Artykuły

Magia zadziałała

"Baśń o rumaku zaklętym" w reż. Ireny Dragan w Teatrze Kubuś w Kielcach. Recenzja Ryszarda Kozieja z Radia Kielce.

Druga w tym sezonie premiera w Teatrze Lalki i Aktora Kubuś w Kielcach, zupełnie inna jest od pierwszej, na pewno nie gorsza. Jeżeli opowieść o chlebie była mądrą i obrazową lekcją zasad wynikających z naszej pięknej polskiej tradycji, tak wczorajsza premiera odwołuje młodego widza do tradycji baśniowej najbardziej uniwersalnej - do opowieści z "Księgi tysiąca i jednej nocy" - "Baśni o rumaku zaklętym" przełożonej na naszą poetycką wrażliwość przez Bolesława Leśmiana. Zupełnie też inną konwencję opowiadania mądrej historii tym razem zaproponowała Irena Dragan - bardzo trudny dla aktorów teatr czarny, ale za to z efektem jak najbardziej baśniowym, co w tym przypadku należy rozumieć jako wizyjność przedstawienia, jego moc pobudzania wyobraźni i przede wszystkim oniryczność, czyli z kolei moc zacierania granicy między jawą i snem - jednym słowem magiczność.

Magia działała, piękne lalki wymyślone przez Urszulę Kubicz-Fik bardzo płynnie i precyzyjnie prowadzone były przez niewidocznych aktorów - kieleccy lalkarze, po raz kolejny się o tym przekonuję, są profesjonalistami w swoim fachu. Gwiazdą spektaklu z pewnością była Księżniczka i nie wyłącznie o urodę lalki tu chodzi, Agata Sordyl nie dość że subtelnie, płynnie i delikatnie ją prowadziła, to jeszcze dodała jej urody swoim spokojnym, miękkim a jednocześnie wyraźnym głosem.

Wymieniłem przed chwilą to obce i trudne słowo "oniryczny" i nagle uświadomiłem sobie, że nie o tym chciałem mówić i że tak na dobrą sprawę nie napiszę porządnej recenzji z premierowego spektaklu, bo siedząc wśród dziecięcej widowni, dziecko ze mnie wyszło. Konwencja czarnego teatru wymaga świetlnego wyciszenia, wszystko dzieje się w większych i mniejszych, ćwierć i półmrokach, tylko postaci dramatu, jak nasze senne wspomnienia, od czasu do czasu oświetlone są mocnym światłem, tak mocnym, że je właśnie pamiętamy. To najpiękniejsza konwencja teatru lalek, bo najbliższa temu, co w naszym życiu najmniej realne, naszym wyobrażeniom, właśnie tym z dzieciństwa. Dziecko ze mnie wylazło, bo zamiast chłodnym recenzenta okiem wychwytywać błędy i usterki spektaklu (trochę ich było :-) przypomniałem sobie z dzieciństwa ten zawieszony między jawą i snem stan wyobrażania opowiadanej przez rodziców bajki, wróciła dziecięca błogość.

Największa moc teatralnego przedstawienia, gdy potrafi przenieść widza w inne światy, w moim wypadku zadziałała. Patrzyłem na dzieci obok, czy się nie nudzą, bo "Baśń o rumaku zaklętym" snuje się powoli i łagodnie, co prawda zdarza się kilka gwałtownych akcentów, gdy w śnie pojawia się sen, jednak cała opowieść jest delikatna, ulotna i wizyjna. Nie, dzieci się nie nudziły, obserwowały spektakl uważnie, a ja już widziałem oczyma wyobraźni jak w dorosłym wieku będą czasami odpoczywać od brutalnego zgiełku codziennych powinności przypominając sobie dziecięce lektury, albo właśnie to sobotnie czy niedzielne przedstawienie w Teatrze "Kubuś", gdy rodzic siedział obok, a ono z tajemniczej małej sceny dowiadywało się o tym, że oszustwo nie popłaca i szczęśliwi na końcu są tylko dobrzy ludzie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji