Artykuły

Skok w przyszłość - śpiewająco

"Wehikuł czasu" Francesco Bottigliero w reż. Tomasza Mana w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Pisze Grażyna Antoniewicz w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

"Wehikuł czasu" Francesco Bottigliero w reż. Tomasza Mana w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Pisze Grażyna Antoniewicz w Polsce Dzienniku Bałtyckim.


W Operze Bałtyckiej odbyła się światowa prapremiera opery naukowej dla dzieci i młodzieży „Wehikuł czasu", którą skomponował Francesco Bottigliero.


Zlikwidowano kilka pierwszych rzędów na widowni, przez co scena stała się większa. Muzycy wyszli z kanału orkiestry,widzowie mogli nie tylko słuchać ich gry, ale i oglądać. Za nimi, na scenie pojawili się aktorzy. Chór stanął w kulisach.


Baśniowy motyw


Zobaczyliśmy i usłyszeliśmy opowieść o tym jak dwoje nastolatków Antek (Sebastian Mach) i Monika (Magdalena Wachowska) wyrusza w niebezpieczną podróż, aby zdobyć lekarstwo, które uratuje życie genialnego naukowca. To znany motyw baśniowy, jedna z wielu opowieści o cudownym zielu lub wodzie życia, którą trzeba przynieś dla umierającej matki lub ojca.


Największym atutem przedstawienia jest muzyka, która niesie cały spektakl, buduje nastrój i dopowiada akcję. Przepiękna. Kiedy w warsztacie, Monika i Antek pracują nad modelem wehikułu, muzyka przypomina pracujące maszyny, jej rytm wyznacza miarowy stukot. Kierownictwo artystyczne objął Francesco Bottigliero, pod jego batutą orkiestra zagrała perfekcyjnie.


Trója z fizyki


Przyznam się, bez bicia, że z fizyki zawsze miałam „tróję", dlatego edukacyjne wstawki nieco mnie nużyły. Choć doceniam ich walor edukacyjny.


Nie zawsze aktorzy przebijali się przez orkiestrę, więc niekiedy nie wiedziałam o czym śpiewają. Niestety, libretto Justyny Skoczek wydało mi się infantylne i chaotyczne. Reżyser Tomasz Man robił wszystko, aby ożywić akcję i wprowadzić ład na scenie, ale nie zawsze mu się to udawało.


Opowieść zaczyna się w pracowni naukowca pana Teofila (w tej roli Piotr Płuska), który razem ze swym młodym pomocnikiem Antkiem, pracuje nad budową wehikułu czasu. Nagle naukowiec znika, okazuje się, że w ciężkim stanie trafił do szpitala. Antek próbuje uruchomić wehikuł, aby udać się w przyszłość po lek. Udaje mu się, jednak przekorna maszyna przenosi go do roku 1280, do pracowni naukowca Witelona, który zajmował się optyką i zjawiskami meteorologicznymi. Jego badaniami inspirowali się Johannes Keppler i Mikołaj Kopernik. Wizytę przerywa pojawienie się strażników miejskich. I oto rozpoczyna się ciąg dziwnych zdarzeń. Ostatecznie Antek przenosi się w przyszłość, dociera do szpitala, po lek ratujący życie Teofila. Musi jednak pokonać ochroniarza, wcielił się w niego Paweł Faust. Mamy też na scenie nieznośnego Karalucha, gra go pełen wdzięku Marcin Marzec (to rola niema, ale zapada w pamięć). Skąd wziął się karaluch w tej historii, tego nie zdradzę.


Biedna Monika


Interesujące kostiumy zaprojektowała Zuzanna Kubicz, tylko suknia Moniki jest fatalna. Główny element udanej scenografii stanowi zjawiskowy - wędrujący po scenie wehikuł czasu. Piękne są też animacje Mateusza Kozłowskiego.


Czy warto zobaczyć ten spektakl? Mimo pewnych niedoskonałości, jak najbardziej. A Operze Bałtyckiej należą się wielkie brawa za to, że zorganizowała premierę w tak trudnych warunkach i to z zachowaniem największej ostrożności.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji