Artykuły

Współcześni Dulscy

Wystawiając "Moralność Pani Dulskiej" odartą z historycznego kostiumu Teatr Nowy udowodnił, że nadal kołtunów ci u nas dostatek

Pierwsze oznaki tej zaraźliwej mody mieliśmy na początku lat 70., kiedy to Hanuszkiewicz w Warszawie, a Kantor z Górkiewiczem w Krakowie wystawiali swe "Balladyny". Dziś, kiedy finanse rozkładają nawet najlepsze teatry, moda na odzieranie z historycznego kostiumu, czyli uwspółcześnianie dramatycznych staroci, zatacza coraz szersze kręgi. Tak też dzieje się na teatralnych scenach naszego regionu.

Oto "Antygona" Toszy i "Don Juan" Cioska - ostatnia premiera Teatru Śląskiego tylko o jeden dzień wyprzedzająca premierę "Moralności Pani Dulskiej" w Zabrzu, sosnowiecka "Balladyna" Górkiewicza-Kantora bez Kantora, a teraz jeszcze "Moralność" w inscenizacji Stefana Szaciłowskiego.

Tam jednak reżyserzy trzymają się ściśle litery tekstu. Tu Szaciłowski dokonał "tłumaczenia" Zapolskiej. "Paszła" - tym słowem Zbyszko Dulski odpędza siostrę. "Było mnie na Humanie chować" - odcina się matce. "Jednakowo wyciągniemy kopytka" - filozofuje. "Niech ojciec prędko idzie, bo w parku Jordana napadają" - doradza idącemu na kopiec Kościuszki Dulskiemu córka.

Szaciłowski twierdzi: - Realizacja "klasyczna" w otoczce z epoki byłaby tylko realizacją litery tekstu, a nie diagnozą rzeczywistości, zaś wersja proponowana przez nas ma być lustrem, w którym każdy z osobna i wszyscy razem będą zmuszeni się przejrzeć.

Publiczność ten pomysł "kupuje". W salonie Dulskiej czuje się jeśli nie u siebie, we własnym, to w sąsiada domu: meblościanka, a w niej barek na kluczyk, komplet wypoczynkowy, wyeksponowany ogromny telewizor i wideo, dywan przykryty folią - by się nie zniszczył i paradująca po mieszkaniu w rannych pantoflach z różowymi pomponikami Dulska oraz przemykający cichcem w skarpetkach Felicjan. Ten sam młodopolski kołtun, tylko w uwspółcześnionej formie, bo w ramkach jeszcze większego kiczu.

Świetne kreacje stworzyli Lidia Maksymowicz - jako Dulska i Mieczysław Całka - jako Felicjan. Ale i pozostałe role zabłysły nowym światłem. Przede wszystkim Olga Dorosz pokazała nam taką Hankę, której chyba w historii polskiego teatru jeszcze nie grano: świadomą swego sex appealu, sprytną bestyjkę, świetnie rozgrywającą partię ze Zbyszkiem.

Tadrachowa Gertrudy Szalcówny niezrównanie śmieszy, począwszy od kostiumu obwieszonego złotem i zwieńczonego zawojem na głowie, a skończywszy na kupieckim sprycie i szelmostwie wytrawnego gracza, których to cech nie spodziewamy się po praczce. Tych zaskoczeń jest sporo. Oto Hesia (Krystyna Lubańska) w obcisłych lycrowych getrach tańczy ze Zbyszkiem (Robert Rutkowski) lambadę - tak, że nawet starsi panowie cmokają z zachwytu. Dulski zaczytuje się w "Nie", a jak żona nie patrzy, pożądliwie spogląda za Hanką.. Publiczność nie może ochłonąć z wrażenia po wideoseansiku porno, który z powodzeniem może konkurować z TV SAT. Juliasiewiczowa Danuty Lewandowskiej bliższa jest kokocie niż lubiącej - co prawda - flirtować, ale przyzwoitej mieszczce. Jedynie Mela (Katarzyna Jaskułowska), pomimo wysiłków swej siostry, pozostaje niewzruszenie nieświadoma uciech dorosłości.

Słowem - publiczności ten frywolny spektakl niezmiernie się podobał, choć napiętnowanie kołtuństwa jakby wymyka się uwadze widzów wobec takich atrakcji. Nawet przybyły na premierę prezydent Zabrza wyraził publicznie swe ukontentowanie, życząc zespołowi podobnych sukcesów w przyszłości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji