Artykuły

Nie lubię takich ludzi. Rozmowa z Klarą Bielawką

- Nuda to jedna z bardziej niebezpiecznych rzeczy, na jakie można sobie pozwolić. Mówię o takiej nudzie, która wypływa z lenistwa, lenistwa charakteru, kiedy przychodzi moment, że zaczyna się męka przebywania z samym sobą, bo jest się wciąż takim, jakim się było wczoraj i tydzień temu - Katarzynie Kubisiowskiej opowiada Klara Bielawka.

Katarzyna Kubisiowska: Czarną wizję świata roztacza pani w "Zrazach". Czego ci bohaterowie są właściwie ofiarami? Kultury konsumpcyjnej? A może wszelkiego rodzaju systemów - religijnego, politycznego, społecznego, rodzinnego?

Klara Bielawka: Powiedziałabym, że są ofiarami siebie, ale nie chciałabym w ich wypadku używać słowa "ofiara". To są ludzie, którzy sami spowodowali, że znajdują się w martwym punkcie i nie robią nic, aby przestał być martwy. Nie chcą iść tą wewnętrzną drogą, która mogłaby zaprowadzić ich do siebie samych, a w zamian kreują sobie świat, z którego potem ciężko się wydostać. Świat własnych pretensji i roszczeń do świata. W pewnym sensie godzą się z tym, że jest im źle. Nazywają to bólem egzystencjalnym, ale nie wyciągają żadnych wniosków. Jeśli są ofiarami, to samookaleczenia. Sami sobie są winni. Ja nie lubię takich ludzi.

Ale tacy ludzie zaludniają rzeczywistość. Czy według pani ta mentalna słabość to problem polski czy może globalny?

Nawet jeżeli za miesiąc będę myślała inaczej, powiem to Ludzie dzielą się w pewnym aspekcie życia na gorszych i lepszych. Ci gorsi nie są gorsi w sensie społecznym czy intelektualnym - oni są gorsi, bo sami decydują o braku rozwoju. I nie ma znaczenia w tym wypadku, czy jest się na przykład Polakiem, bo ten rozwój powinien dotykać w człowieku sfery, która nie ma narodowości.

W "Zrazach" pojawiają się charakterystyczne dla naszych czasów figury: toksyczne małżeństwo, psychoterapeuta, alkoholiczka, zaborcza matka, młodzi zdolni, którzy nie mogą zdobyć pracy To oni wyznaczają tematyczny kierunek pani sztuki.

Ludzie sami tworzą stereotypy. Łatwiej jest zamknąć siebie w jakiejś formie, żeby nie musieć szukać, przyjąć, że jest się takim, jakim się jest, i już nigdy nie zrobić ani kroku dalej, powiedzieć, że to rozpędzone "zewnętrze" utrudnia rozwój. Tak naprawdę sama nie wiem, czy Mąż ze Zrazów w ogóle ma żonę, a Matka - syna. To nie ma większego znaczenia. Chciałam dać im szansę konfrontacji, a oni jej kompletnie nie wykorzystali.

Nie dość, że nie daje im pani szansy, to sama sztuka odziera z wszelkich złudzeń, nie zostawia cienia nadziei. Czy "Zrazy" traktuje pani jako formę terapii wstrząsowej?

Ja pokazuję moim postaciom punkt, w którym się znajdują, nie lubię ich w tym punkcie, nie potrafię im współczuć, nie chcę ułatwiać im zadania i wykonywać za nich pracy, którą każdy powinien wykonać sam, ale nie zamykam im drogi. Paradoksalnie "Zrazy" są o nadziei, bo opisują tylko pewien wycinek rzeczywistości. To są tylko właśnie "zrazy" przegapionych momentów, a czas idzie dalej.

Uważa pani, że nuda, która jest jednym z motywów tej sztuki, to zjawisko we współczesnym świecie zataczające coraz większe kręgi?

Nuda to jedna z bardziej niebezpiecznych rzeczy, na jakie można sobie pozwolić. Mówię o takiej nudzie, która wypływa z lenistwa, lenistwa charakteru, kiedy przychodzi moment, że zaczyna się męka przebywania z samym sobą, bo jest się wciąż takim, jakim się było wczoraj i tydzień temu.

Jakie jest pani doświadczenie z nudą?

Gdy tylko czuję, że w takim punkcie zaraz się znajdę, z całej siły daję sobie kopa. Georges Perec w "Człowieku, który śpi" napisał: "Jakim wspaniałym tworem jest człowiek! Może chuchać na dłonie, aby je sobie ogrzać, i dmuchać na zupę, aby ją ostudzić".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji