Artykuły

Scenograf – ten trzeci

Obserwując barwny studencki tłumek wokół dawnego pałacu Raczyńskich na Krakowskim Przedmieściu, dziś Akademii Sztuk Pięknych, nie zastanawiam się nad tym, co autorzy prac wystawionych, jak zwyczaj każe, na zakończenie roku akademickiego w salach uczelni, wniosą do rozwoju polskiego malarstwa, rzeźby czy grafiki. Myślę, kto z nich i ile potrafi dać polskiemu filmowi.

Kto z dyplomem Akademii pójdzie do Szkoły Filmowej, by swą wyobraźnię plastyczną połączyć z umiejętnością narracji w filmie fabularnym, śladem Wajdy lub Kawalerowicza; kto odczuje potrzebę wzbogacenia uprawianej grafiki o element ruchu i czasu, jak Borowczyk, Szczechura i tylu innych; kto wniesie nowe pomysły do świetnej szkoły polskiego plakatu filmowego.

Chyba wciąż nie doceniamy roli plastyków w filmie; polonistyczne przygotowanie większości krytyków nie zawsze pozwala dostrzec, co wnosi scenograf lub — gdy jego udział jest niewystarczający — czego filmowi brak. W rejestrze zarzutów, jakie kierujemy pod adresem polskich filmów, nieraz obciążamy swoiście odczytaną warstwę literacką za grzechy, których winowajcą jest szeroko pojęta warstwa obrazowa. Warstwa obrazowa, a więc fotografia i scenografia.

Istniejący kiedyś w ASP Wydział Scenografii, nastawiony na przygotowanie scenografów przede wszystkim dla teatru, zlikwidowano po śmierci prof. Władysława Daszewskiego. Po sześcioletniej przerwie w roku akademickim 1972/73 specjalizację przywrócono na nowych zasadach. Powstało kierowane przez prof. Józefa Szajnę dwuletnie podyplomowe Studium Scenografii przeznaczone dla absolwentów ASP WSSP, Wydziałów Architektury Politechnik a także Szkoły Filmowej.

Dzięki unii personalnej z teatrem „Studio” — prof. Szajna jest, jak wiadomo, dyrektorem tego teatru — Studium ma bezpośredni kontakt z życiem profesjonalnej sceny. Jest to szansa wyjątkowa; rzadko zdarza się, by studenci uczelni artystycznej i nie tylko artystycznej mieli do dyspozycji taki warsztat szkolny. Toteż siedzibą Studium nie jest pałac Raczyńskich, ale pomieszczenia nad teatrem w Pałacu Kultury, wyposażone również w salę projekcyjną. Przygotowując się do pracy dla teatru studenci stale z teatrem obcują. Troską prof. Szajny jest, by stworzyć podobne warunki dla tych, którzy swą przyszłość chcą związać z filmem.

Mówi Józef Szajna: Studium ma wychować i wykształcić adeptów sztuki scenograficznej, ludzi myślących samodzielnie, zdolnych do wysuwania własnych propozycji realizacyjnych i przygotowanych do praktycznych rozwiązań. Nie jest przypadkiem, że Studium związane jest z teatrem „Studio”, w którym my sami wciąż siebie kształtujemy poszukując nie tylko sposobów inscenizacji, ale i idei i funkcji współczesnego teatru. Scenografia to nie tylko dekoracje, kostiumy, wnętrza, lecz czasowo-przestrzenna kompozycja plastyczna całości widowiska zarówno teatralnego jak filmowego. Zgodnie z założeniami, po zakończeniu prac organizacyjnych, Studium będzie miało dwie pracownie — teatralno-widowiskową i filmowo-telewizyjną z tym jednak, że nie będzie podziału specjalizacyjnego i studentów będą obowiązywały obie pracownie. Różnica między scenografią teatralną a filmową polega tylko na tym, że w pierwszym przypadku widzimy przestrzeń gołym okiem, w drugim — za pośrednictwem kamery. Przyszły scenograf musi wiedzieć, jakim przeobrażeniom przestrzeń ulegnie w kamerze.

Przyjmujemy na Studium ludzi dojrzałych, z dyplomami Akademii, z dorobkiem artystycznym. Nie chcemy im narzucać gotowych konwencji, sposobów, rozwiązań. Staramy się ich tak prowadzić, by umieli sami sobie postawić i rozwiązać zadanie. Chcemy dać im wiedzę, która byłaby narzędziem realizacji własnych twórczych projektów. Przychodząc na Studium muszą nieraz przełamywać ukształtowane już sposoby widzenia świata — rzeźbiarz przyzwyczajony do operowania bryłą musi nauczyć się myśleć kategoriami barw, malarz zdobywać umiejętność wyczucia trójwymiarowej przestrzeni, obaj — widzieć swą pracę w czasie, w stawaniu się. Stosunkowo najszybciej do wymagań Studium adaptują się ludzie zdolni do myślenia strukturalnego, operowania skrótem, syntezą. Zakładamy, że nasi absolwenci nie będą rzemieślniczymi wykonawcami, ale wraz z reżyserem twórczymi współautorami inscenizacji. Mam nadzieję, że tam, gdzie zaczną pracować zawodowo, wniosą twórczy ferment i nowe pomysły, że znajdą reżyserów, którzy zechcą wykorzystać ich talenty i możliwości. Wydaje mi się, że tak przygotowani scenografowie mogą mieć dużo do powiedzenia w filmie. Film umiał do tej pory wykorzystać to, co może dać aktor, muzyka, natura, ale wciąż nie dość śmiało korzysta z wyobraźni, z wizyjnego widzenia. Oczywiście nie w znaczeniu tego, co się komu śni. Mam na myśli plastyczną wizję świata, która może być zarówno zagospodarowaniem przestrzeni realnie istniejącej jak stworzonej, kreowanej. To wymaga idealnego porozumienia z reżyserem. Myślę, że reżyser, operator i scenograf w filmie powinni być jak trójka dobranych koni w jednym zaprzęgu.

Mówią studenci — Andrzej Szulc i Jerzy Teper.

Andrzej Szulc: We wszystkich zadaniach, jakie otrzymujemy, kładzie się nacisk, abyśmy myśleli samodzielnie. Chodzi o to byśmy umieli znaleźć nowe środki w teatrze, filmie, telewizji. Scenografia jest pojmowana jako problem szerszy — pełne, plastyczne opracowanie spektaklu.

Jerzy Teper: Czyli scenografia w ruchu, kształtująca spektakl, a nie tylko tworząca martwe tło. Ucząc się analizy tekstu zastanawiamy się, jak stworzyć przestrzeń sceniczną, jak będą się w niej poruszali aktorzy, jak w skomponowanej przez nas przestrzeni wyrażą się problemy dramatu. W sztuce współczesnej działanie scenograficzne może wnieść nowe wartości i do tekstu, zmienić treść spektaklu.

Szulc: Odchodzimy od sceny pudełkowej. Myślimy o własnym widzeniu teatru. Nawet próbujemy pisać teksty. Czy nie jest znamienne, że na turniejach poetyckich wygrywają plastycy? Z tym wszystkim chcemy przyjść do teatru, do filmu. Rzecz w tym, czy spotkamy reżyserów, którzy również szukają nietradycyjnych rozwiązań. Obawiamy się o to.

Teper: Chciałbym spróbować pracy w filmie, ale dla mnie, jako plastyka, film współczesny jest ubogi, ponieważ nie wykracza poza realizm. Film zapomniał o subiektywnym widzeniu świata. Tylko czasem zobaczy się na ekranie trochę sztuki. Ogląda się film niby dobry, a nie ma na co patrzeć, świat ludzi, świat przyrody – nie wykorzystane. Film ciągle jest na poziomie dziewiętnastowiecznej powieści. Dlaczego nikt nie próbuje dziś być lepszy od Szekspira? Czy cywilizacja skończyła się na Szekspirze?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji