Artykuły

Wyjść z zaklętego kręgu

"Flow" w reż. Norberta Rakowskiego w Studio Słodownia - Stary Browar w Poznaniu. Pisze Witold Mrozek w portalu Nowy Taniec.pl.

Nie chciałbym szermować wzniosłymi hasłami, stąd też nie powiem, że to nowa epoka w polskim teatrze tańca. Coś jednak jest na rzeczy. O ile rozgraniczanie epok pozostawić należy historykom teatru - patrzącym z większego dystansu, niż dzień po premierze - to nie można nie przyznać, że dotąd czegoś takiego na polskiej scenie nie było.

Pomysł przeniesienia beckettowskich inspiracji w świat tańca wydawał się bardzo śmiałym wyzwaniem, które postawili sobie twórcy- reżyser Norbert Rakowski i choreografowie Jarosław Owczarek i Witold Jurewicz. Jednak eksperyment się udał, poznańska wariacja na temat "Czekając na Godota" nie jest banalną ilustracją, a zarazem przenosi świetnie ducha tekstu Becketta.

Od samego początku uwagę przyciąga genialna w swej prostocie scenografia Wojciecha Stefaniaka. Scenę pokrywa spękana, skalista ziemia. Wystają z niej zmurszałe belki. To świat z Becketta, świat, który swój czas ma już za sobą. Wszystko pokrywa gęsty kurz - również tancerzy, których widzimy od początku jako element tego miejsca, miejsca oczekiwania. Czterech mężczyzn w przykurzonych drelichach, podniszczonych garniturach, rozciągniętych swetrach. Stoją na belkach, wypatrują, skierowani w różne strony, bo kto wie, skąd nadejdzie Godot?

Ruch jest zrazu ograniczony do minimum, dramatycznego minimum. Mężczyzna w zielonym swetrze obejmuje drewniany słup, przytula się do niego. Drugi stopniowo, jakby w zwolnionym tempie, pada na ziemię. Upadek rozciągnięty w czasie.

Te powolne sceny przeplatają się z sekwencjami gry - dynamicznej, nieraz brutalnej bieganiny. W pewnym momencie przechodzi ona, m.in w "zabawę w samoloty" - biegający z rozłożonymi szeroko rękami tancerze naśladują, niczym dzieci, odgłosy silników. Nawet pozornie najbardziej żywy ruch odbywa się jednak tylko w swoistym zaklętym kręgu, ani na chwilę nie odrywając postaci od Miejsca, w którym je zastaliśmy i w którym pozostają. Ruch prowadzi donikąd, podobnie jak - w dramacie - droga będących nieustannie w podróży Pozzo i Lucky'ego. Regularnie powracające blackouty nasuwają skojarzenie z cyklem dnia i nocy występującym w dramacie. Za każdym razem, gdy zapalają się światła, widzimy tancerzy w tych samych pozycjach, zapatrzonych w dal, uczepionych kurczowo drewna.

Współpraca dwóch duetów : Rakowski i Stefaniak (pracowali razem już wcześniej), oraz Jurewicz i Owczarek, a także, oczywiście, kwartetu tancerzy przyniosła fascynujący efekt. Mamy tu wreszcie do czynienia ze spektaklem, który łączy dramaturgię na wysokim poziomie, przemyślaną reżyserię z dojrzałym tańcem, nie obawiającym się bezruchu i rezygnacji z obiegowo rozumianej "taneczności", przejawiającej się w układach. Wszystko to spaja skomponowana specjalnie na tę okazję muzyka Włodzimierza Pawlika - liryczny fortepian łącząca z dźwiękami rozpadu i ruiny- hałasami, skrzypiącymi drzwiami. Tworzy to przejmującą jedność estetyczną z opisywaną już scenografią i tańcem. Godne uwagi zestawienie artystów z różnych kręgów, którzy - połączeni jednorazowo w jeden zespół - stworzyli spektakl uderzający świeżością spojrzenia. Mam nadzieję, że polskie środowiska : teatralne i taneczne, dalej będą otwierać się na twórczą współpracę. Spotkanie to owocuje, jak widać, spektaklem teatru tańca w pełnym znaczeniu tego słowa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji