Artykuły

Utrzymać miejsca pracy

Fundusz Wsparcia Kultury to jeden z programów wspierania gospodarki i obrony miejsc pracy, a kultura jest ważnym sektorem gospodarczym. Nie mylmy go z programami mecenatu państwa czy programami socjalnymi, bo nie oceniamy tu wartości projektów - mówi wicepremier, minister kultury, prof. Piotr Gliński w rozmowie z Sylwią Krasnodębską w Gazecie Polskiej.


Cel Funduszu Wsparcia Kultury jest jasny. Utrzymanie miejsc pracy w kulturze, a nie zapomogi dla celebrytów.


Sylwia Krasnodębska: Jest Pan postrzegany jako polityk odporny na naciski opinii publicznej. A jednak pod ich wpływem wstrzymał Pan wypłaty w ramach Funduszu Wsparcia Kultury. Co się stało?

Piotr Gliński: Opinię publiczną trzeba traktować jako fakt społeczny. Polityk nie może być wobec niego obojętny. W dyskusji wokół listy beneficjentów Funduszu było wiele niesprawiedliwych ataków, ale też kilka racjonalnych uwag. Te drugie spowodowały, że postanowiłem wstrzymać projekt i zweryfikować listę. Komunikowaliśmy ten program wcześniej, ale opinia publiczna ożywiła się dopiero wtedy, gdy na liście pojawiły się znane nazwiska i duże sumy pieniędzy. Fundusz Wsparcia Kultury to jeden z programów wspierania gospodarki i obrony miejsc pracy, a kultura jest ważnym sektorem gospodarczym. Nie mylmy go z programami mecenatu państwa czy programami socjalnymi, bo nie oceniamy tu wartości projektów. W sytuacji ogólnoświatowej pandemii i wielkiego kryzysu gospodarczego polegającego na tym, że ludzie tracą pracę, obowiązkiem państwa jest w pierwszej kolejności walka z pandemią, a następnie zadbanie o gospodarkę. Nam się udało gospodarkę i miejsca pracy obronić najlepiej w Europie. Ten program jest elementem tej obrony.

Wstrzymanie Funduszu Wsparcia Kultury nie jest właśnie próbą odejścia od chłodnej matematyki w stronę oceny wartości projektów właśnie?

- Nie jest. To wciąż niezmiennie jest program na podtrzymanie działalności instytucji i firm w obszarze kultury. Podtrzymanie działania firmy w kryzysie jest tańsze niż tworzenie jej na nowo po bankructwie.
Wspieramy firmy, a tym samym miejsca pracy. Przy wydarzeniach kulturalnych pracuje wiele osób niezatrudnionych na etatach, to specyficzna branża i dlatego to program również dla tych, którzy są zatrudniani na umowy cywilno-prawne i samozatrudnionych. Tu pieniądze nie mogą iść na prywatne konto przedsiębiorcy, tylko na funkcjonowanie firmy. We wnioskach jest deklaracja, na jakie konkretne cele zostaną te pieniądze wydane. Do 30 proc. tych podmiotów będzie potem skontrolowanych. Taki jest mechanizm. Walka toczy się o cztery rodzaje podmiotów - samorządowe instytucje kultury, organizacje pozarządowe, firmy prowadzące działalność w obszarze kultury i firmy sceno-techniczne, które działają na zapleczu - tych zresztą jest najwięcej na liście beneficjentów.

Ze względu na kilkanaście wątpliwości na liście z ponad dwoma tysiącami beneficjentów trzeba było wstrzymywać cały program?

- Nie było innego wyjścia. Chcieliśmy jak najszybciej przekazać pieniądze. Algorytm ma tę zaletę, że jest sprawiedliwy, a w gospodarce to jest najważniejsze. Nie oceniamy, czy ktoś jest blondynem czy brunetem, czy jest bogaty czy biedny. Swoją drogą ci bogaci są bardzo ważni, bo oni mogą stworzyć więcej miejsc pracy i prowadzić do rozwoju gospodarczego. Mądrość narodów, państw polega m.in. na wspieraniu w kłopotach tych najmocniejszych. Tak postępują w tych sprawach m.in. Niemcy. „Dzięki" pandemii Unia Europejska zniosła zakaz pomocy publicznej.
Możemy jako państwo wspierać polskie firmy. I mamy w tej sytuacji dyskutować o tym, czy pomagać polskim firmom, czy nie? Moim zdaniem, trzeba szybko i sprawnie pomagać. Także tym, którzy są w biznesie najlepsi, aktywni, przedsiębiorczy.

Nie ma Pan minister problemu z tym, by przyznać wysoką dotację zespołowi disco polo?


- Nie mam z tym problemu, bo to też część polskiej gospodarki. Być może jeśli z tym samym przedsięwzięciem będą związane dwie firmy, to wprowadzimy jakieś ograniczenie. Natomiast w interesie Polski jest, by przekazywać państwowe wsparcie dla gospodarki, a kultura jest elementem gospodarki. Jednym z najlepiej rozwijających się w tej chwili sektorów na świecie. I trzeba też dbać o ludzi tam zatrudnionych. Aby przetrwali trudny czas.

Rozmawiamy w momencie gorącej dyskusji wokół Funduszu Wsparcia Kultury, ale przyniósł on też Panu nieoczywistych sprzymierzeńców. Córka Krystyny Jandy, aktorka Maria Seweryn, reprezentując Unię Teatrów Niezależnych napisała, że Fundusz jest nieoceniony. „Warunki udzielenia wsparcia finansowego, zostały oparte o zasadę zaufania wobec podmiotów wnioskujących. W dobrej wierze stworzono kryteria bazujące na wartości ekonomicznej tego sektora"...

- Co też wzbudzi zaraz kontrowersje i różnie będzie oceniane. Nie mam co do tego złudzeń. Ale faktem jest, że tego typu programy działają w oparciu o równe zasady, deklaracje i kontrolę ex post - wszystko musi mieć pokrycie w fakturach i rachunkach.

Pieniądze wyznaczyły kolejną linię podziału w środowisku artystycznym. Organek i Taco Hemingway skrytykowali pazerność gwiazd, które mając dochody z tantiem i reklam, a wyciągają ręce po pomoc państwa.

- Nie będę tego oceniał. Cel Funduszu Wsparcia Kultury jest jasny. Utrzymanie miejsc pracy w kulturze, a nie zapomogi dla celebrytów. Jeżeli ktoś twierdzi, że po dziesięciu miesiącach pandemii nie jest w stanie utrzymywać przedsiębiorstwa i wystąpił o pomoc, to ja z kolei nie jestem w stanie tego oceniać. I mam obowiązek mu pomóc. Oczywiście, że są granice. Nieuczciwości nie będziemy promować. Ale też nie ma możliwości całościowego weryfikowania uczciwości deklaracji przedsiębiorcy ex ante.

Uśmiechnęłam się, gdy przeczytałam na stronie wyborcza.pl tytuł: „Fundusz Wsparcia Kultury - dlaczego jedni dostali od Glińskiego miliony, a inni tysiące". Teraz zarzutem jest, że państwo pomaga wszystkim, a nie, że tylko niektórym?

Do krytyki jestem przyzwyczajony, a to, że różne podmioty dostaną inne kwoty wsparcia, wynika z tego, że szefowie tych instytucji wystąpili o konkretną wysokość rekompensaty. Inna sprawa, że te niektóre instytucje otrzymały już pomoc z innych źródeł lub w ramach innych projektów. Bo to jest w FWK odliczane. Tymczasem pretensje są w tej chwili o wszystko, a problemów nie ubywa, bo mamy zgłoszonych na przykład kilka firm, które są oddziałami dużych korporacji zagranicznych. Ale przecież nie wiemy, czy korporacja zagraniczna sobie poradzi, czy nie zlikwiduje polskiego oddziału, czy miejsca pracy w Polsce nie zostaną utracone, więc też nie powinniśmy takich podmiotów wyłączać ze wsparcia. Choć nie wykluczam, że pewna korekta będzie.

Skoro tych działań pomocowych jest więcej, to rozumiem, że ma Pan gruby segregator podziękowań od artystów?

- (Śmiech). Nasze działania są nie tyle dla konkretnych artystów, ile w ogóle dla wspólnoty, w której żyjemy. Dla Polski, dla polskiej kultury. Fundusz Wsparcia Kultury pomoże ponad 2 tys. beneficjentów, to może być nawet 150 tys. ludzi, „Kultura w sieci" to było 3,5 tys. projektów instytucjonalnych i indywidualnych, a 11 tys. osób dostało już zapomogi socjalne. A było przecież i postojowe, i wiele innych form wsparcia. Teraz pracujemy nad przywróceniem postojowego i dotacjami dla samozatrudnionych w kulturze.

I to jest sukces Pana resortu?

- Sukces ministerstwa w tym kontekście mało mnie interesuje. Istotne jest to, żeby jak najwięcej osób przeżyto pandemię, żeby nie załamał się system ochrony zdrowia. I liczę na to, że w największym kryzysie gospodarczym w dziejach nowoczesnego świata polska gospodarka się nie zapadnie. Mamy szansę przejść ten kryzys najlepiej w Europie. A polska kultura zostanie ochroniona i będzie służyła nam wszystkim.

Kiedy spotkamy się w operze bez maseczek?

- Mam nadzieję, że w przyszłym roku. Ale już teraz przygotowujemy system szczepień społeczeństwa tak, by mogły się odbyć za miesiąc. Co nie znaczy oczywiście, że szczepienia za miesiąc będą. Póki co, czasy są ciężkie. Dla kultury szczególnie.

A w ciężkich czasach artyści wspierali społeczeństwo. Swoją twórczością dodawali otuchy, nadziei optymizmu... Tak było kiedyś i chyba mamy prawo tego od twórców oczekiwać i dziś.

- Tak. Chcielibyśmy, żeby tak było. Ale przyłączam się do Pani apelu. Może ta pandemia, wbrew wszystkiemu, zbliży nas do siebie. Jak taka swoista „dezintegracja pozytywna".





Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji