Artykuły

"Moralności pani Dulskiej"

Moralność pani Dulskiej - tytuł równie popularny w naszym społeczeństwie jak muzyka Chopina, nazwisko Paderewskiego, cukierki Wedla czy filmy Andrzeja Wajdy. Tytuł tej nieśmiertelnej i szarej jak sień czynszowej kamienicy z tamtych błogosławionych galicyjskich czasów komedii każdemu się obiło o uszy. Nie każdy jednak chciał czy mógł sprawdzić jego nieśmiertelność i szarość w teatrze, bo tam nabiera on dopiero właściwej ostrości i wyrazu. A przecież warto. Tak jak warto sprawdzić zawartość treściową WESELA Stanisława Wyspiańskiego, chociaż z całkiem innych powodów.

Okres powstania MORALNOŚCI prawie ten sam co powstania WESELA (Zapolska skończyła pisać "Moralność pani Dulskiej" 14. XI. 1906 t., Solski grał "Dulską" w Krakowie już w grudniu tego roku, dokładnie 15. XII. bez pozwolenia autorki, o czym dowiadujemy się z listu Zapolskiej do męża Stanisława Jankowskiego). Wyspiańskiego interesowały nasze wielkie sprawy. Zapolską sprawy małe, wstydliwe, brzydkie i brudne. Bohaterami dramatów Wyspiańskiego są ludzie wzniośli, heroiczni, opętani ideą walki lub naznaczeni stygmatem tragizmu. Bohaterami komedii Zapolskiej są ludzie mali, stłamszeni, podli i często bezgranicznie głupi (na przykład bohaterowie granej aktualnie w Teatrze "Wybrzeże" tragifarsy "Ich czworo").

Wyspiański cieszył się uznaniem współczesnych. Zapolska ścigała nienawiść. Autor "Warszawianki" ściągał na scenę dawno przebrzmiałe tematy, obrosłe legenda. Trochę je rewidował, a trochę obudowywał legendą od siebie. A my, Polacy, lubimy sielanki i legendy. Zapolska wprowadzała na scenę mieszczuchów ze Stanisławowa (prototypem "Dulskiej" aula pewna rodzina ze Stanisławowa), Lwowa, Krakowa i innych miast i miasteczek galicyjskich, które Zapolska jako aktorka, także wędrująca, dobrze znała. Znała i pokazywała ich w całej nagości i szpetocie. W obłudzie i zakłamaniu. W gatkach i przy inhalatorze, z kolanami na klęczniku, a łapami w cudzej kieszeni. W brudzie spryskanym perfumami, w cudzym łóżku, w radosnym szczebiocie, w płaczu, gniewie i zazdrości. O, tacy jesteście - mówiła: mali, podli, biedni, śmieszni, odrażający i szpetni. Za mówienie takich rzeczy i to prosto w twarz i jeszcze publicznie, bo w teatrze, nikogo się nie lubi. Toteż częstowano ją przeróżnymi wyzwiskami w gazetach. Ciągano po sądach. Słowem - zatruwano jej życie w sposób wymyślnie piekielny. Na szczęście "ta baba" miała nie tylko charakter w pisaniu, ale i w życiu. Szła mocno przed siebie raz obraną drogą. Chłostała jazgotliwy i jędzowaty ciemnogród. Powiewała nad głowami jego mieszkańców "sztandarem ze spódnicy". Pisała szybko, jakby z zadyszką (łatwo to sprawdzić kartkując którykolwiek jej utwór). Teatry próbowały jej komedie nawet z brulionów. Nie było czasu na wygładzanie stylu i języka. I może dobrze, bo utwory te tchną autentycznością, jakiej próżno szukać u dramatopisarzy współczesnych Zapolskiej. Nadto uchwyciła w nich to, co jest prawie wieczne. Co przemija znacznie wolniej niż pokolenia czy całe epoki. I jeśli dzisiaj, w sześćdziesiąt dziewięć lat po prapremierze zapraszamy Państwa do Teatru Dramatycznego na "Dulską" to nie po to, aby zabawiać was dziwactwa mi i śmiesznostkami ludzi tamtej epoki, lecz po to, abyście mogli lepiej i ostrzej przyjrzeć się swoim własnym dziwactwom i śmiesznostkom. Po to, abyście mogli pośmiać się z samych siebie, albowiem nic tak nie uzdrawia ludzkich dusz I charakterów, jak spontaniczny śmiech w teatrze, lak możliwość zobaczenia siebie w krzywym zwierciadle.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji