Artykuły

Krzesimir Dębski: Hiob w czasie zarazy

Na specjalne zamówienie Polskiej Opery Królewskiej Krzesimir Dębski stworzył operę pt. „Hiob", inspirowaną dramatem Karola Wojtyły. Koncertowe prawykonanie dzieła odbędzie się 16 października w warszawskiej Świątyni Opatrzności Bożej [prawykonanie zostało odwołane ze względu na obostrzenia związane z pandemią koronawirusa - przyp. red.]. Z Krzesimirem Dębskim, kompozytorem i dyrygentem, rozmawia Jolanta Gajda-Zadworna w tygodniku Sieci.


Jak zareagował pan na propozycję Polskiej Opery Królewskiej (POK), by na podstawie młodzieńczego dramatu Karola Wojtyły pt. „Hiob" napisać libretto i skomponować do niego muzykę?


Krzesimir Dębski: Trochę się zdziwiłem, kiedy dyrektor POK - śp. Ryszard Peryt - właśnie do mnie się z tym zwrócił. Chociaż - jak się zastanowić - do roli kompozytora operowego przygotowywałem się już dość długo, pracując m.in. przy filmach takich jak „Ogniem i mieczem" czy „1920 Bitwa Warszawska". Z monumentalnymi historiami i muzyką rozbudowaną o chóry, z solistami i wielkim epickim rozmachem.


Pisałem też formy mniejsze (piosenki) i lżejsze (m.in. musicale, zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci). Sporo się tego nazbierało, jednak - nim rok temu dyr. Peryt złożył oficjalne zamówienie - wysłuchał też moich symfonii do tekstów Sofoklesa (które sam adaptowałem); również z chórami i potężnym aparatem wykonawczym.


Mówi pan, ze w kinie minął czas kompozytorów orkiestrowych. Epicką muzykę wyparły z ekranów piosenki i wszechobecna elektronika. Czy w operze jest jeszcze miejsce na muzyczny rozmach? Nawet gdy scena jest tak kameralna jak w Łazienkach Królewskich?


W Teatrze Stanisławowskim od czasu jego otwarcia [w 1788 r. - przyp. red.] grane były i opery barokowe, i nawet klasycystyczne, ale z dzisiejszej perspektywy patrząc, na głównej scenie POK niewiele jest przestrzeni. Przystępując do pracy nad „Hiobem" dowiadywałem się, ile instrumentów zmieści się w orkiestrowym kanale i jak duży chór może stanąć obok śpiewaków. Pisałem muzykę, mając to wszystko na uwadze. Nie przypuszczałem, jakie obostrzenia, m.in. w składzie muzycznym czy liczbie widzów, wymusi wirus.


Czas pandemii sprawił, ze zamiast w historycznej dekoracji Teatru Stanisławowskiego prawykonanie opery „Hiob" odbędzie się w ogromnej Świątyni Opatrzności Bożej. To dobre miejsce?


W tak dużym obiekcie 24-osobowa orkiestra i chór - czyli największy aparat wykonawczy, jakiego mogłem użyć w Teatrze Stanisławowskim - zmieści się znakomicie. Oczywiście nie będzie wystawienia scenicznego, w kostiumach. Zastąpi je wersja koncertowa.


Karol Wojtyła nazywał „Hioba" dramatem o cierpieniu. „Greckim formą, chrześcijańskim duchem i odwieczną treścią". Jak pan odczytywał ten tekst?


Jestem już w wieku hiobowym, więc trochę w życiu przeżyłem. W historii mojej rodziny, szczególnie w pierwszej połowie minionego wieku, nie brakowało dramatycznych, a nawet tragicznych zdarzeń. Mam nadzieję, że wpisane w los Hioba uniwersalne przesłanie będzie dla naszych słuchaczy czytelne. Każdy prędzej czy później doświadcza cierpienia. Niektórzy mierzą się z nim wcześniej, na różnych etapach swojego życia, inni dopiero przy jego nieuchronnym końcu. Ale jest też w tej postaci, w tragizmie jej losu, element nadziei. Cierpienia Hioba zostają wynagrodzone. Do jego życia wracają pomyślność i szczęście.


Historię Hioba, tragicznie doświadczanego, a mimo to niezłomnego w wierze, przedstawił bardzo młody człowiek.


Miał 20 lat, ale los już go mocno doświadczył. Nie zapominajmy, że jego dzieciństwo przypadało na czasy, w których długo wygasały skutki I wojny światowej. Do tego doszła osobista tragedia - śmierć matki, potem ojca. I kolejna wojna. W roku 1940, gdy pisał „Hioba", trwał już terror w Krakowie... Musiał być bardzo dotknięty nieszczęściem.


Jak pan pracował nad adaptacją tekstu Karola Wojtyły?


Ogromnie przydatne okazały się notatki i sugestie śp. Ryszarda Peryta, który kilkukrotnie tworzył montaże poetyckie na podstawie „Hioba" wystawiając je potem w kościołach i filharmoniach, ale niezbędna była też selekcja materiału. Oryginalny tekst został napisany dla teatru rapsodycznego. W jego przedstawieniach nie było typowej akcji scenicznej, miały one charakter medytacyjno-recytatorski. Tymczasem w muzyce liczy się rytm, tempo, odpowiednia narracja. Dokonałem więc sporych skrótów. Jednocześnie ośmieliłem się wprowadzić dodatkową postać.


Kogo?


Zakamuflowanego szatana, żeby zło było wyraźniejsze. Opera dopowiada treści. Poprzez strój, scenografię określa, kto jest kim. Na niewielkiej scenie Teatru Stanisławowskiego nie ma szansy na spektakularne akcje kostiumowe. W koncertowym wykonaniu podpowiedzi scenicznej tym bardziej nie będzie. Dlatego pojawił się Strącony. Wieloznaczne imię, bo zło ma wiele postaci.


Co znaczy, że na potrzeby operowego „Hioba" stworzył pan swój „idiom biblijny"?


To wyobrażenie o muzyce czasów biblijnych. Ale pokusiłem się też o syntezę tego, co wiem o muzyce dawnej. Wprowadziłem odniesienia do muzyki średniowiecznej, renesansowej czy barokowej. Takie fragmenty zderzyłem ze współczesną warstwą, m.in. rytmiczną i harmoniczną. Sięgnąłem po różnorodne instrumentarium, by historyczne brzmienia, np. lutni czy teorbanu, móc połączyć z elektroniką. Aż się boję, czy nie za dużo tego wszystkiego jest.


Nie spytał pan o to swojego syna Radzimira?


Nie. Tworzymy odseparowani od siebie, niezależni od wzajemnych ocen, bo w trakcie pracy niczemu one nie służą. Chcę go zaprosić na którąś z ostatnich prób. Zobaczymy, co powie, ale niczego nie uzależniam od tej opinii. Ja też, słysząc czasem, co on robi, nie do końca to rozumiem, ale szanuję.


Czas pandemii wpłynął na zmianę miejsca prapremierowego wykonania „Hioba", a czy dopisał jakiś kontekst do tego utworu?


To, co się teraz wokół nas dzieje, wpływa na zmianę optyki, weryfikuje dotychczasowe priorytety. Jeśli wirus będzie się rozprzestrzeniać w takim tempie, to wiele spraw, które jeszcze wczoraj wydawały się kluczowe i budziły ogromne emocje, może stracić swoją wagę. Niezależnie od naszych oczekiwań i planów.   


Koncert z warszawskiej Świątyni Opatrzności Bożej będzie transmitowany w TVP Kultura. Szczegóły na operakrolewska.pl


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji