Artykuły

Duchy trzymają się mocno

"Canterville Ghost" w chorzowskim Teatrze Rozrywki doskonale sprawdza się jako bezpretensjonalny musical. W dodatku satyra Oscara Wilde a zyskała dziś szczególnie ironiczne znaczenie.

Nadal mamy sentyment do duchów, ale to co innego niż ponad sto lat temu. Niejednego ducha wpędzilibyśmy swą ignorancją do... grobu. Choćby smarując mu zardzewiałe łańcuchy smarem WD40, jak czyni to Francis Otis zbudzony ze snu przez kłopotliwego lokatora. Ale to wszystko pobocza przedstawienia. Najważniejsza jest baśniowość traktowana jako pretekst do dwóch godzin rozrywki. Co uchodzić musi za rzecz wstydliwą, skoro reżyser (i dyrektor teatru) Dariusz Miłkowski wyjaśnia, że "Canterville Ghost" to drobiazg zrobiony w przerwie między poważniejszymi realizacjami. Spektakl doskonale się ogląda. Nie przeszkadza ani anachroniczność tekstu, nieco tylko uwspółcześnionego, ani staroświeckość inscenizacji. Łatwo było tu polec, idąc w modną nowoczesność. Tymczasem spektakl Miłkowskiego jest ostentacyjnie tradycyjny, oparty na delikatnym pastiszu, zabawie z konwencją. Pastiszowo potraktował Miłkowski i samą opowieść Wilde'a, wyciągając co bardziej nośne dowcipy, i musicalowe konwenanse, odsyłając przede wszystkim do "Tańca wampirów" z warszawskiej Romy.

Elementy dekoracji wymieniają się funkcjami, tworząc przestrzeń i spójną, i łatwą do zidentyfikowania, podkreślaną dodatkowo efektami świetlnymi, które stają się integralną częścią scenograficznej koncepcji. A wszystko to znakomicie współgra z choreografią ruchu scenicznego, w mgnieniu oka wyczarowującą z ogrodu salę balową, z sali balowej bibliotekę, z biblioteki piwnicę. Niech sobie będzie "Canterville Ghost" musicalowym drobiażdżkiem, nieprzypadkowo wystawionym w Chorzowie. Jego autor Joshua Williams mieszkał na Śląsku przez pięć lat, w tym samym teatrze odbyła się przed sześciu laty światowa prapremiera jego dzieła w wersji koncertowej. Grunt, że ma się ochotę tym teatrem bawić i cieszyć. Szkoda tylko, że do poziomu całości nie zawsze potrafią się dostosować aktorzy. Bardzo dobrze wypadają zaprawieni w bojach Jacenty Jędrusik, Maria Meyer, a zwłaszcza zabawiająca się rolą służącej Elżbieta Okup-ska. Dotrzymuje im kroku Daria Kapralska, świetna i wokalnie, i aktorsko, ale jej młodym partnerom - Arturowi Gotzowi i Arturowi Skrodzkiemu - po prostu nie starcza głosu.

Tak czy inaczej, "Cantendlle Ghost" to czysta przyjemność. Bawi, wzrusza, bywalcom daje okazję do wyłapywania dyskretnych zabaw i gierek, a innym - szansę na chwilę zapomnienia i zanurzenia w bajce.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji