Łatwo tracimy zapał...
PRZED 40 laty w gmachu teatralnym wyzwolonego Lublina, 29 listopada o godz. 14.30 (wczesna pora przyjęta była z uwagi na godzinę policyjną) rozpoczęło się przedstawienie narodowego dramatu pióra Stanisława Wyspiańskiego. Przedstawienie odbywało się bez kurtyny, która, jak wszelkie materie zasłonowe w owych bardzo trudnych czasach, została zużyta na sukienki i spódnice lublinianek. Widzowie braku kurtyny nawet nie zauważyli wstrząśnięci wielkością i pięknem polskiego słowa, przypomnieniem narodowych idei i wykonaniem aktorskim połączonych zespołów teatru miejskiego Lublina i Wojska Polskiego.
Obecna, jubileuszowa premiera "Wesela" w teatrze lubelskim im. Janusza Osterwy dla przypomnienia tamtych chwil również odbyła się o tej samej porze. Przed spektaklem w foyer teatru zgromadziła się tłumnie publiczność. Było wielu aktorów z "Wesela" powojennego: Halina Kossobudzka, Irena Krasnowiecka, Sabina Chromińska, Maria Chodecka, Tadeusz Jastrzębowski i Juliusz Przybylski.
Widzowie mają przed sobą izbę "wybieloną siwo", "przez drzwi otwarte z boku, ku sieni słychać huczne weselisko... a na ścianie głębiej: drzwi do alkierzyka... na drugiej ścianie izby okienko...", nie, tym razem dwa okienka, jest też zanotowany przez Wyspiańskiego wieniec dożynkowy z kłosów i obraz Matki Boskiej, na środku izby stół z białym obrusem, "gdzie kieliszki i talerze zostawione", jest sofa, biurko gospodarza i "ponad biurkiem fotografia Matejkowskiego "Wernyhory'', na ścianie szable, w kącie kosy i "u boku drzwi weselnych skrzynia, ogromna wyprawna wiejska". Od góry strop drewniany.
W tak przygotowanej scenerii pojawiają się Czepiec - Włodzimierz Wiszniewski i Dziennikarz - Ignacy Gogolewski. Pierwsze starcie i zarazem próba wzajemnej oceny sił i możliwości, wiedzy i umiejętności, pierwszy sygnał materii dramatu o głębszych przyczynach rozdarcia między "ludem i inteligencją".
Pon się boją we wsi ruchu.
Pon nos obśmiwajom w
duchu. - (...)
Z takich, jak my, był Głowacki.
A, jak myślę, ze panowie
duża by juz mogli mieć,
ino oni nie chcom chcieć!
Żart, ironia, flirt, zabawa, sprzeczka zawsze celne w wierszach Wyspiańskiego raz lepiej a raz gorzej wydobywane są z tekstu przez aktorów lubelskich. Czasem przeszkadza w odbiorze maniera mówienia dłuższych partii tekstu jednym tchem. Tempo nieco zbyt wolne osłabia dynamikę akcji.
Najciekawszy w przedstawieniu lubelskim jest akt trzeci. Zejście w takt chodzonego aktorów ze sceny na widownię przypomina, że te postacie widowiska weselnego maja swoich spadkobierców wśród nas, obecnych na widowni, przypomina, że sztuka jest wciąż aktualnym ostrzeżeniem, bo łatwo tracimy zapał i chęci narodowe śniąc o wielkości, której sprostać w codzienności tak trudno.
O aktualności "Wesela" bardzo pięknie powiedziała po jego zakończeniu Halina Kossobudzka, grająca rolę Racheli w przedstawieniu lubelskim w 1944 roku:
"Bo to Polska właśnie. Chwiejna inteligencja lubiąca poetyzować i realnie myślący chłopi, których rozsądek tak potrzebny jest w trudnych chwilach. Gdybyśmy na co dzień bardziej obcowali z "Weselem" rzeczywistość dzisiejsza wyglądałaby inaczej. Właśnie obecne przedstawienie w zestawieniu z doświadczeniami ostatnich lat pozwala widzieć w tej sztuce nowe, trwałe wartości".