Artykuły

Milczenie o sile słów i koloratury

"Iwona, księżniczka Burgunda" w reż. Marka Weissa-Grzesińskiego wyprodukowana przez Centrum Sztuki Studio na Festiwalu Warszawska Jesień. Pisze Katarzyna K. Gardzina w Życiu Warszawy.

Takie przedstawienia jak "Iwona, księżniczka Burgunda" Zygmunta Krauzego ogląda się komfortowo. Forma i treść przystają do siebie znakomicie, jedno tłumaczy się przez drugie, dopełnia i podkreśla.

Libretto opracowane przez kompozytora i Grzegorza Jarzynę do maksimum kondensuje sztukę Gombrowicza, tworząc historię w sam raz do opowiedzenia środkami właściwymi operze. Dzięki recytatywności wielu fragmentów nie tracimy nic z finezji języka Gombrowicza. Słynne teksty, jak "karasie to trudna ryba", czy "jak narzeczona brzydka, to postępek musi być piękny", docierają doskonale do publiczności i wywołują śmiech.

Muzyka "Iwony" także jest narracyjna, "teatralna", nie płynie obok, ale w centrum akcji, jest jej rdzeniem. To na jej akcentach zawieszone są dialogi i monologi bohaterów, to ona wyznacza rytm akcji, gdy król i królowa spacerują po parku lub gdy wszyscy oczekują na śmierć Iwony. Właściwie w większej części muzyka w tej operze to muzyka Iwony - leniwa, zawieszona, niedefiniowalna. Niby nic, a prowadzi nas od sceny do sceny, od postaci do postaci.

O ile pierwsze dwa akty służą bardziej zawiązaniu akcji, o tyle trzeci i czwarty dają czas na nakreślenie portretów psychologicznych królowej, króla i księcia. W kilku momentach Krauze stawia też na piękne, wpadające w ucho melodie. Pojawia się tango "Pani wcale nie jest taka głupia" i leniwy walc zakochanych "We dwoje, sam na sam", który czepia się pamięci i który nuci się, wychodząc ze spektaklu. Szkoda, że soliści czasem byli zmuszeni trochę po omacku odnajdywać się w partyturze bez pomocy dyrygenta Andrzeja Straszyńskiego, który bardziej skoncentrował się na prowadzeniu, ze świetnym zresztą efektem, Polskiej Orkiestry Radiowej.

Reżyseria Marka Weissa-Grzesińskiego, podobnie jak śpiew solistów, jest zawieszona na dramaturgicznych akcentach muzycznych, rozpięta na nich jak siatka. Postaci są czytelnie zarysowane: królowa Małgorzata (Magdalena Barylak) to przytłoczona przez męża dobra kobieta, która chce być wzorową słodką mamusią, ale i w niej drzemią demony. Król Ignacy (Dariusz Machej) to cham przebrany w królewskie szaty. Znudzony i sfrustrowany książę Filip (Adam Zdunikowski) stara się buntować wobec ich póz i pozorów, ale w gruncie rzeczy jest taki sam. Kinga Preis nie gra Iwony - ona jest Iwoną. Jej milczenie i mimika są bardziej wymowne niż koloratury, a kilka wypowiedzianych z mocą słów szokuje publiczność tak samo jak postaci dramatu. Bohaterowie zostali także świetnie scharakteryzowani dzięki kostiumom projektu Gosi Baczyńskiej i Wojciecha Dziedzica. Majstersztykiem była też labiryntowa scenografia Wiesława Olki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji