Nożyce redaktora
Niezwykle ostre nożyczki redaktora, którego dziennikarski zwyczaj każe nazywać prowadzącym, wzięły w zeszłym tygodniu (5.02.1991 r.) pod ostrze moją recenzję z „Opery żebraczej”. Wycięły więc z wiadomych sobie powodów akapit, w którym z aprobatą opisywałem dwie strategie, które podjął Jerzy Fedorowicz jako dyrektor Teatru Ludowego. Pisałem tam, że jedna stanowi zaproszenie znakomitych gości, którzy swoim kunsztem i nazwiskami mają ściągać widzów oraz dawać przykład i naukę swoim kolegom, druga zbudowanie dobrego zespołu poprzez obdarzanie ważnymi rolami rokujących nadzieję aktorów. Nie znam również przyczyn, dla których wyleciały do kosza uwagi o remisowym wyniku aktorskiego pojedynku, jaki toczą z sobą Rybotycka i Jankowska, jak i stwierdzenie, że „ozdobą pierwszej części spektaklu jest duet Rybotyckiej i Litewki, w drugiej do oklasków skłania muzyczno-baletoira sekwencja, to której dwóm walczącym paniom R. i J. basuje wspomniany przed momentem przedmiot ich sporu”.
Ostatni fragment mojego tekściku przytoczę w całości, gdyż tylko to pozwoli mu wydobyć się z oparów bezsensu, w jakich zaginął po ostrych cięciach: „A Opera żebracza
? Jest oczywiście dobrym pretekstem do wyciągnięcia
całego czaru teatru. Szkoda, że próbom ujmowania nas tym czarem przeszkadzają cale okresy zadyszki i bezruchu scenicznego, braku pomysłów reżyserskich. Ten niedostatek widać w scenie finałowej. Nikt przecież, tak naprawdę na serio, nic będzie dziś traktował ani amoralizmu Gaya, ani finezyjnego odcinania się od świata pieniądza ze strony zespołu. Wejście biznesmena-sponsora., który jak mówią wtajemniczeni, na razie jest nadal zatrudnionym w Teatrze Ludowym krawcem, to bardzo dobre ostrzeżenie przed tym, co będzie nas czekało również na tej scenie. Mam nadzieję, że umiejętne lawirowanie Jerzego Fedorowicza między komercją a wymogami stawionymi teatrowi będzie na tyle przebiegłe i roztropne, że myśl o niezawodnych produktach firmy The Konopia Ltd. nie przerobi się w marzenie o osobistym z nich skorzystaniu”.
Od Redakcji: Nożyce powodowały się tylko brakiem miejsca, a że zbłądziły — teraz przepraszają.