Artykuły

Bielicka gra Dulską

DULSKA na otwarcia terenu w stolicy... Czy to omen? Jakiś znak? I czego mianowicie? Ani chybi - znak czasu. Poza powszechnie znaną skłonnością dziatwy szkolnej do poznawania literatury ojczystej w obrazkach daje się zauważyć powszechną tęsknotę za salonem. Nawet, jeśli to salon Dulskiej, miłej prababki współczesnego kołtuna, który bije brawo w teatrze i nie tylko. A poza tym przecież sztuka jest lekka, łatwa i przyjemna, co w dzisiejszych czasach nie jest bez znaczenia dla mas i dla kas teatralnych.

Wszystkie zapisane wyżej domysły mogą, ale nie muszą, stosować się do premiery w Rozmaitościach. Bo post wszystkim przynosi ona pewien znaczący fakt: Dulską gra Bielicka.

I to właśnie zdarzenie pozwala usunąć w cień wszystkie możliwe domysły (że np. nowy, ambitny dyrektor mało ambitnie otwiera sezon).

Bo to zdarzenie Jest historyczne. Bez cienia przesady. Bielicka, aktorka przez teatr nie chciana, wraca doń triumfalnie. Jako Dulska kroczy przez sceny Wałbrzycha, Płocka do Warszawy.

Jaka jest? Gra wbrew zakorzenionej tradycji. Jej Dulska to nie babus, nie potwór. To miła, sympatyczna kobieta, mająca wady (któż ich nie ma?) ale jaszcze więcej zalet. Jeśli Jest uśmiechnięta - to szczerze, jeśli zmartwiona - to nie fałszywie. Ot, troskliwa, zapobiegliwa istota, westalka domowego ogniska.

Jakże groźna dzięki takiemu rysunkowi! Bielicka buduje ten zamysł konsekwentnie i efekt osiąga świadomie. Taką a nie inną koncepcję roli wyjawia już od pierwszej kwestii. Wrzaskliwe "Hesia, Mela wstawać!" wypowiada ciepło, i matczyną trocką. Ten z wyboru ciepły stosunek dr postaci sygnalizuje Bielicka poprzez pewne drobne improwizacje, powtarzane kwestie, dopowiadane półsłówka. Sztuka na tym nie traci, zyskuje spektakl.

Spektakl jest, to trzeba przyznać, przygotowany rzetelnie. Choć nierówne są siły aktorskie, wspomagające historię krakowskiego salonu. Obok Bielickiej, Dulski - Pyrkosz. Rola, jak wiemy prawie niema, z jedną kwestią zaledwie. Pyrkosz wyciąga z niej maksimum, nie popadając w pułapkę groteski. Ba, nawet tę rolę poszerza o pewne wymowne chrząknięcie..

Piotr Garlicki jako birbant - Zbyszko wyzbyty jest szczęśliwie z póz kawiarnianego bywalca z początków naszego stulecia, co z reguły staje się sposobem na opracowanie tej roli. Także Magda Celówna - Hanka nie powiela obrazu skrzywdzonej, zahukanej kuchty. Za to Hesia i Mela są żywcem wyjęte z lamusa. Obie panie (Sobik i Kalinowska) nazbyt naturalistycznie potraktowały swoje role. W tej samej tonacji mieści się operetkowa Juliasiewiczowa Wandy Majerówny.

Tak więc jesteśmy świadkami zderzenia dwóch orientacji stylistycznych w jednym spektaklu. Szczęściem pęknięcie nie jest na tyle groźne, aby przesłaniać uroki błyskotliwych dialogów pani Gabrieli w wybornej interpretacji pani Hani. Najważniejsze bowiem pozostaje jedno: że Bielicka gra Dulską.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji