Artykuły

Sens rytuałów codzienności

"Hotel pod Aniołem" w reż. Piotra Cieplaka Stowarzyszenia Hotel pod Aniołem z Kielc. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Skrzypią, walą, brzdękają, chlupoczą - dźwięki nadają sens pantomimie dwojga postaci w spektaklu Piotra Cieplaka. Villa dei Misteri, dom w rzymskich Pompejach, zalany 24 sierpia 79 r. przez lawę Wezuwiusza, fascynuje: jego ściany pokryte są freskami, przedstawiającymi tajemne rytuały. Powrócił do nich w obrazach Jerzy Nowosielski (najsłynniejszy, "Villa dei Misteri", z 1975 r.), a przez niego - reżyser Piotr Cieplak. W 2003 r. w krakowskiej PWST zrealizował przedstawienie dyplomowe "Villa dei Misteri". Po nim - trzy wersje "Hotelu pod Aniołem", coraz bardziej ascetyczne.

"Hotel..." to teatralny odpowiednik animowanego "Tanga" Zbigniewa Rybczyńskiego, w którym 30 postaci zamkniętych w pokoju podejmowało niezależnie od siebie codzienne czynności. Cieplak osiąga ten sam efekt, mając ledwie dwoje aktorów (Joanna Kasperek i Grzegorz Artman) i ani jednego rekwizytu. Ta asceza przywodzi na myśl płótna Nowosielskiego.

Aktorzy palcem jak kredą rysują w powietrzu formy przedmiotów i na zasadzie "zaczarowanego ołówka" powołują do istnienia telewizor, szafę, wannę. Co z tego, że ich nie widać? Cała przestrzeń istnieje w sferze dźwięków. Można szarpnąć skrzypiące drzwi i zatrzasnąć za sobą nonszalanckim kopniakiem. Łup! - walą drzwiczki lodówki. Brzdęk! - dźwięczą stojące w niej butelki. Gada telewizor, trzeszczy skórzany fotel, chlupie woda w wannie, bzyczy elektryczna maszynka do golenia.

Z każdą minutą widzowie coraz dokładniej wyobrażają sobie mieszkanie, choć w rzeczywistości widzą jedynie kwadratową estradę. Dzięki wyrafinowanej technice audio aktorska pantomima uzupełniona została o hiperrealistycznie nagrane dźwięki, dokładnie pozycjonowane w przestrzeni. One nadają sens ruchom aktorów. Ale wystarczy zatkać uszy: wtedy widać tylko dziwny rytuał rodem z Villa dei Misteri.

Niestety: już pierwsza sekwencja przedstawienia Cieplaka doprowadziła do maksimum możliwości wymyślonej konwencji. Kolejne etiudy jak "plaża" czy "pierwszy śnieg", powielały pomysły, wprowadzały rodzajowość (flirt, zakochanie), ale nie dopowiadały niczego do zasadniczej myśli spektaklu.

Sens poczynań bohaterów Cieplaka - Kobiety i Mężczyzny - przychodzi z zewnątrz; bez niego czynności są niezrozumiałymi rytuałami. Aniołem sensu dla postaci z "Hotelu..." jesteśmy my, widzowie. Warto zastanowić się, kto jest nim dla nas samych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji