Artykuły

Polski teatr musicalowy w czasie zarazy. „Czy leci z nami pilot?”

Styczeń 2020 roku przyniósł pierwsze pogłoski o nowej, groźnej chorobie, potocznie nazywanej koronawirusem (medycznie wirus jest określany jako SARS-CoV-2, choroba zaś, którą wywołuje COVID-19), chyba nikt nie zdawał sobie jednak wówczas sprawy, jak bardzo zmieni to nasz świat.


Kolejne wieści dochodzące z Wuhan były coraz bardziej niepokojące. W lutym zachorowania pojawiły się w różnych częściach Europy, a w marcu kolejne kraje decydowały się na tzw. lockdown. Ograniczenia społeczne - zakaz imprez masowych, spotykania się w grupach większych niż 2 osoby, poruszania się bez ważnego celu, a nawet w ogóle opuszczania domu - wprowadzone zostały w większości państw europejskich i światowych (choć stopień obostrzeń jest zróżnicowany). Właściwie niewiele jest krajów (poza reżimami, takimi jak Korea Północna czy Białoruś), które w mniejszym bądź większym stopniu nie próbowały w ten sposób zapobiec rozprzestrzenianiu się pandemii. Wiele państw zamknęło swoje granice przed przybyszami z obcych krajów, a swoich obywateli w domach. Stanął transport międzynarodowy i krajowy, świat z globalnej wioski w kilka dni stał się szeregiem szczelnie zamkniętych państw. Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że czasy, w których żyliśmy należą – póki co – do przeszłości. Chodzimy w maskach po ulicy, mówi się o tzw. nowym reżimie sanitarnym i konia z rzędem temu, kto jest w stanie choć w przybliżeniu powiedzieć dzisiaj, jak to wszystko się zakończy.

Daleko jeszcze?


Także i w Polsce 11 marca ogłoszono szereg ograniczeń, przede wszystkim zamknięto szkoły i uczelnie wyższe, odwołano wszystkie imprezy masowe, a także wprowadzono zakaz zgromadzeń powyżej 50 osób. Od 12 marca zamknięte zostały również instytucje takie, jak kina i teatry.


Początkowo stan ten miał obowiązywać do 25 marca, na razie wiadomo, że jest on przedłużony. Placówki tego rodzaju mają wznowić działalność jako ostatnie, zgodnie z kilkuetapowym planem „odmrażania” gospodarki ogłoszonym przez rząd. Do kiedy? Ten sezon już jest dla teatrów skończony, a co będzie w kolejnym przewidzieć nie sposób. Czy to oznacza, że miejsca, których podstawą działania jest odbiór „na żywo” przez widza, nie funkcjonują? W takim rozumieniu oczywiście tak. Okazało się jednak, że mnóstwo inicjatyw można prowadzić w sieci, za pośrednictwem mediów społecznościowych. Są one zresztą swoistym spiritus movens całej operacji zwanej potocznie izolacją – do tej pory uznawane za największe zło współczesnego świata, złodzieja czasu i zabójcę relacji międzyludzkich, a tymczasem paradoksalnie to one umożliwiły nam wszystkim przetrwanie w tych trudnych czasach. Szczególnie ciekawa sytuacja panuje w teatrach muzycznych – z jednej strony to zwykle duże instytucje, z wieloosobowym zespołem pracowników lub współpracowników, kilkusetosobową widownią. Ogromna część ich budżetów to wpływy z biletów, z każdym tygodniem topnieją środki w kasie. Teatry namawiają, żeby nie odwoływać wizyty, a jedynie ją przełożyć (powstał nawet specjalny hasztag #przełóżnieodwołuj, promujący taką inicjatywę), proponują nowe terminy spektakli w nowym sezonie. Nie wszystkie mogą sobie na to pozwolić.


Na przykład Teatr Muzyczny w Gdyni im. Danuty Baduszkowej od kilku sezonów prowadzi sprzedaż biletów na wiele miesięcy do przodu. Repertuar jest zaplanowany do końca stycznia 2021 roku i nie ma w nim miejsca na odwołane spektakle. Dawało to dyrekcji niesamowity komfort działania, unikatowy w skali Polski, a dzisiaj zapewne funduje wielki ból głowy. Z drugiej strony zaś, teatry muzyczne mają więcej możliwości budowania pozascenicznych relacji z widzami. Dyrektor Teatru Syrena w Warszawie, Jacek Mikołajczyk, mówi: „Jak wszystkie teatry, usiłujemy odnaleźć się w nowej sytuacji; płyną z tego pewne korzyści, bo okoliczności uruchomiły w nas kreatywność, jeśli chodzi o działania w sieci.”1 I rzeczywiście – śledząc działania teatrów na profilach na Facebooku czy Instagramie, ogrom podejmowanych działań jest imponujący (gdy obserwuje się wszystkie te instytucje, bo jak to zwykle bywa, także i w tej sytuacji jedne radzą sobie lepiej, inne gorzej, widać tutaj bardzo duże zróżnicowanie, wynikające m.in. ze sprawności w komunikowaniu się za pomocą mediów społecznościowych oraz otwartości dyrekcji dla tego typu działań).

#kulturanawynos


Najbardziej oczywistym, co może zrobić teatr w obliczu takich ograniczeń, jest udostępnienie archiwalnych zapisów spektakli. Tropem tym poszło kilka placówek, wspominana już Syrena pokazała widzom „BEMA!”, czyli musical Macieja Łubieńskiego i Wiktora Stokowskiego w reżyserii Michała Walczaka. Spektakl był dostępny przez kilka dni w serwisie YouTube. Zainteresowanie publiczności sprawiło, że później udostępniono jego kielecką wersję, która powstała w koprodukcji z Teatrem im. Stefana Żeromskiego w Kielcach. Teatr Muzyczny Capitol z kolei dał widzom możliwość zapoznania się z tytułami, niebędącymi już na afiszu, jak „Śmierdź w górach”, w reżyserii Konrada Imieli, którym zresztą przywitał się z instytucją, jako jej dyrektor, czy prawdziwą perełkę, „Idiotę”, w reżyserii Wojciecha Kościelniaka (i to bez ograniczeń czasowych!). Nie wszystkie teatry muzyczne mają jednak takie możliwości. Wynika to ze specyfiki ich działalności, co wyjaśnia Jacek Mikołajczyk: „licencje na musicale broadwayowskie czy westendowskie są bardzo restrykcyjne i nie ma mowy o udostępnianiu w Internecie dłuższych fragmentów, nie mówiąc już o całych musicalach.” Na wyjątkowe rozwiązanie zdecydował się Teatr Muzyczny Roma, oferując płatny dostęp do musicalu „Piloci”, w reżyserii Wojciecha Kępczyńskiego, na platformie player.pl  (30 zł. za dostęp na 72 godziny). Komentarze widzów wskazują na bardzo dobry odbiór tej inicjatywy. Nie jest to jednak zwykły, archiwalny zapis, a profesjonalna produkcja, zaplanowana w przyszłości, jako wydanie DVD, co warto mieć na uwadze (być może warszawski teatr ujawni wkrótce liczbę sprzedanych dostępów).


Nawiasem mówiąc tego rodzaju działania, choć bardzo oczekiwane przez publiczność – wymienionego wyżej „BEMA!” obejrzało kilka tysięcy widzów (wszystkie inicjatywy w sieci Teatru Syrena w dniach 18 marca – 26 kwietnia zaś w sumie blisko 88 tysięcy), wywołały też dyskusję i to na kilku frontach. Pojawiły się głosy kontestujące tego rodzaju rozwiązania – zdecydowana większość udostępnianych spektakli była z założenia zapisem do archiwów teatrów, nie zaś do oglądu dla szerszej widowni. Ma to bezpośrednie przełożenie na różną jakość obrazu i dźwięku. Podnoszono również sens obcowania ze spektaklem w tej formie. Innym problemem są kwestie prawno – finansowe. Na portalu e-teatr.pl opublikowane zostało oświadczenie Gildii Reżyserek i Reżyserów Teatralnych, w którym piszą: „eksploatacja tego typu rejestracji w Internecie, w formie repertuaru zastępczego, bez uregulowania kwestii prawnych i finansowych z artystami, postrzegana jest przez nas jako nadużycie.” 2 Zdaniem Związku Zawodowego tego rodzaju próby wykraczają poza zwyczajowe zapisy w umowie, zezwalające na rejestrację wyłącznie w celach promocyjnych, powinny być przed upublicznieniem renegocjowane, szczególnie w zakresie opłat licencyjnych. Zaproponowano także, aby artyści – przed lub po transmisji – przygotowali jakąś formę omówienia czy też uzupełnienia przekazu o kontekst oryginalnego wykonania.




Teatry podejmują także szereg innych działań, są one bardzo różnorodne. Dyrektor Teatru Muzycznego w Poznaniu, Przemysław Kieliszewski, opowiada: „naszym pomysłem i propozycją zarówno dla widzów jak i pracowników Teatru jest wyzwanie #MakePeopleSmileAgain. Chcemy zachęcić wszystkich naszych przyjaciół do podjęcia aktywności podczas przebywania w domach, aby zapobiegać nudzie”. Na kanałach społecznościowych Teatru prowadzone są cykliczne spotkania z artystami „Muzyczny od kuchni”, czy relacje z czytania lektur szkolnych. Udostępniono widzom na pewien czas ścieżkę dźwiękową z musicalu „Jekyll i Hyde”. W ramach wspomnianej wyżej akcji #MakePeopleSmileAgain przygotowano niedawno nagranie z udziałem 64 artystów teatru, którzy wykonali song The Flesh Failures (Let the sunshine in) z musicalu „Hair”, w wersji z kwarantanny. Każdy z artystów zarejestrował wykonanie we własnym domu, a potem wszystkie zostały zmontowane w całość. Podobne akcje przeprowadzają zresztą inni polscy i światowi twórcy, w kwietniu na YouTube ukazało się nagranie 70 artystów z West Endu, zaśpiewali oni Do You Hear The People Sing z musicalu „Les Misérables” – na chwilę obecną (5 maja), ma ono blisko milion wyświetleń. Teatry prowadzą też cykle edukacyjne (w Syrenie Jacek Mikołajczyk opowiada o historii musicalu), można uczestniczyć w zajęciach ze śpiewu czy dykcji, a nawet nauczyć się fragmentu choreografii z ulubionego spektaklu.


Odrębną grupę działań stanowią te prowadzone przez samych artystów. Wielu z nich bardzo aktywnie działa w Internecie, publikując wykonania różnych fragmentów muzycznych. Na kilku profilach instagramowych (na przykład mybroadwaypl) prowadzone są cotygodniowe spotkania na żywo z aktorami teatrów musicalowych. Opowiadają oni, jak żyje im się w tym trudnym czasie, ale przede wszystkim można posłuchać wykonania przez nich jakiegoś musicalowego songu. Można zatem podejrzeć ich w domowych pieleszach, w bardziej prywatnej strefie (ale na tyle, na ile sami o tym zdecydują). Takie „wizyty” odbyły się już u Karoliny Trębacz, Edyty Krzemień, Tomasza Steciuka czy Damiana Aleksandra. Widać wyraźnie, że aktorzy czują potrzebę bycia razem w tym niełatwym dla całego środowiska okresie, chcą się wzajemnie wspierać, ale też mieć kontakt z widzami.


„Pieniądze, pieniądze
Wskażcie mi drogę, bo błądzę”3


Działań jest dużo, to bardzo cieszy, niemniej jednak sytuacja jest dla branży bardzo trudna. Wiele teatrów zatrudnia aktorów na podstawie umów cywilno – prawnych (na przykład zespół Romy funkcjonuje wyłącznie na takiej zasadzie), co do tej pory wydawało się komfortowym dla obu stron rozwiązaniem. Zwykle stawki są tutaj wyższe, niż przy etatach, aktorzy mają swobodę w kształtowaniu swojego artystycznego dorobku. Mogą się rozwijać, a budżet teatrów nie jest obciążony składkami ZUS i innymi elementami cechującymi umowy o pracę. Wszystko to funkcjonuje jednak tylko wtedy, gdy odbywają się spektakle. Zasada jest prosta – nie ma pracy, nie ma wynagrodzenia. Oznacza to, że artyści praktycznie z dnia na dzień pozostali bez środków do życia. W lepszej sytuacji są osoby zatrudnione w teatrach, chociaż również i tutaj nie obywa się bez problemów. Najczęściej jest tak, że wynagrodzenie zasadnicze jest niskie, a pozostałe jego składowe to dodatki za próby i spektakle, których rzecz jasna w tym okresie nie ma. Jacek Mikołajczyk, w którego teatrze większość zespołu to artyści współpracujący, nie etatowi, mówi: „duża część z nich występuje w kilku przedstawieniach i trudno byłoby ich nazywać aktorami „gościnnymi”. Syrena to dla nich taki sam dom, jak dla „etatowców”. Szukamy sposobów na wsparcie finansowe naszych artystów, którzy z dnia na dzień stracili źródło utrzymania. Rozmawiamy z miastem, śledzimy komunikaty Ministerstwa Kultury, realnie oceniamy własne możliwości, ale na pewno nie chcemy zostawić samych sobie aktorów, dzięki którym udaje nam się realizować nasz program artystyczny”. Również dyrekcja Teatru Muzycznego w Poznaniu kontaktowała się  ze współpracownikami, żeby zaproponować im pomoc. Konrad Imiela zaś mówi wprost, że na razie nie mogą zagospodarować artystów współpracujących: „teatr musi skupić się na ultraoszczędzaniu”. Dyrektorzy na razie nie podnoszą tematu zmian w funkcjonowaniu zespołów artystycznych, ale być może będą one jednym ze skutków trwającej właśnie pandemii.
Jedną z pierwszych teatralnych ofiar koronawirusa była premiera „Księgi dżungli”, w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Miała się ona odbyć 13 marca, zamknięcie instytucji nastąpiło w momencie, gdy trwały już ostatnie próby generalne. Wróci ona w nowym sezonie, w końcu wszystko jest już przygotowane, ale konieczne będą próby wznowieniowe. Przełożona została planowana na kwiecień premiera „Sunset Boulevard” w Operze Novej w Bydgoszczy, jednego z bardziej oczekiwanych wydarzeń całego sezonu w Polsce. Trwają prace nad przygotowaniem kostiumów i scenografii, ma to być pierwsze wydarzenie artystyczne, jak tylko bydgoski teatr zostanie otwarty (choć wszyscy liczyli na to, że uda się to w tym sezonie artystycznym, nie ma na to praktycznie szans). Są to jednak projekty już rozpoczęte, na które w budżetach teatralnych przewidziano środki. Jaka będzie sytuacja w kolejnym sezonie nie wiadomo. Na razie informacje są bardzo skąpe, a dyrektorzy oszczędni w słowach. Uważny obserwator może wyłapać z informacji na profilach teatrów pojedyncze (na razie) wiadomości, takie jak odwołanie zaplanowanej na jesień premiery „Sunset Boulevard” w Teatrze Rampa w Warszawie. Jacek Mikołajczyk mówi: „Za wcześnie na podsumowania, bo ciągle nie wiemy, jak długo potrwa przerwa, jedno jest pewne – jest trudno i będzie jeszcze trudniej. Jeśli chodzi o plany długofalowe, to wiemy już, że musimy zrezygnować przynajmniej z jednej premiery („Kajko i Kokosz” – przyp.aut.) w tym roku kalendarzowym – nie będziemy mieli środków na jej przygotowanie”.


Co będzie dalej?  Przemysław Kieliszewski o zarządzanej przez siebie instytucji wypowiada się tak: „wiemy z całą pewnością, że czeka nas wszystkich ciężki okres. Zdajemy sobie sprawę z tego, że obecna sytuacja odbije się echem nie tylko na obecnej działalności, ale będzie miała konsekwencje w kolejnych miesiącach. Ufamy jednak, że dzięki naszym widzom szybko się podniesiemy. Jesteśmy w stałym kontakcie z innymi instytucjami kultury i będziemy robić wszystko, aby uniknąć negatywnych konsekwencji tego czasu pod względem finansowym i kadrowym.” Jacek Mikołajczyk dodaje do tego spostrzeżenia na temat możliwych konsekwencji dla całego środowiska: „jeśli chodzi o teatr w Polsce, to na pewno czeka nas mocne wyhamowanie. Awaryjne rozwiązania, oszczędności, które wprowadzamy my i inne teatry, wywracają plany repertuarowe. Wiem, że kilka teatrów na podtrzymanie bieżącej działalności i płynności finansowej planuje wydać środki przeznaczone na tegoroczne nowe produkcje. Czeka nas więc na pewno uboższy rok”. Dodaje, że wielka szkoda, że przytrafia się to akurat w momencie bardzo dużego rozwoju teatru musicalowego.


Na pewno niepokoić może fakt, iż na razie ze strony rządowej nie ma żadnego konkretnego planu na przywracanie teatrów do normalności, a nawet tej tzw. nowej normalności (noszenie masek, dezynfekowanie pomieszczeń i utrzymywanie dwumetrowych odstępów). Skutki izolacji widać już dzisiaj, chociaż na ich pełne oszacowanie poczekać trzeba do momentu, kiedy placówki wznowią działalność na dobre. Artyści liczyć mogą na pewne wsparcie, w ramach tzw. tarczy antykryzysowej, są także progamy MKiD, na dofinansowanie działalności, szczególnie jeśli dotyczy ona upowszechniania treści w Internecie. Pojawiające się od czasu do czasu posty aktorów o zatrudnieniu się jako kurierzy czy ochroniarze nie brzmią jednak optymistycznie. Z rozmów prywatnych wynika, że pomoc – jeśli w ogóle uda się ją uzyskać – jest niewystarczająca. I chociaż tyle wysiłku wkładane jest w to, żeby widzowie nie zapomnieli o kulturze, można odnieść wrażenie, że na najwyższych szczeblach władzy o niej zupełnie się dziś nie pamięta.

Krótko i długofalowo naprawdę trudno jest wyrokować, jak wszystko to wpłynie na musical w Polsce. Nie można nie zauważyć, że potężny kryzys dotknie także West End i Broadway, gdzie teatry również są zamknięte od marca, pojawiają się głosy, że będzie tak nawet do końca roku. Są one prywatnymi instytucjami i jaki krajobraz zastaniemy po zniesieniu ograniczeń – nie wiadomo. Będzie to miało znaczenie dla teatrów musicalowych na całym świecie, w końcu to stamtąd pochodzi duża część repertuaru, trendów i inspiracji. Jak poradzi sobie ten bardzo kosztowny przecież rodzaj teatru, w tych okolicznościach? Będzie trudno, mówią jednym głosem dyrektorzy, zagadką pozostaje jedynie, jak bardzo. Odwołane premiery, problemy z finansowaniem, to pewne punkty. Na pewno już trwają rozmowy o wsparciu i dodatkowych dotacjach ze strony organów prowadzących, o konkretach też nikt jeszcze nie mówi. Poza tym, może sprawdzić się jeszcze czarniejszy scenariusz. Samorządy i gminy mają również przeciążone budżety i nie tylko mogą nie mieć środków dodatkowych, ale wręcz zmniejszać dotację na kolejny sezon. Ostatnią z wielkich niewiadomych jest zaś to, jak zachowają się widzowie, czy będą chcieli (i mieli za co) do teatrów nadal przychodzić. Można powiedzieć, że w nich cała nadzieja. Dyrektor poznańskiego teatru mówi: „historia niejednokrotnie pokazała, że kultura była wsparciem dla społeczeństwa w trudnych okresach. Liczymy, że tym razem też tak będzie i jak najszybciej wrócimy do tego, do czego zostaliśmy powołani”. Konrad Imiela zaś dodaje: „myślę, że po kilku miesiącach przymusowego odcięcia od siebie, docenimy jeszcze bardziej wartość realnego spotkania, prawdziwych międzyludzkich kontaktów, siły prawdziwej wspólnoty, a co za tym idzie zatęsknimy również za prawdziwym, rzeczywistym spotkaniem w teatrze. Spodziewam się zmęczenia rzeczywistością wirtualną”. Oby słowa dyrektora wrocławskiego teatru okazały się prorocze.


***


1. Wszystkie wypowiedzi dyrektorów teatrów pochodzą z wywiadów przeprowadzonych przez autorkę w dniach 26 – 27 marca 2020 r.


2. Oświadczenie Gildii Reżyserek i Reżyserów Teatralnych, http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/288831.html, dostęp z dn. 2 maja 2020 r. Dodać trzeba, że oświadczenie dotyczyło wszystkich tego rodzaju działań, nie tylko tych podejmowanych przez teatry muzyczne, ale też dramatyczne, sięgające po takie rozwiązania szczególnie chętnie w tym okresie.


3. Fragment musicalu „Metro”, muzyka Janusz Stokłosa, teksty piosenek i scenariusz Martyna Miklaszewska i Agata Miklaszewska.





 

 







Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji