Rodzinna wieża Babel
Dramat Krzysztofa Bizio "Lament" to półtoragodzinna opowieść o trzech kobietach - ich niemożności porozumienia się i głębokiej samotności. Babka, matka i córka żyją w odmiennych światach własnych skarg i żalów.
Widowisko będzie transmitowane z Teatru Polskiego w Poznaniu, gdzie zostało przygotowane w koprodukcji z Teatrem Polskim im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy. Reżyserował dyrektor poznańskiej sceny Paweł Szkotak. Scenografię przygotowała Izabela Kolka. Poznańska premiera odbyła się w Międzynarodowym Dniu Kobiet, 8 marca 2004 r.
Babcia Zofia ciągle liczy na pomoc męża Jerzyka, bo tylko z nim - nieżyjącym - potrafi się dogadać. Jej córka Justyna po zwolnieniu z pracy wpadła w ostrą depresję. Odreaguje ją swoiście - kradzieżą płaszcza w sklepie. Inaczej - i bynajmniej nie lepiej - rozwiązuje problem zdobycia modnych ciuchów najmłodsza z bohaterek Anna. Dżinsy ze złotą nitką mają jej ułatwić przeżywanie trudnego czasu dorastania. Czwarta postać, Ona - wymyślona przez reżysera - jest równie niejednoznaczna.
"Sztuki młodego dramaturga ze Szczecina to niełatwy orzech do zgryzienia dla teatru - pisze Jerzy Czech w tekście "Nie wszystko jest towarem" w programie przedstawienia - bo dzisiaj w teatrze nie lubi się słowa, niektórzy zaś w ogóle chcieliby je z niego wyrzucić. Bohaterowie Krzysztofa Bizio mówią, na dobrą sprawę tylko mówią. Ale dziwne to ich mówienie, chociaż przecież takie znajome. To, co mówią, nie układa się na ogół w dialog, są to przeważnie monologi. W "Porozmawiajmy o życiu i śmierci" owe rozmowy prowadzone są przez telefon. Ojciec, matka i syn - każde z nich ma kogoś, komu może się zwierzyć. Tylko sobie nie mają nic do powiedzenia, a przecież podobno stanowią rodzinę. Dopiero w obliczu zagrożenia życia zdobędą się na wysiłek i staną się nią naprawdę.
Powiedzą sobie bolesną prawdę w oczy, ale wreszcie zaczną ze sobą rozmawiać".
Inaczej w "Lamencie", gdzie każda z kobiet prowadzi własny monolog wewnętrzny. Nie mają komu się zwierzyć. Różne mentalności przekładają się na odmienne języki. Pokazanie istnienia tej współczesnej rodzinnej wieży Babel jest najcenniejszą bodaj zdobyczą młodej polskiej dramaturgii. Głównie za dzięczamy to utworom scenicznym, które wyszły spod pióra Krzysztofa Bizio.
"Dlaczego o tym pisać nie chcecie, panowie? - pyta dalej Jerzy Czech. - Strasznie chciałoby się powiedzieć coś mniej banalnego, ale nie ma rady: to są sztuki o nas, o naszym kraju w czasie przemian, trudnych, jak się okazuje, dla wszystkich - i dla tych odrzuconych, i dla tak zwanych beneficjentów nowego ładu. Wszyscy czujemy na sobie ciśnienie epoki, która stara się nas uprzedmiotowić. Słowa młodego dilera [z "Toksyn"]: Wszystko jest towarem powtarza dziś tylu ludzi. Tak się rzeczywiście może wydawać i to właśnie głoszą bohaterowie sztuk Krzysztofa Bizio. Ale same sztuki mówią dokładnie coś przeciwnego: że nie wszystko jest towarem. I że właśnie liczą się takie rzeczy jak miłość, przyjaźń, bezinteresowna pomoc. Dzisiaj może bardziej niż kiedykolwiek".
Nic dodać, nic ująć. W trzech zwyczajnych, jakby z życia wziętych historiach, występują poznanianki: Kazimiera Nogajówna (Zofia, lat 67 - matka Justyny, babcia Anny) i Ewa Szumska (Anna, lat 18 - wnuczka Zofii, córka Justyny), bydgoszczanka Teresa Kwiatkowska (Justyna, lat 44 - córka Zofii, matka Anny) oraz krakowianka Barbara Krasińska (Ona). I trudno nie zgodzić się z reżyserem, który w wywiadach ujawnił, że przy kompletowaniu obsady nie opuszczało go szczęście.