Raj nad sceną
Długą, stojącą owacją publiczność warszawskiego Teatru Wielkiego przyjęła Krzysztofa Pendereckiego i jego "Raj utracony", po raz pierwszy wystawiony w języku polskim i przez polski teatr. Prawykonania dzielą dokonała w 1978 Lyric Opera w Chicago. Do tego zespołu należało też pierwsze wykonanie w Europie, w mediolańskiej La Scali w 1979; w tym samym roku wystawiła "Raj" opera stuttgarcka i wystąpiła z nim na "Warszawskiej Jesieni".
Dlaczego na polską - i w ogóle kolejną - realizację "Raju utraconego" czekaliśmy aż 15 lat? Najpewniej dlatego, że dzieło stwarza niebotyczne wręcz trudności "Problemy techniczne mieliśmy prawie tak wielkie, jak przy wystawianiu wagnerowskiej Tetralogii" - powiedział przed premierą reżyser Marek Weiss-Grzesiński.
Nie pierwsze to porównanie "Raju utraconego" do {#au#2267}Wagnera{/#}. Już po prapremierze zwracano uwagę na pewne pokrewieństwo tych dwóch sceniczno-muzycznych światów, najbardziej widoczne w monumentalności "Raju", potędze aparatu orkiestrowego i chórowego, trudności partii solowych. Wszystko to narzucił jednak sam temat.
Obrazy Raju, Piekła, Ziemi, wygnania. By je pokazać na scenie, potrzebna jest ogromna wyobraźnia reżyserska, odwaga i rozmach. Wszystko to znalazło się w Teatrze Wielkim, a pomogły fantastyczne możliwości tej sceny, wyjątkowej w Europie.
Raj w górze, Piekło w dole (gdy akcja się przenosi do piekła, Raj się wznosi; gdy dzieje się w Raju - opada na poziom sceny). Ziemia (pokazywana na końcu Adamowi ze wszystkimi nieszczęściami, jakie spowodował jego grzech) kręci się wraz ze sceną obrotową. Szatan wzlatuje do Raju na "spirali śmierci". Chór, umieszczony na pierwszym balkonie, śpiewa "w cywilu" - jako część widowni, spraw ziemskich. To główne elementy; całość po prostu trzeba zobaczyć. Dekoracje Andrzeja Majewskiego są wielkiej piękności, ale zaskoczony będzie ten, który oczekuje obrazów rajskiego ogrodu czy piekielnych kotłów.
Trochę może ryzykowne jest przedstawienie diabelskiego chóru jako "syndykatu zbrodni" - we frakach, wśród, za przeproszeniem, lafirynd w białych futrach, czy też zwierzątek w Raju jako dziewczynek w białych sukienkach (dzieci z chóru Alla Pollacca i ze szkoły baletowej), ale mieści się to w koncepcji całości.
Muzyczna strona spektaklu jest wspaniała. Nie sposób wymienić wszystkich, trzeba jednak podkreślić, iż znakomite, pełne wyrazu kreacje stworzyli Ewa Iżykowska (Ewa), Adam Kruszewski (Adam), Ryszard Morka (Szatan), Małgorzata Walewska (Grzech) i Piotr Łykowski (Śmierć). Pięknie wypadła orkiestra, balet i chór; imponującym wyczynem był śpiew chóru na scenie z pamięci (po raz pierwszy - dotąd trzeba było zmyślnie ukrywać nuty w ubraniach).