Szekspir w rytmie rocka
Chociaż (podobno) w czwartek aktorzy nie umieli jeszcze tekstu, w niedzielę doszło do premiery. Jerzy Fedorowicz wystawił w Teatrze Ludowym Romea i Julię. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że aktorami w tym spektaklu byli reprezentanci zwalczających się subkultur młodzieżowych — skinheadów (ogólnie rzecz biorąc — narodowców) i punków (w uproszczeniu — anarchistów). Jedyną niezaangażowaną była w tym spektaklu Julia, piętnastoletnia Ewa Łacny, która kilka miesięcy temu zajęła drugie miejsce w konkursie na rolę Julii w normalnym, profesjonalnym przedstawieniu.
Obsada tej tragedii, opowiadającej o dwóch skłóconych rodach, narzucała się sama. Capulettich zagrali skinheadzi i ich dziewczyny, Montekich — punki. Naturalną koleją rzeczy w rolę Romea wcielił sie punk, Wiesław Zagól. W intencji reżysera, Jerzego Fedorowicza, spektakl miał być nie tylko wydarzeniem artystycznym, ale również seansem psychoterapeutycznym, swoistą psychodramą opowiadającą o skłóconych, nienawidzących się grupach ludzi, którzy godzą się nad grobem młodziutkich, zakochanych ofiar ich waśni. I na te dwa wątki położył nacisk reżyser, przykrawając tekst do możliwości aktorów niezawodowych.
Aktorzy wystąpili w swych strojach i fryzurach organizacyjnych, przedstawieniu towarzyszyła znakomicie dobrana, ostra muzyka rockowa. Udane były zwłaszcza układane przez profesjonalistę, Pawła Zarembę, sceny walki, w które aktorzy wkładali całe serce. Ale jak powiedzieli, po spektaklu walczyć ze sobą poza sceną (chyba) już nie będą. Szczegóły wkrótce.
Wybrane sceny z Romea i Julii można oglądać na Scenie NURT Teatru Ludowego od poniedziałku do środy o godzinie 18.