Artykuły

Panie Dulskie przyjmują

Najpierw Camille Saint-Saens napisał muzykę, do której później Zapolska dopisała tekst. Tu w Lublinie, po kilkudziesięciu latach wreszcie tekst z muzyką się spotkał - uśmiecha się tajemniczo Andrzej Żarnecki - reżyser, który pracuje w lubelskim Teatrze Dramatycznym nad kolejną premierą.

Reporter "Gazety" obejrzał w środę przedpołudniową próbę przygotowywanej w Teatrze Dramatycznym sztuki Patrzył, jak powstaje lubelska wersja "Moralności pani Dulskiej".

Andrzej Żarnecki, aktor i reżyser warszawski, związany z Dejmkiem -jak sam mówi - swoimi najlepszymi teatralnymi latami. Pracuje w teatrze "Polskim" w Warszawie i uczy w szkole teatralnej. Mniej więcej od listopada zajmuje się lubelską panią Dulską.

- To właściwie tajemnica, ale najpierw dałem tekst Zapolskiej swojemu 17-letniemu synowi Żeby przeczytał i podkreślił to, czego nie rozumie lub go nudzi. Podkreślił, nawet sporo - głównie określenia austrowęgierskie i geograficzne. Nigdy z Zapolskiej dramatami nie miałem do czynienia, kiedyś grałem z Barszczewską i Gogolewskim w "Żabusi" chyba kochanka, ale jako reżyser nigdy. Zastanawiałem się, co tu wymyślić. Miałem ochotę na przesunięcie realiów dramatu ku współczesności, ale porzuciłem ten zamiar. No, i przypomniał mi się "Karnawał zwierząt" Saint-Saensa. Wyciągnąłem motywy muzyczne, dobrałem je do postaci lub charakteru sceny. Wyszedł melodramat Miejscami operetkowo przerysowany, zwłaszcza w zbiorowych scenach realnego świata pani Dulskiej.

Liryczny, czysty i odmienny świat Meli, Hanki i lokatorki - otacza inna jakość spektaklu. Ten trójkąt postaci ku któremu skłania się Zbyszko, w lubelskiej wersji wcale nie konformista, jest przeciwwagą do świata tytułowej bohaterki. Do "Karnawału zwierząt" dołożyłem jeszcze "Taniec szkieletów" tego samego autora i walc Czajkowskiego, który mogła grać na fortepianie Mela. Jak mogła grać - to gra.

Lubelski Zbyszko jest inny, bo i tekst grany w Lublinie jest odmienny od powszechnie znanego. Odnaleźliśmy lwowską pierwotną wersję "Moralności". Tekst, który Zapolska pisała dla lwowskiego teatru był później przeredagowany przez autorkę i dostosowany do wymogów krakowian. Uważałem, że bliskość Lwowa jest dobrym pretekstem do powrotu. Felicjan idzie na Wielki Zamek a nie na Kopiec Kościuszki. Pojawiają się nazwy lwowskich ulic. Inaczej wygląda zakończenie sztuki.

Andrzej Żarnecki muzyką obudował wejścia poszczególnych postaci, aktorzy muszą dokładnie zmieścić się w taktach i akordach.

"Gazeta" była na próbie II aktu. Od spacerów Felicjana (Piotr Wysocki) na Wielki Zamek, przez perypetie ze Zbyszkiem (Witold Kopeć) i Hanką (Teresa Filarska), po desperackie usadzenie Hanki na kanapie w salonie koło pani Dulskiej (Jadwiga Jamroz) i oznajmienie, że "obydwie panie Dulskie przyjmują".

- Skasować powietrze na terenie swojej kwestii - sugerował po ponad dwugodzinnym zmaganiu się z II aktem reżyser. Ustalał zapalanie lampy, gromił uchybienia w wejściu fortepianu, na którym gra ukryty za scenografią fachowiec - Mela na scenie jedynie gra grę.

- Dlaczego Zapolska? - A dlaczego nie? - dyrektor Karpiński uznaje sztukę Zapolskiej, o której mówiąc używa określenia "arcydzieło" za najbardziej aktualną, pełną współczesnych problemów - począwszy od aborcji, na młodym drapieżnym kapitalizmie kończąc. Po "Czupurku", "Panu Jowialskim" i "Antygonie w Nowym Jorku" jest kolejną, lecz nie ostatnią, premierą w tym sezonie.

- Fredro, Głowacki, Zapolska - i niech ktoś mi powie, że to są fatalni autorzy i grywam w moim teatrze kiepskie sztuki - mówi dyrektor Karpiński komentując wpuszczenie Zapolskiej na deski sceniczne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji