Artykuły

Miłość i polityka

„Ni z tego, ni z owego" Macieja Wojtyszki w reż. autora w Teatrze Telewizji. Pisze Piotr Zaremba w tygodniku Sieci.

„Ni z tego, ni z owego" Macieja Wojtyszki w reż. autora w Teatrze Telewizji. Pisze Piotr Zaremba w tygodniku Sieci.


W wielu sztukach Macieja Wojtyszki spotykają się znane postaci historyczne w sytuacjach często wymyślonych albo przynajmniej naciągniętych. A to Piłsudski z Wyspiańskim i Żeromskim, a to Mrożek z Gombrowiczem. Wielką historię Wojtyszko splata z wymyśloną anegdotą - jak w„Fantazji polskiej", gdzie dowiadywaliśmy się, że Woodrow Wilson zajął się sprawą polską, bo żona wirtuoza i patrioty Ignacego Paderewskiego podarowała żonie amerykańskiego prezydenta odmładzający krem.

Jest Wojtyszko mistrzem w takich zabawach, które okazują się czymś więcej niż żonglerką. Nie inaczej jest ze sztuką „Ni z tego, ni z owego", którą sam wyreżyserował. To najnowsza premiera Teatru Telewizji.

Tytuł dotyczy Polski, która nieoczekiwanie odrodziła się ok. 11 listopada 1918 r. Rzecz jest jednak opowieścią o przeplatających się drogach twórców niepodległości, zaciekawionych sobą, a potem nienawidzących się rywali - Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego. Trzecią główną bohaterką jest Maria Piłsudska, pierwsza żona wodza rewolucji socjalistycznej, a potem Legionów. Była ona w latach 90. XIX w. przedmiotem amorów Dmowskiego. Ale wybrała Ziuka, który ją z kolei opuścił dla Oli Szczerbińskiej.

Pierwsze wrażenie było takie, że Wojtyszko się spóźnił. Gdyby sztuka powstała pięć lat temu, sam bym był zaskoczony niektórymi wątkami, a inne, wymyślone przez autora, uznałbym za nową ofertę odczytania niby znanych dziejów.

Ale Michał Rosa nakręcił dopiero co film „Piłsudski", a Jarosław Marszewski z Jarosławem Sokołem spróbowali zrekonstruować drobiazgowo życie tej postaci w serialu „Młody Piłsudski". Więc co i rusz doznawałem wrażenia: o, to poznaję, tamto też. Rosa wiele sytuacji pominął, nie odważył się choćby na rekonstrukcję japońskiej wyprawy Ziuka i spotkanego tam Pana Romana w roku 1904. Dmowskiego w filmie nie ma w ogóle. Ale już w serialu twórca endecji jest, i japońska kluczowa debata - także.

Od tej konkluzji blisko już do pytania, czy nasze historyczne poszukiwania nie stają się zbyt powtarzalne. Z drugiej strony... Zwłaszcza w pierwszych scenach postaci Piłsudskiego i Dmowskiego zarysowane są u Wojtyszki mocno inaczej niż w filmach. Ich dialogi są chwilami zabawne, kontrasty i napięcia między nimi ciekawe. Maria Juszkiewiczowa, później Piłsudska, posuwa się dalej niż w serialu w miłosnych relacjach z Dmowskim.

Wszystko to jest świetnie zagrane przez łódzkich aktorów: Mariusza Ostrowskiego jako Piłsudskiego, zaskakująco rozchwianego, bardziej niepewnego swoich racji, niż ten serialowy, przez Dariusza Kowalskiego w roli zgorzkniałego Dmowskiego, i przez Monikę Buchowiec, wiecznie rozdartą w swoich uczuciach i zranieniach Marię. Chcieć czegoś więcej jak ciekawe opowiedzenie nawet znanej już w ogólnych zarysach historii? Utwierdziły mnie jeszcze w sympatii dla „powtarzania" lamenty na Facebooku, gdzie wielu zbożnych patriotów opłakiwało „obrazoburstwo". Bo ojców niepodległości pokazano jako ludzi z krwi i kości, nie szczędząc im tu i ówdzie ironii.

Owszem, brak tu klarownych rozstrzygnięć w sprawie historycznych racji. Zamiast tego dostajemy na koniec monolog Marii krytykującej obu przywódców jako ludzi, którzy robiąc politykę bez państwa, stwardnieli i stali się brutalami goniącymi za władzą. Pojawia się w spektaklu nawet sugestia, że zwłaszcza Dmowski byłby politycznie trochę gdzie indziej, gdyby mu się spełniło w miłości. To chyba trochę taka sama prawda, jak ta o kremie Paderewskiej. Ale dlaczego czasem nie spojrzeć na historię i w taki sposób?   



Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji