Artykuły

Wyborczy weekend operowy

O "Halce" w reż. Artura Hofmana, wznowionej w Operze na Zamku w Szczecinie pisze Maciej Deuar w Kurierze Szczecińskim.

W Weekend niepodległościowy i wyborczy Opera na Zamku przypomniała "Halkę" Stanisława Moniuszki. Dzieło, jak zwykło się mawiać, sztandarowe w polskim, skromnym przecież, repertuarze operowym. Są krytycy i widzowie, którzy wyżej stawiają "Straszny dwór" jako dzieło mniej hermetyczne dla widza zagranicznego i atrakcyjniej nawiązujące do opery włoskiej.

Ale "Halka" - dzieło 28-letniego Moniuszki - bywa częściej przywoływana z okazji rocznic narodowych. Bo przecież nawet niemiecki krytyk Hans von Buelow napisał, że w "Halce" zawiera się "koncentracja polskiego ducha narodowego". Dzieło okazało się też bardzo pojemne znaczeniowo i podatne na "interpretację w duchu socjalistycznym". W związku z powyższym przez dziesięciolecia w utworze Moniuszki eksponowano nie tyle uniwersalne ludzkie emocje, co "krzywdę chłopską" i "bezwzględną walkę klas". Nic dziwnego, że tak poturbowane interpretacyjnie libretto przez całe lata kojarzyło się albo z podskórną indoktrynacją, albo z cepelią w wersji operowej. Dziś, gdy nie ma ideowej otoczki, "Halka" walczy o przetrwanie swymi walorami wyłącznie artystycznymi.

Z historycznego punktu widzenia to dzieło w polskiej operze przełomowe. "Halka" nie jest już śpiewogrą czy wodewilem w stylu Kurpińskiego, lecz operą w pełnym tego słowa znaczeniu: z obszernymi i trudnymi partiami wokalnymi. Tytułowa postać wymaga głosu liryczno-dramatycznego i jest to z pewnością Moniuszkowski odpowiednik (pod względem rodzaju głosu) wielkich ról kobiecych z dzieł Verdiego. W minioną sobotę Halkę zaśpiewała Małgorzata Borowik. Dysponowała głosem odpowiednim dla tej roli, choć niekiedy wokalizowała bardziej dla własnej wygody wokalnej niż z poszanowaniem sensów i akcentów zawartych w tekście.

Nieco gorsze wrażenie pozostawił Michał Marzec w roli Jontka. Jego głos wydaje się do tej roli nazbyt lekki - w wielu momentach zdradzał niestabilność brzmienia. Bardzo dobrym Januszem okazał się, oczywiście, Leszek Skrla. Nic dziwnego, wszak to jedna z jego popisowych ról.

Kierownictwo muzyczne spektaklu po Warcisławie Kuncu przejął wywodzący się ze Szczecina, a działający z powodzeniem w Londynie i kierujący Płocką Orkiestrą Symfoniczną - Paweł Kotla. I kto wie, czy partia orkiestrowa nie okazała się najjaśniejszym punktem wznowienia "Halki". Kotla dyrygował ze znaczną finezją: eksponował niuanse partytury i linię melodyczną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji