Artykuły

Małgorzata Socha jest tradycjonalistką. Lubi być żoną i matką

Niewiele brakowało, a zostałaby agentką nieruchomości na pełen etat. Całe szczęście dostała szansę od losu i dzisiaj oglądamy ją w lubianych „Przyjaciółkach". Nie zaniedbała przy tym życia rodzinnego i jest szczęśliwą mamą trójki dzieci.


MAŁGORZATA SOCHA


Aktorka telewizyjna, filmowa i teatralna. Urodziła się w Warszawie w 1980 roku. W młodości należała do dziecięcego zespołu harcerskiego Gawęda. Ukończyła Akademię Teatralną w stolicy. Debiutowała na scenie tytułową rolą w spektaklu Teatru Telewizji Anka w reżyserii Radosława Piwowarskiego, a na małym ekranie - rolą Kate w „Złotopolskich". Od 2007 wciela się w Zuzannę Hoffer w serialu TVN „Na Wspólnej". Popularność przyniosła jej rola Violetty w „Brzyduli". Od 2012 gra Ingę Gruszewską, jedną z głównych bohaterek serialu Polsatu „Przyjaciółki". Na dużym ekranie widzieliśmy ją w „Weekendzie", „Och Karol 2", „Wkręceni 2" i „Jak poślubić milionera". Była uczestniczką siódmej edycji programu rozrywkowego "Taniec z gwiazdami". Występuje w telewizyjnych reklamach salonu meblowego Agata. W 2008 roku poślubiła inżyniera Krzysztofa Wiśniewskiego. Mają troje dzieci, Zofię (ur. 2013), Barbarę (ur. 2017) i Stanisława (ur. 2018).


Podbiła serca polskich widzów słowiańską urodą i komediowym talentem. Oglądaliśmy ją w wielu popularnych filmach kinowych i w telewizyjnych serialach. Właśnie weszła na plan nowych odcinków „BrzydUli", gdzie ponownie wcieli się w postać Violi.


Choć nie narzeka na brak zawodowych propozycji, to i tak przede wszystkim liczą się dla niej najbliżsi.


- Mam rodzinę, która jest dla mnie najważniejsza. Chcę spędzać ze swoimi bliskimi jak najwięcej czasu. To jest dla mnie obecnie bardziej istotne od tego, czy ktoś da mi szansę wcielenia się w jakąś nieoczywistą postać. Oczywiście, wierzę, że jeszcze wszystko przede mną. Gdzieś głęboko we mnie są różne aktorskie marzenia i mam nadzieję, że nadejdzie czas, kiedy uda mi się je spełnić - mówi w Plejadzie.


Jej tata pochodził z podkarpackiej wioski, ale marzył, aby zostać pilotem. I udało mu się. W domu trzymał wojskowy rygor. Kiedy na świecie pojawiła się jego córka, miał już prawie pięćdziesiątkę. Małgosia nie była jednak jego „księżniczką". Na wiele więcej pozwalał starszemu od niej o dziewięć lat bratu. Kochał i dbał o swe dzieci, ale był surowy. Generalnie w domu Sochów panowała zasada „dzieci i ryby głosu nie mają".


- Nie byłam grzeczną dziewczynką. Jak każde dziecko sprawdzałam, jak daleko mogę przesunąć granice. Ale czasem przesuwałam ją za bardzo i wtedy było lanie. Nigdy nie dałam po sobie poznać, że mnie boli. Nie płakałam, tylko śmiałam się ojcu prosto w twarz. Za nic nie chciałam pokazać słabości. I nawet, gdy już poszłam do swego pokoju, nie pękałam - wyznaje w serwisie Populada.


Małgosia początkowo też chciała zostać pilotem - ale wtedy nie przyjmowano kobiet do szkoły w Dęblinie. Musiała więc znaleźć sobie inną pasję. W liceum uczyła się w klasie artystycznej, której opiekunem był reżyser teatralny Marcin Sosnowski. Pewnego dnia zabrał swych wychowanków na casting do telewizyjnego spektaklu. Tak się to spodobało Małgosi, że pierwszy raz w życiu pomyślała, że mogłaby zostać aktorką. W efekcie po maturze zdecydowała się zdawać do warszawskiej szkoły teatralnej.


- Aktorką zostałam przez babcię Zosię, która sama marzyła o tym, by grać w teatrze albo w lanie. Ale prababcia powiedziała, że swojej córki na stracenie nie puści - tak wtedy myślano o zawodzie aktorki. Gdy powiedziałam rodzicom, że zdałam egzaminy do szkoły aktorskiej, tata nie wierzył, a mama doznała szoku. Oczywiście - gdy ochłonęła - była ze mnie dumna - opowiada w magazynie „Skarb".


Może dlatego że Małgosia dostała się na studia bez większego wysiłku, niespecjalnie jej się podobało na zajęciach. Większość kolegów i koleżanek traktowała uczelnię jak „świątynię sztuki", a jej nie pasowało takie podejście. Dopiero z czasem rozsmakowała się w występach na scenie. Niestety: kiedy po zrobieniu dyplomu odwiedziła wszystkie warszawskie teatry z pytaniem o etat, wszędzie dostała odmowną odpowiedź. Musiała więc znaleźć sobie inną pracę.


- Znalazłam ogłoszenie, że szukają agentów nieruchomości. Poszłam na rozmowę. Miałam za sobą jakieś filmowe epizody, grałam w „Złotopolskich". Dziewczyna, która prowadziła spotkanie, nie była pewna, czy za chwilę nie wyskoczy spod stołu Szymon Majewski i nie powie: „Mamy cię!". Uspokoiłam ją, że tak się nie stanie. Po godzinie zadzwonili, że mnie przyjmują -wspomina w „Skarbie".


Choć całkiem nieźle jej poszło w nowym zawodzie, Małgosia nie zrezygnowała z uczestnictwa w castingach. Po zdjęciach próbnych do serialu „Fala zbrodni" podszedł do niej reżyser i powiedział: „Wszystko świetnie, Małgosiu, ale jesteś zbyt... potężna". Bardzo ją to zabolało. Wzięła się wtedy za siebie i w dwa miesiące schudła dziesięć kilo. Na efekty nie trzeba było długo czekać: dostała rolę w serialu „BrzydUla" i mogła zrezygnować z pracy agentki nieruchomości.


- Postać Violetty była przede wszystkim dobrze napisana przez scenarzystów. Ludzie lubią osoby, które nie są doskonałe. Takie, w których widzą siebie. Violka miała dobre i złe cechy. Próbowała stać się lepszą osobą, ale wiadomo, jak to jest, że „dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane" (śmiech). W jej przypadku wszystko, co zakładała, wychodziło jej na odwrót - śmieje się w „Dzienniku Zachodnim".


Małgosia poznała Krzyśka Wiśniewskiego na wakacjach w Darłówku. Ona przyjechała odpocząć nad morze z rodzicami, a on był ratownikiem. Miło im się rozmawiało i pojawiła się nić sympatii - ale nic więcej. Choć każde wróciło do domu i poszło na studia do innych miast, wciąż myśleli o sobie. Kiedy spotkali się już jako dorośli, Małgosia pomyślała: „Szukam miłości, a mam ją na wyciągnięcie ręki". Krzysiek miał podobne odczucia, bo zrezygnował z nauki w USA i przyleciał do Warszawy. W 2008 roku para wzięła ślub.


- Jestem tradycjonalistką. Potrzebuję być żoną, by mieć dzieci. Lubię, gdy wszystko ma swoje miejsce i czas. Ślub był ważny również dlatego, że dał mi pewność i poczucie bezpieczeństwa. Uspokoiłam się. Mam miejsce, do którego już zawsze będę wracać, gdzie ktoś na mnie czeka - mój bezpieczny port. To miejsce i facet na całe życie. Bo Krzysztof taki jest - deklaruje w Populadzie.


Sukces serialu „BrzydUla" sprawił, że Małgosia stała się jedną z bardziej rozchwytywanych aktorek w Polsce. Szybko odkryto jej talent do rozśmieszania widzów - dlatego stała się z czasem specjalistką od komedii romantycznych. Zagrała w „Och Karol 2", „Wkręceni 2" i „Jak poślubić milionera". Tak naprawdę to jednak najczęściej oglądaliśmy ją na małym ekranie. Wielkim sukcesem okazał się kolejny serial z jej udziałem - „Przyjaciółki". W międzyczasie Małgosia została mamą trójki dzieci: Zosi, Basi i Stasia.


- Każdemu dziecku trzeba poświęcić czas. Każde jest inne i ma inne potrzeby, każde pragnie bliskości i miłości, każde inaczej wyraża swoje emocje. Macierzyństwo to niesamowita przygoda - przy okazji każdego dziecka inna. Oczywiście, teraz już mogę pewnych rzeczy się spodziewać i mniej spraw jest w stanie mnie zaskoczyć. Ale wcale nie jest tak łatwo, jakby niektórym mogło się wydawać - podkreśla w Plejadzie.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji