologicznych. Czym byłaby czwarta księga?

Mamy Stary Testament, Nowy Testament, Koran...

I czwartą księgę jako Księgę Zwierząt?

Księgi Zwierząt nie mamy, cień jej idei jedynie.

Postacie ludzko-zwierzęcych hybryd występują prawie w każdej twojej sztuce, ale pisanie im ewangelii to chyba szaleństwo?

Dlatego właśnie nie udostępniałem bieżących fragmentów tego tekstu na etapie pisania. Obawiałem się, że jeśli się skonfrontuję z cudzym osądem, to usłyszę coś w tym rodzaju i już swojej myśli nie zepnę. Intencją moją jest pisanie logiczne, a nie szaleńcze.

Kontrowersji jest tu więcej, bo pokazujesz przemoc seksualną, gwałt. W twojej sztuce młoda kobieta zostaje potraktowana dość przedmiotowo, ale zachowuje się, jakby jej to nie przeszkadzało...

Nie do końca rozumiem, jakie kontrowersje mogą z tego wynikać. Postać rozpatrywana w perspektywie tylko jednej sceny jeszcze nie daje światła na rolę aktorki w kontekście całości. Pisząc ten tekst, nie myślałem o postaciach, lecz o aktorach podejmujących role. To oni wydają mi się znacznie ciekawsi od spisanej fikcji. Stąd teatr w teatrze. Ona jest na próbie. W teatrze. To nie jest scenariusz filmowy, dlatego scena gwałtu w istocie nie jest sceną gwałtu, tylko sceną aktorów w scenie gwałtu. Wracając do tematu pychy, to pychą najwyższą z mojej strony było spisanie słów wypowiedzianych przez aktorów. Użycie konwencji teatru w teatrze jako zastawienie sideł na przestrzeń pozornie poza aktorskimi rolami. Być może te słowa należałoby skreślić. Być może słów tam nie trzeba. Ostatecznie jednak zdecydowałem się na niedopisywanie słów zwierzętom, a aktorom dopisałem. Gdy pisałem ten tekst, najbardziej zajmowało mnie to, co poza słowami, w jakości milczenia. Jednak pisanie z tej perspektywy jest trwaniem w niemożliwości. Na tej niemożliwości opiera się szał procesu twórczego.

Przedstawiasz go jednak w języku.

Dlatego pod koniec jest niema scena plastyczna rozegrana wśród figur zwierząt. Tamto niezrealizowane przedstawienie z Poznania, do którego Pavel Hubička zdążył już zaprojektować scenografię i lalki, również miało być opowieścią prowadzoną z perspektywy zwierząt. Pytanie o to, gdzie kończy się i zaczyna człowieczeństwo, frapuje mnie od lat.

Wracasz też w swoich sztukach do motywów biblijnych.

Motywy biblijne od dziecka są dla mnie zagadką. Zaś w twórczości wolę podążać za tym, czego nie wiem, niż za tym, co wiem. Nie uważam się za teologa. Nie czuję się biblijnym erudytą. Nie mam w pamięci biblijnych cytatów. Ze Świętymi Księgami obcuję jedynie jako wrażliwy czytelnik.

Przy czym twoja wykładnia Biblii jest bardzo osobliwa, nie nazwałabym cię autorem katolickim...

Nazywam się tak, jak nazywam, kolejnych nazw nie potrzebuję. Mój debiutancki tekst "bez podłogi" został wyróżniony w konkursie organizowanym przez Centrum Myśli Jana Pawła II i miał premierę na festiwalu Gorzkie Żale. Jeśli moje sztuki mają potencjał, by być dla kogoś istotnymi - to świetnie, ale to tylko sztuki. Teksty do grania w teatrze.

Czy "Czwarta Księga" jest jakoś szczególna na tle tego, co napisałeś do tej pory?

Na pewno, choćby przez to, że tak długo mi towarzyszyła. Nie mogłem się od tego tekstu uwolnić ani go domknąć, odrzucałem kolejne wersje, zmieniałem kierunki... Nigdy wcześniej mi się coś takiego nie zdarzyło, po drodze napisałem sporo innych sztuk w zasadzie bez skreśleń. Czułem, że skoro dla mnie to nie jest tylko fikcyjna opowieść, to muszę jakoś przekonać odbiorcę o jej istotności, tylko że tu właśnie pojawiał się element pychy, no i impas. Wymyślając któreś z rzędu rozwiązanie fabularne, pojąłem, że rozmijam się z własną intencją. Nie pozostało mi nic innego, jak obnażyć tkwiące tutaj narzędzie teatralności. Stąd też teatr w teatrze, który, mam tego świadomość, może być odebrany jako coś oczywistego, natomiast dla mnie był szorstkim domknięciem. Potrzebowałem kontrapunktu dla estetyki, która mnie samego uwiodła, bo czułem, że fabuły wynikające z estetyki rodzą słowa puste.

Ten prościuteńki świat, który rysujesz dziecięcą kreską, aż kusi, żeby go rozszczelnić...

Z drugiej strony, celowo stworzyłem taki dosyć abstrakcyjny rysunek, żeby nie popaść w doraźne komentarze. Nie uspokaja mnie rozpoznawanie rzeczywistości przez wkładanie jej w rozmaite szufladki współczesności. Wszechświat dysponuje większą ilością minut - lub czegoś tam innego - niż ja. Staram się funkcjonować w zgodzie z własnym tempem, intuicyjnie adekwatnym do sumy uderzeń serca.

A wyobrażasz sobie, że reżyserujesz "Czwartą Księgę?"

W chwili, gdy napisałem ostatnie słowa tego tekstu, stał się on dla mnie nieaktualny. Zaś w pracy reżyserskiej utopijnie dążę do tego, by realizowany temat był równie aktualny dla mnie, jak dla wszystkich członków zespołu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji