Artykuły

Ryszard III Williama Szekspira w Teatrze Wybrzeże

W Anglii podobno istnieje nawet stowarzyszenie, które postawiło sobie za cel rehabilitację Ryszarda III. Szekspir natomiast zgodny był z historykami jego czasów, którzy od czci i wiary odsądzali króla — najbardziej zbrodniczego w dziejach Anglii, diabelskiego demona, wcielenie zła, mordercę, zdrajcę, wiarołomcę, kłamcę, krzywoprzysiężcę.

Ale Szekspir — choć współcześni mu nazywali go „złodziejaszkiem cudzych pomysłów i wątków” — wyposażył Ryszarda III w cechy człowieka, który nie tylko zło nosi w sobie, lecz delektuje się złem, a jest przy tym tragicznym... błaznem, bawiącym się swymi zbrodniami.

Nie o to jednak chodzi. Genialny stradfordczyk napisał w udramatyzowanej formie jakby studium o tyranii, jakby traktat przeciw moralności w ogóle, a w polityce przede wszystkim. Studium i traktat — dodajmy — ponadczasowy.

Literatury na ten temat mamy co nie miara. Kto by chciał bliżej zapoznać się z tematem, winien przede wszystkim przeczytać prace Jana Kotta i znacznie starsze, lecz, również gruntowne studia wielkiego polskiego anglisty i szekspirologa Romana Dyboskiego.

Ponadczasowość ideologiczna — jeśli tak można ją określić — sprawiła, że Ryszard III wciąż na nowo jest odczytywany i coraz to inaczej prezentowany publiczności. Głośny film z Lawrencem Olivierem, bardzo kolorowy, niemal słoneczny, pozostawił nam w pamięci postać Ryszarda — garbusa i karła — jakby przeistaczającego się w miarę biegu akcji z abnegata i clowna w coraz to dostojniejszego, także i wewnętrznie, wodza i monarchę, tego króla, którego końcowy w życiu okrzyk „Królestwo za konia” zabrzmiał aż tak bardzo dramatycznie, że stał się przysłowiem. Przez cały czas Olivier był jednak głęboko tragiczny i tylko tragiczny.

Albo znów Jacek Woszczerowicz w warszawskim Ateneum. Zbudował rolę Ryszarda, stosując wszystkie środki aktora komicznego. Jego Ryszard przestawał być błaznem, stawał się tragicznym potworem, opętanym strachem dopiero w ostatnim akcie.

Zupełnie inaczej zagrał Ryszarda III Krzysztof Wieczorek. Nie stworzył postaci jakiegoś cielesnego monstrum; nie jest ani garbusem, ani kuternogą, wręcz przeciwnie — raczej jego uduchowiona twarz, jasna i blondwłosa, z niebieskimi oczami — silnie kontrastuje z wewnętrzną brzydotą, zbrodniczością przemyśliwaną na zimno i z całą stanowczością realizowaną. Nic w nim też nie ma z błazna, a jeśli któraś ze scen wymaga, aby ją potraktować komicznie, to Wieczorek osiąga potrzebny efekt albo samą sytuacją, albo sensem słowa. Przez cały czas jest jednak sugestywnie zły, demonicznie zbrodniczy, opętany przy tym jedną żądzą: zdobycia władzy królewskiej i utrzymania jej za wszelką cenę — poprzez szalbierstwo, mord, wojnę, wreszcie łóżko. I w tę jego żądzę widz wierzy. W tym widzę zwycięstwo aktora.

Zaczyna się sztuka deklamacją Ryszarda o pokoju. Ten, który go zwyciężył, kończy ją taką samą deklaracją, tyle że — jak wiemy — właśnie panowanie Henryka VII zakończyło stuletnią „wojnę dwóch róż”. To taka pokojowa klamra, którą spięto krwawą historię wylądowaniem hrabiego Richmonda i bitwą na polach Bosworth jak sam Szekspir określił w podtytule tę swoją królewską tragedię. 

Na scenie aż rośnie od postaci. Jest ich ponad 50! Nawet małe rólki obsadzono najwybitniejszymi nieraz aktorami naszego teatru. Mówi to o powadze, z jaką reżyser Tadeusz Minc potraktował przedstawienie. Podporządkował też wszystko koncepcji nierozjaśniania tragedii. Czy słusznie? Widzowie wychodzili z teatru pod wielkim wrażeniem, jednolitość widowiska nie rozpraszała uwagi, raczej pozwoliła na skonsolidowany odbiór myśli autora, których słuchano chwilami z zapartym oddechem.

Scenografia — wspólne dzieło Jadwigi Pożakowskiej i Alego Bunscha — jest szara i ponura, jedynie jaskrawe barwy baldachimu i opon nad tronem, a także kilka kostiumów ożywiają scenę. Rozsuwający się, gdy trzeba, i znów zasuwający mur podzamkowy lub ciąg domów — jak woli imaginacja widza — jest bardzo sugestywny, zdecydowanie też tworzy nastrój beznadziejności i grozy strasznych przecież czasów.

W podobnym nastroju utrzymali swe role aktorzy tworząc wyraziste tło dla tytułowej postaci.

Klika jednak ról Szekspir wyposażył w większe możliwości, niż resztę z plejady lordów i sirów, żołnierzy, gońców i posłańcow. Książę Buckingham w interpretacji Andrzeja Szalawskiego i lord Hastings Stanisława Igara to właśnie takie zróżnicowane osobowości, każda inna, każda będąca ważnym epizodem w długim szeregu działań królewskiego zbrodniarza.

Obaj mordercy księcia Clarence'a (Tadeusz Rosiński) również wnieśli jakieś bardziej indywidualne tony do cynicznych dialogów, które wiedli w celi zamku Tower przed popełnieniem zbrodni (Lech Grzmociński i Henryk Abbe).

Ale dopiero postacie kobiece a jest tych królowych aż cztery, pozwalają widzom rozsmakowywać się w wirtuozerii artystycznej grających je aktorek. Każda ma przynajmniej jedną wielką scenę z Ryszarda. Najpierw lady Annę (Halina Winiarska), synowa zamordowanego króla Henryka VI i wdowa po księciu Walii Edwardzie, której przy marach zamordowanego męża Ryszard proponuje „łóżko i małżeństwo”, później przeklinająca mordercę stara królowa Małgorzata (Izabella Wilczyńska), która sama na czele wojsk męża, gdy znalazł się w niewoli, zwyciężyła wrogów; dalej jeszcze również go nienawidząca księżna Yorku (Wanda Stanisławska-Lothe) i wreszcie królowa Elżbieta (Bogusława Czosnowska), matka królewskich dzieci, zaduszonych z rozkazu ich wuja, bo stali mu na drodze do tronu. W czasie długiej rozmowy z Ryszardem ich szermierka słowna jest jakby kwintesencją działań i uczuć, które miotają osobami tragedii. Gdy Ryszard rozszalałej kobiecie rzuca propozycję poślubienia jej córki, co znów ją wyniesie na stanowisko matki królewskiej, zdumienie miesza aktorka z nienawiścią, wahanie z uległością, a po jej wyjściu Ryszard wygłasza jeszcze jedną z sentencji o głupocie zaślepionych kobiet... pewno równie prawdziwą przed czterema i pięcioma wiekami, jak dzisiaj.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji