Artykuły

Jak ożywić pomnik

"Virtuoso" Matthew Hardy'ego w reż. Jerzego Jana Połońskiego w Teatrze Muzycznym w Poznaniu. Pisze Stefan Drajewski w Ruchu Muzycznym.

"Virtuoso" Matthew Hardy'ego w reż. Jerzego Jana Połońskiego w Teatrze Muzycznym w Poznaniu. Pisze Stefan Drajewski w Ruchu Muzycznym.


Poznańska prapremiera Virtuoso udowodniła, że trudno jest pokazać postać historyczną, uczynić ją bardziej ludzką, bliższą współczesnemu widzowi

Wielu z nas mówi głośno, że brakuje bohaterów w naszej pokiereszowanej historii, którzy mogliby stać się wzorcami. Artyście i politykowi, jakim był Ignacy Jan Paderewski, nikt nie odmawia wielkości, a ponieważ niepozbawiony był słabości, bliski jest zwykłemu człowiekowi. Jako artysta zrobił oszałamiającą karierę, zgromadził ogromny majątek. Równocześnie wydatnie przyczynił się do odrodzenia państwa polskiego. Tyle każdy wie ze szkoły. Niewielu natomiast zdaje sobie sprawę, że był kobieciarzem, a damsko-męskie relacje potrafił wykorzystywać do osobistych celów. Romans, a może raczej flirt z Heleną Modrzejewską przyniósł mu pieniądze na dalszą edukację i uświadomił, że artysta musi nie tylko uwieść widza swoją sztuką, lecz także zadbać o jej „opakowanie". Romans z Heleną Górską, po unieważnieniu jej pierwszego małżeństwa, został zwieńczony ślubem. Z kolei Elena Bibescu zapewniła Paderewskiemu popularność wśród paryskiej elity. A kiedy znalazł się na szczycie amerykańskiego show biznesu, stał się celebrytą. Jego fanki przed koncertami i po nich zachowywały się jak te towarzyszące w XX wieku gwiazdom rocka.

Amerykański twórca Matthew Hardy, autor libretta i muzyki, dostrzegł w życiorysie Paderewskiego materiał na musical, wystawiony teraz w Teatrze Muzycznym w Poznaniu. Pierwszy akt wypełnia intrygująca opowieść o młodym muzyku. Akt drugi przedstawia Paderewskiego polityka, męża stanu, patriotę. I jest on jak ze spiżu, bez rys. Ponadto przestał być „sexy", chociaż nadal przyciąga na koncertach tłumy, a jego majątek budzi zazdrość (o czym autor musicalu już nie opowiada). O ile pierwszy akt wyszedł poza szkolny obraz Paderewskiego, drugi poddał się mitowi.


W warstwie muzycznej z kolei próbuje połączyć Chopina, Beethovena i Paderewskiego z rytmami rockowymi lat siedemdziesiątych, z elementami jazzu, boogie-woogie czy disco. Na zasadzie cytatu wplótł nawet w fabułę Etiudę Czernego (zabawny pomysł). Eklektyzm we współczesnym musicalu stał się normą, ale szkoda, że kompozytor nie wywodził konsekwentnie piosenek z utworów klasycznych. Utwory w ten sposób skonstruowane zrobiły na mnie największe wrażenie. Brak konsekwencji zaś sprawił, że muzyka w musicalu Virtuoso przypomina sałatkę włoską, do której można wrzucić niemal wszystko.


Matthew Hardy zrobił wiele, aby pokazać Paderewskiego jako złożoną postać. Zdawał sobie zapewne sprawę, że w drugim akcie wsadza realizatorów na minę. Jak pokazać ideał? Jak pokazać na scenie patriotyzm? Sądząc po wypowiedzi reżysera Jerzego Jana Połońskiego, że „patriotyzm w Polsce bywa obciachowy", on też miał świadomość trudności.


Niestety, poddał się. Uniknął obciachu, ale zaserwował teatr patetyczny z nieznośną do bólu sceną rozwijania biało-czerwonej flagi, która otula publiczność. W odróżnieniu od pierwszego, drugi akt rozgrywa się na jednym poziomie emocjonalnym, razi pompatycznością oraz koturnowością.


Zwycięzcami     są     wykonawcy.     Janusz Kruciński   jako   Paderewski   jest   wiarygodny (pomagała mu subtelnie uformowana fryzura) i przekonujący. Emocje zawarte w jego śpiewie w każdej sytuacji wydawały się prawdziwe. Intrygującą kreację wokalno-aktorską stworzyła Oksana Hamerska jako Helena Górska-Paderewska,    od    pierwszego zauroczenia, kiedy młody wirtuoz znalazł się w domu Górskich, po przerwanie koncertu, by Mistrz mógł porozmawiać z politykiem Edwardem M. House'em.


Świetnie śpiewającą Barbarę Melzer (Helena Modrzejewska) kostiumolożka Agata Uchman ubrała niestety w strój artystki kabaretowej, co w dużej mierze wpłynęło na odbiór kreowanej przez nią postaci. Kostiumy zresztą są najsłabszą stroną spektaklu; jakby stare, wyjęte z magazynu i przenicowane na potrzeby prapremiery.


Wielkie brawa należą się orkiestrze pod kierunkiem Radosława Matei, a szczególnie Piotrowi Żukowskiemu, który na keyboardzie grał klasyczne utwory fortepianowe. Wiem, że powinniśmy robić wszystko, aby przeciwstawić się politykom, którzy niszczą jedne autorytety i lansują swoje, mocno podejrzane. Wychodząc z teatru, pomyślałem jednak, że może był to temat bardziej na operę niż na musical.    


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji