Artykuły

Jednocześnie?

Łukasz Simlat, ubrany w dżinsy i szarą kangurkę, ozdobioną (między innymi) napisem-skrótowcem przynależnym sportowcom reprezentującym Japonię, siedzi na brzydkim fotelu i, cokolwiek onieśmielony, czeka na widownię jak na księdza po kolędzie.

Z prawej strony sceny rzutnik, skierowany na rozwinięty, przenośny ekran typu roll-up. Na wprost widowni, na ścianie, niezapalony (jeszcze) neon składający się na napis "feel, touch, love" oraz paprotka. Z przodu po lewej stojak mikrofonu. Nietrudno się domyślić, że w swoim czasie wszystkie te przedmioty wystrzelą jak wiadoma strzelba; tylko paprotka pozostanie znakiem przeciętności.

Zaczyna się niewiele ponadgodzinny monolog. Po prawdzie - monolog o niczym. Bohater Griszkowca jest człowiekiem masowym. Jest Tuwimowskim strasznym mieszczaninem, co to wszystko widzi oddzielnie, wcale nie jednocześnie - wbrew deklaracjom, wbrew tytułowi, wbrew przekonaniu własnemu i autora. Że samolot że żona że na ryby ale się nie chce koledze też nie że umarł tak nagle że fotografie że chciałem śpiewać jak Elvis Bezimienny Griszkowca jest pospolitą ględą knajpianą, nudnym-marudnym współpasażerem w pociągu, przed którym nie uchroni nawet miejscówka w wagonie bezprzedziałowym (wiem, co mówię: jeden taki katował niedawno przez trzy godziny, wspomagając się wysokoprocentowym likierem "Orzech laskowy"). Coś tam w nim wzbiera, niby czuje, że w kominie łka, ale w gruncie rzeczy nie ma wbudowanego odbiornika impulsów metafizycznych. Nie ma daru syntezy, nie jest nawet dobrym medium ani trafnie dobranym przykładem poglądowej prezentacji. Wszystkie jego zdziwienia, pytania i wątpliwości są po nic.

Człowiek, w którego wciela się Simlat, jest poczciwy i sympatyczny - czy to wystarczający powód, by stał się bohaterem teatralnego wieczoru? Dlatego że w masie, w większości, tacy właśnie jesteśmy, nijacy? Nie sądzę; różnimy się czymś, choćby progiem (bez)wstydu, gdy idzie o wygłaszanie banałów. Rzecz nie w temacie, lecz w ujęciu. Portretów współczesnego przeciętniactwa powstało bez liku i bez wątpienia o niebo lepszych. "Krapp" Becketta, zwłaszcza w wykonaniu Łomnickiego, mroził od stóp po czubek głowy, podobnie mrozi Winnie z "Radosnych dni". W "Jednocześnie" nie ma "feel", nie ma "touch", nie ma "love", jest tylko pretensjonalny neon, więc po co zaprzątać uwagę nieciekawym facetem i jego nieciekawymi obserwacjami? Tylko dlatego, że widownia lubi gatunek zwany monodramem, i aktorzy też, bo daje nieczęstą okazję do wyłącznego, osobistego wystąpienia?

Kłopot z "Jednocześnie" polega także na tym, że wszyscy udziałowcy tego przedsięwzięcia - od Griszkowca poczynając, a na teatrze kończąc - nie potrafili podjąć męskiej decyzji: konkurujemy z Beckettem czy z rozśmieszaczem z bulwarowo-knajpianego one-man show. Nie ma co owijać w bawełnę, Griszkowca od Becketta oddzielają lata świetlne: aspiracje i pokusa wyścigu to za mało. Z drugiej strony teatr instynktownie zmierza w stronę popisu, ale w tym wypadku bardzo daleko mu do brawury choćby "Białej bluzki".

Wszystko w tym przedstawieniu jest tak przeciętne, jak jego bohater. Tekst, kostium, scenografia, poprawna gra. Wszyscy nosimy ubrania w ramach uśrednionej, zestandaryzowanej rozmiarówki (excusez le mot) i wszyscy bardzo dobrze wiemy, czym różnią się od tych uszytych na miarę, przez krawca. Ale czasem jesteśmy zadowoleni ze swojego wyglądu, więc może i ten wieczór kogoś wzruszył, a tylko po mnie spłynął jak zbyt szybko topniejący śnieg? (Jednak po kilku dniach złośliwy esemes od znajomego: "Naprawdę nie wiem, co ci się podobało w tym "Jednocześnie", że piszesz z tego recenzję").

Po spektaklu wsiadam do metra. Tępo wpatruję się w jeden z zawieszonych w wagonie ekranów i czytam kolejne newsy serwisu informacyjnego. Doda pojawiła się na koncercie Nataszy Urbańskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji