Artykuły

Mieszkańcy bezludnej wyspy

Korczakowska powieść o dziecięcym królu, a tak naprawdę o mechanizmach i fortelach władzy, doczekała się kolejnej wersji teatralnej, tym razem na scenie teatru Komedia.

"Król Maciuś Pierwszy" jest książką szczególną, jakich niewiele w światowej literaturze. Tutaj maty czytelnik po raz pierwszy styka się z pytaniami, które przez resztę życia będą mu zadawać Szekspir, Molier, Dostojewski czy Grass. W polu widzenia Janusza Korczaka znalazły się bowiem niezwykle złożone, często wzajemnie niszczące relacje między jednostką, czyli każdym z nas, a zbiorowością.

Problemy zadane pod rozwagę najmłodszym i najstarszym przez Starego Doktora 75 lat temu w końcu tysiąclecia nabrały dodatkowej mocy i drapieżności. Trudna, wręcz niemożliwa sztuka rządzenia, oscylująca między anarchią i dyktaturą, niebezpieczne związki między światem dzieci i światem dorosłych, ludzkie słabości i wady, urastające do rangi problemów międzynarodowych, owocujące wojnami, zamachami stanu i manipulowanymi procesami.

Te Korczakowskie pytania i niewesołe konkluzje, zawarte na 300 stronach powieści, niezmiernie trudno jest przenieść na teatralną scenę tak, by uniknąć mentorstwa i plakatowych haseł. Owej arcytrudnej sztuki udało się dokonać Cezaremu Domagale. Historię burzliwych losów króla Maciusia ujął on w ramę wspomnień jego piastuna - Starego Doktora, który wertując album dawnych fotografii, opowiada gromadce dzieci o królewskich przygodach ich rówieśnika.

A przygód tych było co niemiara - od niespodziewanej koronacji i samowolnej wyprawy na wojnę, poprzez podróż do niebezpiecznej krainy ludożerców i niecodzienne kłopoty związane z dziecięcym parlamentem, po antykrólewski spisek, zakończony manipulowanym procesem i zesłaniem Maciusia na bezludną wyspę.

Na scenie Komedii we wszystkich królewskich poczynaniach towarzyszy Maciusiowi wszechpotężna prasa. Ona właśnie urasta w spektaklu !o rangi czwartej władzy, rządzącej zbiorową świadomością, zdolnej wynosić i obalać władców. Wszechobecni gazeciarze, skandujący nagłówki gazet, doskonale dynamizują sceniczną akcję, zaś postać podstępnego Dziennikarza wprowadza nutę grozy i drapieżności.

Bo też musical Cezarego Domagały z muzyką Tomasza Bajerskiego nie jest obliczony na beztroską zabawę i wielki śmiech. Wręcz przeciwnie - ma budzić niewesołą refleksję i dreszcz niepokoju. I czyni to nader skutecznie. Bynajmniej nie śmieszą dzieci w roli kłótliwych parlamentarzystów ani dorośli w roli przymuszanych do zabawy dzieci. Sala w niezwykłym skupieniu słucha przejmujących songów o destrukcyjnej sile władzy, o głupocie królów i ślepocie ludu. Choć muzycznie brzmią nieco retro, to fani rocka i techno bez trudu odnajdą w nich nuty własnego buntu przeciwko dyktaturze większości, przeciwko społecznemu zakłamaniu i manipulacji.

Zawrotne tempo scenicznych zdarzeń raz po raz zatrzymywane jest przez Starego Doktora, który komentuje akcję i dopowiada niedopowiedziane. Królewski piastun w wykonaniu Tadeusza Borowskiego budzi sympatię i zaufanie, lecz jego komentarze pobrzmiewają niekiedy zbytnią retoryką. To bodaj jedyny zarzut, jaki można wysunąć pod adresem tej bardzo udanej adaptacji, niezwykle wiernej autorowi.

Spektakl Cezarego Domagały jest ogromnie dynamiczny. Sceny z groteskowo przejaskrawioną radą ministrów pod przewodnictwem niezrównanej Ireny Kwiatkowskiej przeplatają się z taneczno-wokalnymi etiudami zbiorowymi, w których dziecięcy i dorośli aktorzy są dla siebie partnerami równej klasy.

Zarówno wybrani spośród wielu kandydatów wykonawcy głównych ról - króla Maciusia i jego zawodnego przyjaciela Felka - jak też wieloosobowy chór stanowią doskonałą, partnerską oprawę dla przejmujących songów Smutnego Króla - Jana Bzdawki - i jego królewskich skrzypiec.

Całości dopełnia bardzo funkcjonalna, "dwulicowa" scenografia Małgorzaty Treutler, za jednym obrotem zmieniająca narożniki miejskich kamienic w sute wnętrza królewskiego pałacu. Śmieć hem i brawami publiczność powitała zabawną scenę w rajskiej dżungli wśród ludożerców. Doceniła także reżyserski humor w etiudzie podwórkowo-pałacowej, gdy piłka wybita podczas ulicznej zabawy dzieci znika w lewej kulisie, by w tym samym momencie z prawej kulisy wpaść przez okno do królewskiej komnaty.

Rzetelność adaptatora, reżyserska i wykonawcza precyzja oraz prawdziwie korczakowskie, partnerskie traktowanie młodego widza sprawiły, że na scenie teatru Komedia powstało przedstawienie ważne dla teatralnej biografii Warszawy. Najmłodsi otrzymali nie tylko barwne, atrakcyjne widowisko, lecz zarazem mądry, przejmujący spektakl i rówieśnego bohatera, z którym mogą się utożsamić. W finale rozbrzmiewa co prawda gorzki protest song o destrukcyjnej sile władzy, zaś małoletni król reformator zostaje zesłany na bezludną wyspę, lecz burzliwe reakcje publiczności każą mieć nadzieję, że nie pozostanie tam jedynym mieszkańcem!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji